1. Obudził mnie kurier. Przywiózł
jabłkowy poncz na bazie Jacka Danielsa. Czyli Winter Jacka. Po
śniegu nie było już śladu.
Pojechałem oddać BMW. Mój niepokój związany z uciążliwościami w prowadzeniu auta przy większych prędkościach potraktowany został bardzo poważnie. Przy okazji dowiedziałem się, że czwórka Gran Coupe to jednak nie tak do końca trójka, bo dłuższa jest trochę. No i jednak jest trochę ładniejsza. W każdym razie chciałbym pojeździć trochę trójką, a tego się jednak na razie nie uda zrobić i to jest zła informacja.
2. Z BMW udałem się do Biura Informacji Kredytowej, by pobrać tam kwit w języku angielskim, który udowodnić miał wiarygodność mojego ojca w czasie, gdy będzie się on ubiegał o kredyt w hiszpańskim banku.
W BIK ze wszystkich ekranów zieje, żeby pilnować swoich danych, dokumentów i ogólnie uważać. Za kwit płaciłem kartą. Zbliżeniowo? Zbliżeniowo. Drukować potwierdzenie? Nie, nie trzeba. Nad terminalem powinien wisieć duży napis – Obywatelu, płacąc zbliżeniowo, żądaj potwierdzenia!
Kolega Wojciech zawiózł mnie na ulicę Daimlera, do siedziby firmy Daimler Polska, bardziej znanej jako Mercedes-Benz Polska. Choć może coś pomyliłem.
Przyjechałem odebrać mercedesa klasy C. Na specjalne zamówienie Bożeny, która kiedyś podwoziła mnie tam, chyba kiedy oddawałem V. Czyli coś, co się kiedyś nazywało Viano, ale teraz nie. Choć jakieś mercedesy – mam wrażenie, że bardzo podobne do klasy V – dalej się nazywają Viano. Nie ogarniam typów mercedesów. I to jest zła informacja.
Im bardziej poważna firma, tym dłużej czeka się na człowieka, który wydaje samochody. Oczywiście najdłużej czeka się w Audi, bo Audi jest najmłodsza z tej konkurencji, więc wszystko musi robić bardziej.
Czekanie w Mercedesie nie jest takie złe, bo można sobie poprawić nastrój. Połazi człowiek chwilę po holu, zacznie się przyglądać samochodom. I już po chwili, gdzieś z daleka na szpilkach zacznie biec jakaś pani, która, gdy dobiegnie, zapyta – w czym może pomóc (w domyśle – sprzedać Gelendę AMG z niewielkim rabatem).
Poczuć się przez chwilę potencjalnym nabywcą – czasem bezcenne.
Samochód podstawiono. Już miałem wsiadać, kiedy zauważyłem w oponie gwóźdź. Już myślałem, że wrócę do domu EKD. Jednak w 20 minut udało się oponę naprawić. Mercedes.
Przy okazji obejrzałem wiszący w holu obraz artysty Dwurnika. Przedstawiający Smarty w Warszawie. W sumie brzydki. To zła informacja, bo nie musiał wcale taki brzydki być.
3. Odebraliśmy okulary. Ruszając spod optyka z przejęcia o mały włos nie spowodowałem katastrofy w ruchu lądowym. Później mój brat wywarł na mnie moralną presję, żebym go zawiózł do domu. Nie chciało mu się jechać jego skuterem BMW. Bożena była przekonana, że nie wrócę w godzinę. I miała rację. I to jest zła informacja. Choć z drugiej strony C-klasa to naprawdę porządne auto, więc to 50 kilometrów nie było specjalnie dotkliwe.
Pojechałem oddać BMW. Mój niepokój związany z uciążliwościami w prowadzeniu auta przy większych prędkościach potraktowany został bardzo poważnie. Przy okazji dowiedziałem się, że czwórka Gran Coupe to jednak nie tak do końca trójka, bo dłuższa jest trochę. No i jednak jest trochę ładniejsza. W każdym razie chciałbym pojeździć trochę trójką, a tego się jednak na razie nie uda zrobić i to jest zła informacja.
2. Z BMW udałem się do Biura Informacji Kredytowej, by pobrać tam kwit w języku angielskim, który udowodnić miał wiarygodność mojego ojca w czasie, gdy będzie się on ubiegał o kredyt w hiszpańskim banku.
W BIK ze wszystkich ekranów zieje, żeby pilnować swoich danych, dokumentów i ogólnie uważać. Za kwit płaciłem kartą. Zbliżeniowo? Zbliżeniowo. Drukować potwierdzenie? Nie, nie trzeba. Nad terminalem powinien wisieć duży napis – Obywatelu, płacąc zbliżeniowo, żądaj potwierdzenia!
Kolega Wojciech zawiózł mnie na ulicę Daimlera, do siedziby firmy Daimler Polska, bardziej znanej jako Mercedes-Benz Polska. Choć może coś pomyliłem.
Przyjechałem odebrać mercedesa klasy C. Na specjalne zamówienie Bożeny, która kiedyś podwoziła mnie tam, chyba kiedy oddawałem V. Czyli coś, co się kiedyś nazywało Viano, ale teraz nie. Choć jakieś mercedesy – mam wrażenie, że bardzo podobne do klasy V – dalej się nazywają Viano. Nie ogarniam typów mercedesów. I to jest zła informacja.
Im bardziej poważna firma, tym dłużej czeka się na człowieka, który wydaje samochody. Oczywiście najdłużej czeka się w Audi, bo Audi jest najmłodsza z tej konkurencji, więc wszystko musi robić bardziej.
Czekanie w Mercedesie nie jest takie złe, bo można sobie poprawić nastrój. Połazi człowiek chwilę po holu, zacznie się przyglądać samochodom. I już po chwili, gdzieś z daleka na szpilkach zacznie biec jakaś pani, która, gdy dobiegnie, zapyta – w czym może pomóc (w domyśle – sprzedać Gelendę AMG z niewielkim rabatem).
Poczuć się przez chwilę potencjalnym nabywcą – czasem bezcenne.
Samochód podstawiono. Już miałem wsiadać, kiedy zauważyłem w oponie gwóźdź. Już myślałem, że wrócę do domu EKD. Jednak w 20 minut udało się oponę naprawić. Mercedes.
Przy okazji obejrzałem wiszący w holu obraz artysty Dwurnika. Przedstawiający Smarty w Warszawie. W sumie brzydki. To zła informacja, bo nie musiał wcale taki brzydki być.
3. Odebraliśmy okulary. Ruszając spod optyka z przejęcia o mały włos nie spowodowałem katastrofy w ruchu lądowym. Później mój brat wywarł na mnie moralną presję, żebym go zawiózł do domu. Nie chciało mu się jechać jego skuterem BMW. Bożena była przekonana, że nie wrócę w godzinę. I miała rację. I to jest zła informacja. Choć z drugiej strony C-klasa to naprawdę porządne auto, więc to 50 kilometrów nie było specjalnie dotkliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz