1. Niepotrzebnie wszedłem na Twitterze
w dyskusję o zachowaniach przewodniczącego Czarneckiego. [o tym, w
jaki sposób postanowił uczestniczyć w wilanowskiej imprezie]
Po głębokich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że pan Przewodniczący wyraża swój szacunek do wyborców w taki sposób, że zawsze chce zaistnieć w mediach. Żeby ci wyborcy widząc go ciągle w telewizji pomyśleli – tak, to nasz człowiek. Wciąż na pierwszej linii. Nie tak, jak niektórzy, co stają w cieniu. Nasz poseł Przewodniczący ciągle pokazuje, że się nie oszczędza. Że jest. Aktywny. Reprezentuje nas w telewizorze. To trochę tak, jakbyśmy obok niego tam stali. W ważnym miejscu.
Wieś gminna niesie, że pan Przewodniczący, żeby zdążyć na niedzielny program redaktor Olejnik wcześnie zrezygnował z uczestnictwa w weselu syna. To się nazywa poświęcenie. [Jeżeli to oczywiście prawda].
No więc włączyłem się w dyskusję, bo nie jeszcze nie rozumiałem tej postawy. I to jest zła informacja, bo po doświadczeniu rozmowy z Januszem Korwin-Mikkem powinienem wiedzieć, że przynosi ta postawa efekty.
Obejrzałem „Kawę na ławę”. Nie było prof. Nałęcza, nie było posła Szejnfelda. Była za to jakaś pani minister z PSL w słabych butach i pan Czarzasty w miodowym swetrze.
„Loży prasowej” już nie zdzierżyłem, normalnie nie reaguję aż tak alergicznie na redaktora Passenta. Coś musi być w powietrzu, bo leje mi się z nosa mimo używania sterydu.
2. Na Torwarze odbyło się spotkanie z panem Petru. Gdybym nie był tal wycieńczony, to bym się na nie wybrał. Wydaje mi się, że poprzednio na Torwarze byłem na koncercie Iggy'ego Popa. Dawno temu. Tak dawno, że po Krakowskim Przedmieściu mogły jeszcze jeździć cywilne samochody.
Pan Petru zakłada partię. Przynajmniej tak mówi, bo mam dziwne wrażenie, że chodzi o coś zupełnie innego. Bo gdyby miał zamiar założyć partię, to by chyba sprawdził, czy nazwa nie jest zajęta.
Pojechałem na takie osiedle, które zawsze omijam dużym łukiem. Jadąc od Piaseczna po prawej stronie od Puławskiej za Ursynowem. Ulice idą tam w sposób, który mógłby sugerować, że dwuletni syn urbanisty dorwał się z kredką do projektu i tak zostało. Jest tam lokalny ośrodek kultury. Bardzo zagranicznie wyglądający. Do tego z wiatrakiem. Umówiony tam byłem z dyrektorem Zydlem. Tym razem obok niego nie było Prezydenta Obywatela Jóźwiaka. Był za to dyrektor Ołdakowski z 2/5 [jak rozumiem] rodziny. Prezentowana była książka wydana przez Muzeum Powstania. O architekturze. Bardzo ładna książka.
Postaliśmy chwilę, przywitaliśmy się z Maciem Morettim, i się rozeszliśmy na parking. Golf ojca dyrektora Zydla – bardzo porządny Golf – ma żółtą nalepkę. Znaczy, że jeśli PO wprowadzi prawo antysamochodowe, nie będzie się nim dało wjeżdżać do miasta. I to jest zła informacja.
Spotkaliśmy się z dyrektorem Zydlem w Krakenie. Myślałem, że coś poknujemy, ale wyszło na to, że dyrektor Zydel nie chce się za mną dzielić wiedzą, bo nie może.
3. Miałem jechać na zakupy do Lidla, ale był już zamknięty. I to jest zła informacja. Trafiłem do Tesco. Sprzedają tanią lawendę. W doniczkach.
Po głębokich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że pan Przewodniczący wyraża swój szacunek do wyborców w taki sposób, że zawsze chce zaistnieć w mediach. Żeby ci wyborcy widząc go ciągle w telewizji pomyśleli – tak, to nasz człowiek. Wciąż na pierwszej linii. Nie tak, jak niektórzy, co stają w cieniu. Nasz poseł Przewodniczący ciągle pokazuje, że się nie oszczędza. Że jest. Aktywny. Reprezentuje nas w telewizorze. To trochę tak, jakbyśmy obok niego tam stali. W ważnym miejscu.
Wieś gminna niesie, że pan Przewodniczący, żeby zdążyć na niedzielny program redaktor Olejnik wcześnie zrezygnował z uczestnictwa w weselu syna. To się nazywa poświęcenie. [Jeżeli to oczywiście prawda].
No więc włączyłem się w dyskusję, bo nie jeszcze nie rozumiałem tej postawy. I to jest zła informacja, bo po doświadczeniu rozmowy z Januszem Korwin-Mikkem powinienem wiedzieć, że przynosi ta postawa efekty.
Obejrzałem „Kawę na ławę”. Nie było prof. Nałęcza, nie było posła Szejnfelda. Była za to jakaś pani minister z PSL w słabych butach i pan Czarzasty w miodowym swetrze.
„Loży prasowej” już nie zdzierżyłem, normalnie nie reaguję aż tak alergicznie na redaktora Passenta. Coś musi być w powietrzu, bo leje mi się z nosa mimo używania sterydu.
2. Na Torwarze odbyło się spotkanie z panem Petru. Gdybym nie był tal wycieńczony, to bym się na nie wybrał. Wydaje mi się, że poprzednio na Torwarze byłem na koncercie Iggy'ego Popa. Dawno temu. Tak dawno, że po Krakowskim Przedmieściu mogły jeszcze jeździć cywilne samochody.
Pan Petru zakłada partię. Przynajmniej tak mówi, bo mam dziwne wrażenie, że chodzi o coś zupełnie innego. Bo gdyby miał zamiar założyć partię, to by chyba sprawdził, czy nazwa nie jest zajęta.
Pojechałem na takie osiedle, które zawsze omijam dużym łukiem. Jadąc od Piaseczna po prawej stronie od Puławskiej za Ursynowem. Ulice idą tam w sposób, który mógłby sugerować, że dwuletni syn urbanisty dorwał się z kredką do projektu i tak zostało. Jest tam lokalny ośrodek kultury. Bardzo zagranicznie wyglądający. Do tego z wiatrakiem. Umówiony tam byłem z dyrektorem Zydlem. Tym razem obok niego nie było Prezydenta Obywatela Jóźwiaka. Był za to dyrektor Ołdakowski z 2/5 [jak rozumiem] rodziny. Prezentowana była książka wydana przez Muzeum Powstania. O architekturze. Bardzo ładna książka.
Postaliśmy chwilę, przywitaliśmy się z Maciem Morettim, i się rozeszliśmy na parking. Golf ojca dyrektora Zydla – bardzo porządny Golf – ma żółtą nalepkę. Znaczy, że jeśli PO wprowadzi prawo antysamochodowe, nie będzie się nim dało wjeżdżać do miasta. I to jest zła informacja.
Spotkaliśmy się z dyrektorem Zydlem w Krakenie. Myślałem, że coś poknujemy, ale wyszło na to, że dyrektor Zydel nie chce się za mną dzielić wiedzą, bo nie może.
3. Miałem jechać na zakupy do Lidla, ale był już zamknięty. I to jest zła informacja. Trafiłem do Tesco. Sprzedają tanią lawendę. W doniczkach.
Rację miał redaktor Pertyński
mówiąc, że silnik 1,6 TDI założony do seata produkuje paliwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz