1. Bożena przy śniadaniu stworzyła
bohatera komiksu. Komiksu, który raczej nie powstanie. I to jest zła
informacja.
Wiozłem Bożenę do pracy i przypominało mi się, jak jeździłem tą trasą do IDG. Jeździłem ze stałą wizją, że walnę w tramwaj (tramwaj walnie we mnie). Albo na rondzie Wiatraczna, albo dalej, podczas skrętu w Podolską. Wizja się nie ziściła. A w Podolską nie ma teraz skrętu.
Praca w IDG była tak właściwie przyjemna. Z drugiej strony było to chyba największe marnotrawstwo czasu w całej mojej zawodowej karierze.
2. Kandydat Duda ma nowe hasło wyborcze. „Godne życie w bezpiecznej Polsce”. Sztabowcy prezydenta Komorowskiego od razu zaczęli pokrzykiwać, że „bezpieczeństwo” zaklepał sobie pan Prezydent. Problem polega na tym, że w jego ustach „bezpieczeństwo” brzmi podobnie wiarygodnie jak „zgoda”.
Pan Prezydent w swoich opowieściach o bezpieczeństwie używa argumentu dwóch procent. Czyli, że jesteśmy „prymusami” w wydawaniu pieniędzy na obronność. Nie będę się zajmował tym, ile z tych pieniędzy idzie na obronność, a ile na wojskowe emerytury, bo wojskowym emerytury należą się jak psu kość. Zajmę się naszym „prymusostwem”. No dobra, mam dane z 2013 r., więc nie jest to pełne dwa procent. W Polska wydała 1,8% PKB. Niemcy jedynie 1,3%. Brzydcy Niemcy. Nie są prymusami. Tylko, kiedy przychodzi do kupowania armat płaci się za nie nie procentami PKB, tylko pieniędzmi. 1,8% PKB w polskim przypadku to było 9,28 mld dolarów. Brzydcy Niemcy, którzy nie są prymusami i wydają 1,3 PKB wydali 47,67 mld dolarów. Cztery razy więcej.
Politycy PO do perfekcji opanowali nawijanie makaronu na uszy. Nawijanie z użyciem odpowiednich wskaźników.
Dobrze, że wydajemy coraz więcej pieniędzy. Niestety same statystyczne sztuczki nie zapewnią nam bezpieczeństwa. I to jest zła informacja.
3. Odwiozłem na Wiejską SVX-a bratu. Wracałem obok „Pracowni czasu”. Ostatnio panowie pokazali mi zegarki „Meccaniche Veloci”. Przerost formy nad treścią – level hard. Największe wrażenie zrobił na mnie zegarek z czterema tarczami, czterema koronkami, czterema werkami, pokazujący cztery różne czasy. Ponoć taki kupił sobie pewien pisarz, który po latach hejtowania „Gazety” ostatnio wrócił na jej łamy. Albo przynajmniej na stronę internetową.
Wiozłem Bożenę do pracy i przypominało mi się, jak jeździłem tą trasą do IDG. Jeździłem ze stałą wizją, że walnę w tramwaj (tramwaj walnie we mnie). Albo na rondzie Wiatraczna, albo dalej, podczas skrętu w Podolską. Wizja się nie ziściła. A w Podolską nie ma teraz skrętu.
Praca w IDG była tak właściwie przyjemna. Z drugiej strony było to chyba największe marnotrawstwo czasu w całej mojej zawodowej karierze.
2. Kandydat Duda ma nowe hasło wyborcze. „Godne życie w bezpiecznej Polsce”. Sztabowcy prezydenta Komorowskiego od razu zaczęli pokrzykiwać, że „bezpieczeństwo” zaklepał sobie pan Prezydent. Problem polega na tym, że w jego ustach „bezpieczeństwo” brzmi podobnie wiarygodnie jak „zgoda”.
Pan Prezydent w swoich opowieściach o bezpieczeństwie używa argumentu dwóch procent. Czyli, że jesteśmy „prymusami” w wydawaniu pieniędzy na obronność. Nie będę się zajmował tym, ile z tych pieniędzy idzie na obronność, a ile na wojskowe emerytury, bo wojskowym emerytury należą się jak psu kość. Zajmę się naszym „prymusostwem”. No dobra, mam dane z 2013 r., więc nie jest to pełne dwa procent. W Polska wydała 1,8% PKB. Niemcy jedynie 1,3%. Brzydcy Niemcy. Nie są prymusami. Tylko, kiedy przychodzi do kupowania armat płaci się za nie nie procentami PKB, tylko pieniędzmi. 1,8% PKB w polskim przypadku to było 9,28 mld dolarów. Brzydcy Niemcy, którzy nie są prymusami i wydają 1,3 PKB wydali 47,67 mld dolarów. Cztery razy więcej.
Politycy PO do perfekcji opanowali nawijanie makaronu na uszy. Nawijanie z użyciem odpowiednich wskaźników.
Dobrze, że wydajemy coraz więcej pieniędzy. Niestety same statystyczne sztuczki nie zapewnią nam bezpieczeństwa. I to jest zła informacja.
3. Odwiozłem na Wiejską SVX-a bratu. Wracałem obok „Pracowni czasu”. Ostatnio panowie pokazali mi zegarki „Meccaniche Veloci”. Przerost formy nad treścią – level hard. Największe wrażenie zrobił na mnie zegarek z czterema tarczami, czterema koronkami, czterema werkami, pokazujący cztery różne czasy. Ponoć taki kupił sobie pewien pisarz, który po latach hejtowania „Gazety” ostatnio wrócił na jej łamy. Albo przynajmniej na stronę internetową.
Zegarek nazywa
się „cztery zawory”. Tylko po włosku. Firma skupuje fragmenty
bolidów F1 i wycina z nich kółka, z których robi tarcze do modeli
niepowtarzalnych. Mieć zegarek z kawałkiem auta, którym Kubica
walnął w Kanadzie – to by było coś.
Wozimy się z Hestią. Zaproponowali jakąś irracjonalnie niską kwotę odszkodowania. I to jest zła informacja.
Spotkaliśmy się wieczorem w Beirucie z fotografem Laską. Jego pankowa wystawa ma przyjechać do Warszawy.
Wozimy się z Hestią. Zaproponowali jakąś irracjonalnie niską kwotę odszkodowania. I to jest zła informacja.
Spotkaliśmy się wieczorem w Beirucie z fotografem Laską. Jego pankowa wystawa ma przyjechać do Warszawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz