1. Rano przeczytałem w „Wirtualnych
Mediach”, że według wydawcy „Uroda życia” sprzedała „około
75 tys. egz.” z 230 tys. nakładu.
Słabo.
Mimo iż to było do
przewidzenia, to zła informacja. Edipresse będzie tłumaczyć, że
czytelnik nie dojrzał, że rynek jest slaby. Mała szansa na to, że
zacznie pracę nad jakimś nowym projektem.
Mała szansa, że jakoś
wykorzysta tę nauczkę. .
Przeczytałem kolejne dwa teksty w „Esquire”. Powoli narasta we mnie wrażenie, że cierpi na tę samą chorobę, co „Uroda życia”. Zawartość jest skierowana do kogoś innego, niż czytelnik sprzedawany reklamodawcom.
Przeczytałem kolejne dwa teksty w „Esquire”. Powoli narasta we mnie wrażenie, że cierpi na tę samą chorobę, co „Uroda życia”. Zawartość jest skierowana do kogoś innego, niż czytelnik sprzedawany reklamodawcom.
Tekst o Maybachu.
Może jestem dziwny, ale zwrot „30 centymetrów tuż za zderzakami” nie jest dla mnie informacją o tym, że samochód jest o 30 centymetrów dłuższy. Jest informacją nie wiem o czym.
Może jestem dziwny, ale zwrot „30 centymetrów tuż za zderzakami” nie jest dla mnie informacją o tym, że samochód jest o 30 centymetrów dłuższy. Jest informacją nie wiem o czym.
Autor musi być zachwycony sobą.
Skonsultowałem się z kolegą, który
ma dużo większe niż ja pojęcie o polskim dziennikarstwie
motoryzacyjnym. Natychmiast zdiagnozował zespół Frankowskiego.
Chorobę objawiającą się nienawiścią do wszystkiego, na co
chorego nie stać i pogardą dla wszystkich, którzy to mają.
W drugim tekście znalazłem literówkę.
Nie, żeby mnie się nie zdarzały, ale ja nie czerpię z 84-letniej
tradycji jednego z lepszych męskich magazynów świata.
2. Pojechałem wyważyć wał w BMW. Od kiedy silnik pracuje równo słychać zupełnie nowe rzeczy. Nie wpadłem na to, że na wjeździe na most Śląsko-Dąbrowski mimo ukończenia budowy metra jest szykana, i trzeba najpierw odstać swoje w korku, później objeżdżać w jakiś kretyński sposób wręcz przez Wisłostradę.
2. Pojechałem wyważyć wał w BMW. Od kiedy silnik pracuje równo słychać zupełnie nowe rzeczy. Nie wpadłem na to, że na wjeździe na most Śląsko-Dąbrowski mimo ukończenia budowy metra jest szykana, i trzeba najpierw odstać swoje w korku, później objeżdżać w jakiś kretyński sposób wręcz przez Wisłostradę.
Droga zamiast dwudziestu minut zajęła
mi ponad godzinę. Na miejscu okazało się, że muszę zostawić
samochód. Zastanawialiśmy się chwilę jak mam wrócić z tych
Ząbek. Jeden z panów, który dojeżdżał z daleka powiedział, że
pociągiem na Wileńską, a później metrem.
Ciekawe ile osób w Warszawie wierzy, że druga linia metra już działa. Bo reszta Polski wierzy w to na pewno. Widzieli przecież, że pani Kopacz tym metrem już jeździła.
Ciekawe ile osób w Warszawie wierzy, że druga linia metra już działa. Bo reszta Polski wierzy w to na pewno. Widzieli przecież, że pani Kopacz tym metrem już jeździła.
Przed jakimiś wcześniejszymi wyborami podobnie
było z obwodnicą Kielc. W spocie PO była gotowa. W rzeczywistości
gotowa była jej połowa. Ale kto w Szczecinie zdawał sobie z tego
sprawę.
Wróciłem autobusem. Właściwie dwoma. Trafiłem
na taki, który miał maszynę do sprzedawania biletów przyjmującą
karty kredytowe.
Wróciłem szybko.
Zawiozłem Bożenę na jakąś
imprezę do Mercedesa i pojechałem do Lidla na zakupy.
Wracając źle skręciłem i wylądowałem w JSS u Jacka. Było późno, ale jeszcze był w warsztacie. Chciałem, żeby rzucił okiem na chłodnicę Suburbana, z której cieknie woda.
Składał silnik Datsuna 280Z. A konkretnie: dorabiał uszczelkę pod pompę wody. Zawory też trzeba było dorabiać. Nissan to jednak nie BMW. Do starych samochodów to nie ma nawet dokumentacji.
Chłodnicę z Suburbana trzeba wyjąć. I to jest zła informacja.
Wracając źle skręciłem i wylądowałem w JSS u Jacka. Było późno, ale jeszcze był w warsztacie. Chciałem, żeby rzucił okiem na chłodnicę Suburbana, z której cieknie woda.
Składał silnik Datsuna 280Z. A konkretnie: dorabiał uszczelkę pod pompę wody. Zawory też trzeba było dorabiać. Nissan to jednak nie BMW. Do starych samochodów to nie ma nawet dokumentacji.
Chłodnicę z Suburbana trzeba wyjąć. I to jest zła informacja.
3. Odebrałem Bożenę i wróciliśmy
do domu. Wjazd do bramy zastawiała toyota kombi. Pomyślałem, że
dam Miastu szansę i zadzwoniłem po Straż Miejską. Przyjechali po
dziesięciu minutach. Zszedłem na dół. Na dole się okazało, że
panowie strażnicy namierzyli już kierowcę. Dokładniej sama się
znalazła, bo zobaczyła z balkonu radiowóz.
Zapytali, czy chcę,
żeby nałożyli mandat. W Warszawie wykroczenia drogowe najwyraźniej
nie są ścigane z urzędu.
Pani okazała się w ciąży. Swoją drogą interesujące, czy na pewno to ona zaparkowała. To niezły właściwie pomysł mieć kobietę w ciąży do wysyłania na pierwszą linię.
Pani okazała się w ciąży. Swoją drogą interesujące, czy na pewno to ona zaparkowała. To niezły właściwie pomysł mieć kobietę w ciąży do wysyłania na pierwszą linię.
Dyrektor Zydel został jeszcze
ważniejszym dyrektorem. Teoretycznie tak ważnym, jak wcześniej był
dyrektor obywatel Jóźwiak. Ale tylko teoretycznie, bo tak ważnym
to raczej szybko nie będzie. I to jest zła informacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz