1. Śniły mi się dziwne rzeczy.
Jakieś pościgi samochodowe po miasteczku studenckim (dziś chyba
nazywanym kampusem). Chór uciekający przed ślizgającym się
samochodem. I ryby. Na koniec sum. Tak wielki, że aż postanowiłem
się obudzić i sprawdzić w senniku co tak duża ryba może
znaczyć.
Poszedłem do apteki, bo skończyły mi
się proszki na serce. Pani inna niż zwykle sprzedała mi je bez
specjalnego proszenia.
Zawiozłem Bożenę do pracy. I pojechałem do Góry Kalwarii, żeby zabrać kolegę Wojtka, który był mi potrzebny, żeby odebrać BMW. Nie chciało mi się tankować, więc udało mi się zejść ze spalaniem do siedmiu litrów. XC60 to dziwne auto. Gdyby Staszek z Volvo przestał dawać karty paliwowe – ludzie przestaliby narzekać na spalanie.
Z kolegą Wojtkiem pojechaliśmy do mechanika Jacka. Umocował zbiornik, wyregulował zawory, ale narzekał, że przy 2500 obrotów przy zimnym silniku wypadają zapłony. Powodów może być kilka. Mniej lub bardziej poważnych. Ale generalnie jest to zła informacja.
Zawiozłem Bożenę do pracy. I pojechałem do Góry Kalwarii, żeby zabrać kolegę Wojtka, który był mi potrzebny, żeby odebrać BMW. Nie chciało mi się tankować, więc udało mi się zejść ze spalaniem do siedmiu litrów. XC60 to dziwne auto. Gdyby Staszek z Volvo przestał dawać karty paliwowe – ludzie przestaliby narzekać na spalanie.
Z kolegą Wojtkiem pojechaliśmy do mechanika Jacka. Umocował zbiornik, wyregulował zawory, ale narzekał, że przy 2500 obrotów przy zimnym silniku wypadają zapłony. Powodów może być kilka. Mniej lub bardziej poważnych. Ale generalnie jest to zła informacja.
Zostawiliśmy BMW pod Domem Volvo i
pojechaliśmy odwieźć kolegę Wojtka z powrotem do Góry Kalwarii.
Po drodze wpadliśmy do zakładu stolarskiego koło Baniochy. Bardzo
sympatyczny pan z równie sympatycznym sympatycznym synem produkują
tam detale meblowe. Robią to z wysokiej jakości drewna, którego
resztki można kupić na opał. Opał w postaci kawałków drewna,
bądź brykietów z trocin. Wolimy kawałki drewna, bo ładnie pachną
i wyglądają.
Syn powiedział, że może zrobić blat z akacji, jeżeli się ją przetrze i wysuszy. I to jest dobra informacja.
W Górze Kalwarii poszliśmy na wietnamską zupę. I była to jedna z gorszych zup jakie w życiu jadłem. Do tego nie była tania. Góra Kalwaria jest jeszcze brzydsza niż Piaseczno, choć może się to wydawać trudne.
Mazowsze to generalnie najbrzydsza część Polski. Człowiek przebywając tu długo zaczyna się do tego brzyda przyzwyczajać. Ale Góra Kalwaria może się przyśnić. Trudno mi wierzyć, żeby ludzie, którzy mieszkają tu cale życie nie mieli zmian w mózgach.
2. Oddałem XC60 całkowicie wyleczony z wcześniejszej nienawiści do tego modelu. Kupić bym nie kupił, ale hejtować już nie będę.
No i ruszyłem Puławską w stronę miasta. Po dwóch godzinach dojechałem na Pragę.
Syn powiedział, że może zrobić blat z akacji, jeżeli się ją przetrze i wysuszy. I to jest dobra informacja.
W Górze Kalwarii poszliśmy na wietnamską zupę. I była to jedna z gorszych zup jakie w życiu jadłem. Do tego nie była tania. Góra Kalwaria jest jeszcze brzydsza niż Piaseczno, choć może się to wydawać trudne.
Mazowsze to generalnie najbrzydsza część Polski. Człowiek przebywając tu długo zaczyna się do tego brzyda przyzwyczajać. Ale Góra Kalwaria może się przyśnić. Trudno mi wierzyć, żeby ludzie, którzy mieszkają tu cale życie nie mieli zmian w mózgach.
2. Oddałem XC60 całkowicie wyleczony z wcześniejszej nienawiści do tego modelu. Kupić bym nie kupił, ale hejtować już nie będę.
No i ruszyłem Puławską w stronę miasta. Po dwóch godzinach dojechałem na Pragę.
Korki mnie nie denerwują. Bardziej
rzeczy, które słyszę w radio. W Trójce występowała pani poseł
Pomaska. Broniła marszałka Sikorskiego. W sposób naprawdę
idiotyczny. Feministki powinny udusić Donalda Tuska. Kobiety, które
promuje w swojej partii w każdym wzbudzą wątpliwości w kwestii
parytetów.
Jechałem, a raczej: stałem. Zastanawiałem się jak Młode Ruchy Miejskie wyobrażają sobie życie kogoś, kto zza Piaseczna ma dojeżdżać do pracy w Śródmieściu, czy na Pradze bez samochodu. Młoda polska lewica nie widzi dalej niż tęcza na placu Zbawiciela. I to jest zła informacja, bo jakaś zmiana w mieście by się przydała.
3. Wieczorem w Beirucie spotkaliśmy się z państwem H. Rozmawialiśmy oczywiście o wojnie. Pani H. ciągle czyta na ten temat i się obawia. Pan H. udaje, że go to nie dotyczy. Udaje, bo też się przejmuje, ale stara się wypierać. A za bardzo nie może, bo żona co chwilę go w tej sprawie zaczepia. Opowiedziałem im scenariusz, który usłyszałem od dyrektora Ołdakowskiego, który usłyszał go od różnych dziwnych panów, którzy go odwiedzają. [Nie wiem, czy dokładnie tak ten scenariusz brzmiał, ale tak go zapamiętałem]
Rosjanie wkraczają od strony Królewca i z Białorusi. Dojeżdżają do Mińska Mazowieckiego. Ostrzeliwują rakietami Warszawę. Wtedy przylatuje ówczesna Merkel z ówczesnym Sarkozym i doprowadzają do pokoju – powodując ekstazę całego wolnego świata. Rosjanie wycofują się zostawiając sobie północno wschodni kawałek Polski. I zgliszcza, bo wcześniej zbombardowali na przykład magazyny gazu, petrochemie, drogi, lotniska, i – największe osiągnięcie rządów PO – Stadion Narodowy.
Jaki pretekst wjazdu? Coś tam wymyślą. Na przykład polscy żołnierze, którzy zaatakują rosyjskie wojsko z terytorium Ukrainy. Jacy polscy żołnierze? Jacyś. Ludzi mówiących po polsku w Rosji nie jest tak trudno znaleźć. Zresztą Polacy na Ukrainie walczą od samego początku. Każdy Rosjanin o tym wie. Z telewizji.
Najgorsze, że znowu się upiłem, a jak się upiję, to potem sobie obiecuję, że już nigdy nie wezmę alkoholu do ust. I wszyscy myślą, że ja żartuję. A ja obiecuję na poważnie. Później zmieniam zdanie. Jak minister Nowak.
A, no i nie widziałem konferencji marszałka Sikorskiego. Ani jednej. A były takie śmieszne.
Jechałem, a raczej: stałem. Zastanawiałem się jak Młode Ruchy Miejskie wyobrażają sobie życie kogoś, kto zza Piaseczna ma dojeżdżać do pracy w Śródmieściu, czy na Pradze bez samochodu. Młoda polska lewica nie widzi dalej niż tęcza na placu Zbawiciela. I to jest zła informacja, bo jakaś zmiana w mieście by się przydała.
3. Wieczorem w Beirucie spotkaliśmy się z państwem H. Rozmawialiśmy oczywiście o wojnie. Pani H. ciągle czyta na ten temat i się obawia. Pan H. udaje, że go to nie dotyczy. Udaje, bo też się przejmuje, ale stara się wypierać. A za bardzo nie może, bo żona co chwilę go w tej sprawie zaczepia. Opowiedziałem im scenariusz, który usłyszałem od dyrektora Ołdakowskiego, który usłyszał go od różnych dziwnych panów, którzy go odwiedzają. [Nie wiem, czy dokładnie tak ten scenariusz brzmiał, ale tak go zapamiętałem]
Rosjanie wkraczają od strony Królewca i z Białorusi. Dojeżdżają do Mińska Mazowieckiego. Ostrzeliwują rakietami Warszawę. Wtedy przylatuje ówczesna Merkel z ówczesnym Sarkozym i doprowadzają do pokoju – powodując ekstazę całego wolnego świata. Rosjanie wycofują się zostawiając sobie północno wschodni kawałek Polski. I zgliszcza, bo wcześniej zbombardowali na przykład magazyny gazu, petrochemie, drogi, lotniska, i – największe osiągnięcie rządów PO – Stadion Narodowy.
Jaki pretekst wjazdu? Coś tam wymyślą. Na przykład polscy żołnierze, którzy zaatakują rosyjskie wojsko z terytorium Ukrainy. Jacy polscy żołnierze? Jacyś. Ludzi mówiących po polsku w Rosji nie jest tak trudno znaleźć. Zresztą Polacy na Ukrainie walczą od samego początku. Każdy Rosjanin o tym wie. Z telewizji.
Najgorsze, że znowu się upiłem, a jak się upiję, to potem sobie obiecuję, że już nigdy nie wezmę alkoholu do ust. I wszyscy myślą, że ja żartuję. A ja obiecuję na poważnie. Później zmieniam zdanie. Jak minister Nowak.
A, no i nie widziałem konferencji marszałka Sikorskiego. Ani jednej. A były takie śmieszne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz