1. Kiedy się obudziłem było już po
tureckim puczu. Druh Podsekretarz, z którym rozmawialiśmy wieczorem
podczas jazdy okazał się lepszym ode mnie znawcą Turcji. Być może
dlatego, że w przeciwieństwie do mnie w rzeczonej bywał. Wymyślona
przeze mnie skomplikowana geopolityczna intryga nie wytrzymała nocy.
I to jest zła informacja, bo już się chciałem mieć za wybitnego
analityka.
2. Na budowę domu sąsiada Tomka
przyjechała pompa do betonu i trzy gruszki. Dom wystaje już z
ziemi. I to dobra informacja.
Pojechaliśmy na targ do Świebodzina.
Na stoiskach z koszulkami wśród heavy metalowych czaszek pojawili
się żołnierze wyklęci. Może byli wcześniej, ale zauważyłem
ich dopiero teraz. W Mrówce ruch jak na Marszałkowskiej. Jakby
wszyscy się nagle wzięli za remontowanie.
Odwiedziłem Suburbana. Skrzynia znowu
wyjęta, bo po założeniu się okazało, że nie działa tak samo,
jak przed remontem. W przyszłym tygodniu ma wrócić do naprawiaczy.
Do tego zupełnie nowy przed awarią
akumulator jest do wyrzucenia. I to jest zła informacja, bo nie był
to akumulator zwykły, tylko amerykański z przykręcanymi klemami.
3. Po raz pierwszy od nie pamiętam
kiedy czytałem książkę w celach rozrywkowych przez dłużej niż
kwadrans. Kryminał. Słaby. Brytyjski. O grubej czterdziestoletniej
pani archeolog. Właściwie to gorzej niż słaby. Mógłbym taki
napisać.
Kiedy rozstawiałem leżaki zauważyłem,
że pod modrzewiem rosną maślaki. Zawsze tam rosły. Do momentu,
kiedy panowie kopacze od kanalizacji dwa lata temu rozorali ten
fragment działki. Rok temu maślaków nie było. Wróciły. Ciekawe,
czy pojawią się odkryte niegdyś przez dyrektora Zydla rydze.
Pojawiły się tylko raz. I to jest zła informacja.
Naprawdę mógłbym napisać słaby
kryminał. O, proszę:
Padał deszcz ze śniegiem. Stefan
Nowak patrzył, jak powoli lecz sukcesywnie przemakają mu buty.
Przepełniało go poczucie bezsensu. Stał w lesie nad kanałem,
słuchając leśniczego, rozwodzącego się o przepędzonej grupie
ludzi próbujących, na pierwszy rzut oka – profesjonalnym sprzętem
zrobić dziurę w wykonanym przez Niemców przed osiemdziesięciu
laty betonowym murku oporowym.
Tak właściwie, to przestał słuchać
leśniczego po tym, jak na generatorze zobaczył naklejkę
wypożyczalni sprzętu budowlanego z nie najbliższego miasta
wojewódzkiego.
Leśniczy, skądinąd sympatyczny
człowiek, radny gminny –jak przypomniał sobie Stefan, zadał
jakieś pytanie. Chyba zadał, Stefan tego nie jakoś nie usłyszał,
zaś leśniczy, patrząc na Stefana wyraźnie oczekiwał odpowiedzi.
Na szczęście policjant z gminnego posterunku również zapytał:
–Może faktycznie coś tu jest
schowane, może trzeba to rozwalić do końca i wyciągnąć.
–Panowie, daję głowę, że nic tu
nie ma. Tym… sprawcom, najwyraźniej coś się po… pomyliło.
Stefan był pewien swoich słów. Murek
był monolitem z pobliskim jazem. Najwyraźniej od powstania, w
latach 30-tych ubiegłego wieku, nic nie próbowało go naruszyć. Do
dzisiaj.
A raczej mało prawdopodobne, by Niemcy
schowali w nim coś sześć lat przed wybuchem wojny. Stefan był
pewien. Znał historię murku, technikę wykonania, wiedział, że –
na pierwszy rzut oka profesjonalny sprzęt, prędzej by się
rozleciał, niż murek poważnie naruszył. Wiedział. Tak jak
wiedział strasznie innych dużo rzeczy. Właściwie był najwięcej
wiedzącym człowiekiem, że wszystkich jakich znał. Nie wiedział
za to dwóch ważnych rzeczy: skąd wie to wszystko. I, jak to się
stało, że został policjantem. Ne on jeden.
To nie kryminał, to horror
OdpowiedzUsuńTo nie kryminał, to horror
OdpowiedzUsuń