1. Wstałem przed szóstą, wlazłem do
wanny, żeby poczytać tweety. Nie było nic ciekawego. I to jest zła
informacja. Czekałem, że może się coś nowego pojawi – a tu
nic.
Cóż było robić. Poszedłem do roboty. Po drodze kupiłem dwa precle i sok pomidorowy. Jestem – jak widać – konserwatystą. Ale chyba nie tak twardym, bo zmodyfikowałem nieco trasę i przeszedłem obok Witkaca. [Vitkaca, Witkatza, Vitkatza – czy jak się ten budynek nazywa.
2. W pracy poznałem wielu nowych ludzi. Na przykład bezszelestnego akustyka. Dowiedziałem się też jak należy się obchodzić z zielonym suknem. Że się je moczy, naciąga, blokuje i następnego dnia rano jest idealne. Człowiek uczy się całe życie.
Zainwestowałem 5,90 w „W Sieci”. Znaczy, zasadniczo to w Mazurka/Zaleskiego. Coś się nagle stało takiego, że rubrykę łatwiej jest ogarnąć. Znaczy: wiem co się stało. Jest łamana w bardziej logiczny sposób.
Ale nie o tym. Zauważyłem, że lepiej się autorom nie narażać. Napisałbym, że mi żal ich ostatniej
ofiary ale sam sobie obiecałem, że nie będę kłamał. I to jest zła informacja.
3. Wieczorem spotkałem się z moim starym kijowskim znajomym. Najpierw siedzieliśmy w Beirucie, później przenieśliśmy się do takiej małej knajpy koło mieszania premiera Marcinkiewicza. Rozmowy ciekawe. Choć właściwie niedokończone. Zobaczymy, gdzie się teraz spotkamy. W Nowym Jorku czy Warszawie.
Odprowadziłem go do miejsca, gdzie mieszkał. Pokoju na strychu Muzeum Etnograficznego. Z windą z dwoma przyciskami: góra i dół. Windą z 1968 roku. Za to właściwie bez okien.
Wcześniej porównywaliśmy architekturę. Znajomy docenia Warszawę. Nawet socrealizm z ludzką twarzą. Z tego, co mówił można było wyciągnąć wniosek, że wszystko lepsze niż Nowy Jork. I to jest zła informacja.
Cóż było robić. Poszedłem do roboty. Po drodze kupiłem dwa precle i sok pomidorowy. Jestem – jak widać – konserwatystą. Ale chyba nie tak twardym, bo zmodyfikowałem nieco trasę i przeszedłem obok Witkaca. [Vitkaca, Witkatza, Vitkatza – czy jak się ten budynek nazywa.
2. W pracy poznałem wielu nowych ludzi. Na przykład bezszelestnego akustyka. Dowiedziałem się też jak należy się obchodzić z zielonym suknem. Że się je moczy, naciąga, blokuje i następnego dnia rano jest idealne. Człowiek uczy się całe życie.
Zainwestowałem 5,90 w „W Sieci”. Znaczy, zasadniczo to w Mazurka/Zaleskiego. Coś się nagle stało takiego, że rubrykę łatwiej jest ogarnąć. Znaczy: wiem co się stało. Jest łamana w bardziej logiczny sposób.
Ale nie o tym. Zauważyłem, że lepiej się autorom nie narażać. Napisałbym, że mi żal ich ostatniej
ofiary ale sam sobie obiecałem, że nie będę kłamał. I to jest zła informacja.
3. Wieczorem spotkałem się z moim starym kijowskim znajomym. Najpierw siedzieliśmy w Beirucie, później przenieśliśmy się do takiej małej knajpy koło mieszania premiera Marcinkiewicza. Rozmowy ciekawe. Choć właściwie niedokończone. Zobaczymy, gdzie się teraz spotkamy. W Nowym Jorku czy Warszawie.
Odprowadziłem go do miejsca, gdzie mieszkał. Pokoju na strychu Muzeum Etnograficznego. Z windą z dwoma przyciskami: góra i dół. Windą z 1968 roku. Za to właściwie bez okien.
Wcześniej porównywaliśmy architekturę. Znajomy docenia Warszawę. Nawet socrealizm z ludzką twarzą. Z tego, co mówił można było wyciągnąć wniosek, że wszystko lepsze niż Nowy Jork. I to jest zła informacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz