1. Zadzwonił do mnie czytelnik by
sprostować plotkę o marszałku/ministrze (niepotrzebne skreślić)
Grabarczyku. Otóż to nie marszałek/minister dilował w swojej kancelarii, tylko
jakiś inny orzeł łódzkiej palestry.
Więc serdecznie pana
marszałka/ministra przepraszam.
Czytelnik powiedział, że pomyłka ta
nie powinna wpływać na wydźwięk tekstu, bo kancelaria pana
marszałka/ministra brała ponoć udział w pozyskiwaniu pożydowskich
nieruchomości tzw. metodą krakowską.
Kiedy się zobaczymy mam usłyszeć
więcej, bo to nie na telefon.
I to jest generalnie zła wiadomość,
bo do dilowania w adwokackiej kancelarii potrzeba fantazji.
Nieruchomości, jak sama nazwa wskazuje – są nudne.
Później przyszedł ojciec sąsiada
Tomka (też sąsiad) Józek. Właściciel białorusa, wielu kur, dwóch
psów, pożyczanego przeze mnie sprzętu do zmiany stężeń
roztworów oraz wielu pól.
Michał (mój brat) pilnuje, by Lila
wychodziła na pole, nie na dwór, czy nie daj Boże – na dworze. Kiedy
Lilka powiedziała Karolowi, że zaraz wyjdą na pole, ten
zainteresował się – które. Dziadek Józek ma ich kilka.
Ojciec Tomka przeszedł po Renatę.
Przeszedł ze swoimi dwoma psami. Psy weszły w interakcję z kotami.
Psy są ze dwa razy większe od kotów, ale nie są aż tak
zdeterminowane. Więc interakcje kończą się remisem ze wskazaniem
na koty.
Choć było kilka spektakularnych kocich zwycięstw.
Największe, kiedy kot ojciec z niewielkim wsparciem kota Pawełka
wyrzucił oba psy za bramkę.
2. Bożena wywarła na mnie presję i
uruchomiłem kosiarkę. Podładowałem akumulator i naostrzyłem noże.
Bożena zaczęła kosić. Ja ciąłem drewno. Bożenie źle robi
koszenie, ale była dzielna.
Kosiarkę kupiła mi lat temu kilka na
urodziny. Znaleźliśmy ją na Allegro. Pojechaliśmy do Puńska,
gdzie się okazało że sprzedawcą jest miejscowy notabl. Oczywiście
Litwin. Była to bardzo przyjemna przygoda. To było moje drugie spotkanie z Litwinami. Litwina z Puńska nie pytałem jak się czuje w związku z tym, że jego książę był naszym królem. Ci inni po zastanowieniu odczuwali dumę.
Kosiarka służy. Ma już ponad 20 lat,
widlasty silnik i szesnaście koni mocy. W profesjonalnym sprzęcie
najważniejsze jest to, że można go tanio i łatwo naprawiać.
Samemu. Stiga mogłaby mi już dać swoją autoryzację.
Przed wyjazdem skoczyłem na rydze. Coś
tam zebrałem. Rydze niestety są bardzo popularne wśród robactwa.
Robaczywieją inaczej, niż np. podgrzybki. Noga może być cała, a
kapelusz jak rzeszoto. I to jest zła informacja.
3. Ruszyliśmy do Warszawy. I to jest informacja dziś najgorsza.
Prowadziła Bożena. BMW 640i jej
pasuje. Wolałaby jednak wersję z dachem. W Poznaniu był korek. Wg
informacji z nawigacji coś się zderzyło. Nawigacja wytyczyła
objazd. spieraliśmy się z Bożeną, czy opłacało się objeżdżać.
Byliśmy w Warszawie przed północą.
Jedyny pozytyw to to, że we środę wracam na wieś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz