1. No i po świętach. W „Newsweeku”
nazywanym przez jednego z pracowników tej redakcji „Postępowcem
Polskim” podejrzanie mało antypisowski tekst o SKOK-ach. Może
dlatego, że z Krzymowskim pisał go red. Cieśla, który zbyt długo
funkcjonuje na rynku, żeby iść w hunwejbinizm jak jego
co poniektórzy koledzy.
Dalej wywiad z ministrem Kamińskim. Nie przeczytałem. Ale się przez chwilę zastanawiałem dlaczego o dlaczego z nim akurat rozmawiać o Smoleńsku.
Wszystko się wyjaśniło rano. Najpierw tekst o nowych stenogramach na stronie RMF. Chwilę później w radio min. Kamiński, który nie znał oczywiście treści. Oczywiście. Ale musiał ukończyć sześć kursów szybkiego czytania, bo tylko rzucił przed wejściem do studia okiem, a już mógł z tezami dyskutować.
Ministra zostawmy. Robi to, za co bierze pieniądze. W stylu, dla którego został – jak rozumiem – został wybrany.
Zajmijmy się radiem RMF, które najpierw puściło mocny tekst, później – kiedy prokuratura zarzuciła manipulowanie treścią („Dla przykładu podam, że materiał ten zawiera przedstawienie dwóch wypowiedzi bezpośrednio po sobie, nadając im określony kontekst, w sytuacji gdy w stenogramie biegłych pomiędzy tymi wypowiedziami znajduje się dodatkowo kilka innych wypowiedzi.”) powieszono na stronie cały stenogram.
Ci, którym się chciało go przeczytać mogli zauważyć, że się zupełnie nie trzyma kupy. Bo raczej mało prawdopodobne by większość rozmów w kabinie pozbawiona była logicznego sensu.
Biegli (jak się później okazało – biegły) się upiera, że wszystkie dźwięki pochodzą z kabiny.
Wystarczy to wziąć w nawias – i nagle rozmowy w kabinie nabierają sensu. Niestety w ten sposób upadła by większość sensacyjnych tez. Tez tak chętnie podjętych przez zagraniczne media.
Wygląda na to, że prokuratura nie publikowała tych stenogramów, gdyż miała wobec ich mieszane uczucia. Na dziennikarzy RMF wszyscy się rzucili. Ci, się zaczęli bronić.
Złą informacją jest, że robili to w stylu Sylwestra Latkowskiego.
Jak zauważył – nie powiem kto, bo wystarczająco dużo mówi ryzykownych rzeczy pod nazwiskiem – czasy takie, że puszczanie wrzutek jest normalne, czyli jeśli nie RMF, to puściłaby konkurencja. Ale dodawanie do tego jakiejś ideologii jest żenujące.
2. W połowie dnia zadzwonił do mnie kolega, który zupełnie nie ma nic wspólnego z polityką. Znaczy się nie interesuje. Chyba nawet „Kropki nad I” nie ogląda. Powiedział, że od rana w telewizji te stenogramy. I, że to zupełnie jak w „Służbach Specjalnych”. Jak z „przekaziorem”.
Jak zauważył kiedy indziej cytowany wcześniej nie powiem kto – to fascynujące, że „Służby Specjalne” współprodukowała TVP Juliusza Brauna.
Choć może mam wyjaśnienie dlaczego tak mało w tym filmie słychać. Ktoś w ostatniej chwili zobaczył, co się święci i postanowił ratować co się da. Sprawdziłem. Nie nazywa się Artymowicz. I to jest zła informacja – bo gdyby to nazwisko mignęło w napisach końcowych – wszystko by było jasne.
3. Chińska pilarka spalinowa z Tesco odpaliła od razu. Pociąłem trochę akacji i od razu zrobiło się ciepło.
Fakty TVN grzały stenogramy. Dla czystości przekazu pominięto znak zapytania, który biegły postawił przy literkach określających gen. Błasika. Czyli było tak: w ekspertyzie, do której najwyraźniej niezbyt przekonana jest Prokuratura, biegły przypisuje słowa gen. Błasikowi zaznaczając, że nie jest pewny, że to mówi gen. Błasik. A w materiale red. Skórzyńskiego jest to sprzedane jako fakt.
Rozumiem, że nikt normalny nie będzie tego sprawdzał. No, może jedynie pani generałowa. Ale kto ją tam będzie traktował poważnie. Zresztą nawet jak by się zaczęła awanturować, to i tak wszyscy pomyślą, że po prostu nie daje złego słowa na męża powiedzieć.
Po raz trzeci zacytuję nie powiem kogo: to niesamowite, że prywatnie – rozsądni i mili ludzie, zawodowo – nie czują żadnej odpowiedzialności za to, co robią.
Dalej wywiad z ministrem Kamińskim. Nie przeczytałem. Ale się przez chwilę zastanawiałem dlaczego o dlaczego z nim akurat rozmawiać o Smoleńsku.
Wszystko się wyjaśniło rano. Najpierw tekst o nowych stenogramach na stronie RMF. Chwilę później w radio min. Kamiński, który nie znał oczywiście treści. Oczywiście. Ale musiał ukończyć sześć kursów szybkiego czytania, bo tylko rzucił przed wejściem do studia okiem, a już mógł z tezami dyskutować.
Ministra zostawmy. Robi to, za co bierze pieniądze. W stylu, dla którego został – jak rozumiem – został wybrany.
Zajmijmy się radiem RMF, które najpierw puściło mocny tekst, później – kiedy prokuratura zarzuciła manipulowanie treścią („Dla przykładu podam, że materiał ten zawiera przedstawienie dwóch wypowiedzi bezpośrednio po sobie, nadając im określony kontekst, w sytuacji gdy w stenogramie biegłych pomiędzy tymi wypowiedziami znajduje się dodatkowo kilka innych wypowiedzi.”) powieszono na stronie cały stenogram.
Ci, którym się chciało go przeczytać mogli zauważyć, że się zupełnie nie trzyma kupy. Bo raczej mało prawdopodobne by większość rozmów w kabinie pozbawiona była logicznego sensu.
Biegli (jak się później okazało – biegły) się upiera, że wszystkie dźwięki pochodzą z kabiny.
Wystarczy to wziąć w nawias – i nagle rozmowy w kabinie nabierają sensu. Niestety w ten sposób upadła by większość sensacyjnych tez. Tez tak chętnie podjętych przez zagraniczne media.
Wygląda na to, że prokuratura nie publikowała tych stenogramów, gdyż miała wobec ich mieszane uczucia. Na dziennikarzy RMF wszyscy się rzucili. Ci, się zaczęli bronić.
Złą informacją jest, że robili to w stylu Sylwestra Latkowskiego.
Jak zauważył – nie powiem kto, bo wystarczająco dużo mówi ryzykownych rzeczy pod nazwiskiem – czasy takie, że puszczanie wrzutek jest normalne, czyli jeśli nie RMF, to puściłaby konkurencja. Ale dodawanie do tego jakiejś ideologii jest żenujące.
2. W połowie dnia zadzwonił do mnie kolega, który zupełnie nie ma nic wspólnego z polityką. Znaczy się nie interesuje. Chyba nawet „Kropki nad I” nie ogląda. Powiedział, że od rana w telewizji te stenogramy. I, że to zupełnie jak w „Służbach Specjalnych”. Jak z „przekaziorem”.
Jak zauważył kiedy indziej cytowany wcześniej nie powiem kto – to fascynujące, że „Służby Specjalne” współprodukowała TVP Juliusza Brauna.
Choć może mam wyjaśnienie dlaczego tak mało w tym filmie słychać. Ktoś w ostatniej chwili zobaczył, co się święci i postanowił ratować co się da. Sprawdziłem. Nie nazywa się Artymowicz. I to jest zła informacja – bo gdyby to nazwisko mignęło w napisach końcowych – wszystko by było jasne.
3. Chińska pilarka spalinowa z Tesco odpaliła od razu. Pociąłem trochę akacji i od razu zrobiło się ciepło.
Fakty TVN grzały stenogramy. Dla czystości przekazu pominięto znak zapytania, który biegły postawił przy literkach określających gen. Błasika. Czyli było tak: w ekspertyzie, do której najwyraźniej niezbyt przekonana jest Prokuratura, biegły przypisuje słowa gen. Błasikowi zaznaczając, że nie jest pewny, że to mówi gen. Błasik. A w materiale red. Skórzyńskiego jest to sprzedane jako fakt.
Rozumiem, że nikt normalny nie będzie tego sprawdzał. No, może jedynie pani generałowa. Ale kto ją tam będzie traktował poważnie. Zresztą nawet jak by się zaczęła awanturować, to i tak wszyscy pomyślą, że po prostu nie daje złego słowa na męża powiedzieć.
Po raz trzeci zacytuję nie powiem kogo: to niesamowite, że prywatnie – rozsądni i mili ludzie, zawodowo – nie czują żadnej odpowiedzialności za to, co robią.
I to jest generalnie zła
informacja.
Nie czują żadnej odpowiedzialności, bo w PL nie ma kultury rozliczania ludzi z popełnianych błędów.
OdpowiedzUsuń