Z życia urlopowanego urzędnika centralnej administracji.
1. No i niestety praca mi się znowu przyśniła tak, jak mi się śni w Warszawie. I to jest zła informacja.
2. Pojechaliśmy do Świebodzina. Najpierw na targ zwany rynkiem, później do Lidla. Na targu zwanym rynkiem brzydki bób po pięć złotych za pół kilograma.
Ładny bób w Lidlu po siedem złotych. I to jest zła informacja.
Najmłodsza z córek Druha Podsekretarza fascynuje się Martyną Wojciechowską. Kolega Kapla przyszpanował, że Wojciechowską Martyną zna. Kolejne punkty nabił przyznając się do znajomości z Marcinem Mellerem, choć zna go nie tak dobrze jak Martynę Wojciechowską.
Najmłodsza z córek Druha Podsekretarza chodziła z książką o zwierzętach brendowaną Martyną Wojciechowską i „National Geographic”.
W czasach mojego dzieciństwa magazyn „National Geographic” to było coś, co ciocie z Ameryki prenumerowały swoim polskim bratankom. Dobre zdjęcia, porządnie robione materiały popularno-naukowe. Komuna upadła, pojawiła się polska edycja „National Geographic” – niezbyt wysokich lotów magazyn podróżniczy. Nikt nie czyta magazynów podróżniczych, więc mało kto zdaje sobie sprawę z tego jak niewysokich jest lotów.
Książka o zwierzętach, której zaczęliśmy czytać wyrywki przy kolacji, jest niestety na poziomie gimnazjalnym. W znaczeniu tego słowa takim, jakie dominowało w dyskusji o gimnazjów likwidacji.
W książce wydawca promował inne książki brendowane „National Geographic” i Martyną Wojciechowską. Bożena zauważyła pewną niezręczność okładek książek „Dzieciaki świata” i „Zwierzaki świata”. Wrzuciłem zdjęcie tych okładek na Twittera. Posądzono mnie o wykreowanie fejkniusa. Niesłusznie. I to jest zła informacja. Zachodni wydawca powinien mieć jednak większą wrażliwość.
3. Kolega Kapla z kolegą Wojciechem znaleźli wspólny temat. Kolega Wojciech, jako fotoreporter Gazety, fotografował kolegę kolegi Kapli w Świnoujściu. Po tym, jak ten kolega razem z kolegą Kaplą odkryli spisek, który kosztował Skarb Państwa miliony złotych. Grupa związanych z wojskiem złych ludzi wrzucała do wody fałszywe niewybuchy, które potem za państwowe pieniądze wyciągali i na niby detonowali. Potem znów wrzucali, znów wyciągali, znów detonowali.
W ten sposób kolega Kapla ze swoim kolegą uniemożliwili złym ludziom zarabianie milionów złotych, co się tym złym ludziom bardzo nie podobało. Kolega Kapla, razem ze swoim kolegą stali się obiektem poważniej akcji deflamacyjnej (do której użyto również zdjęć kolegi Wojciecha).
Rozpisywała się o nich ogólnopolska prasa. Robiono z nich wariatów. Koledze Kapli próbowano podpalić mieszkanie. Do tego wielokrotnie stawał przed sądem.
Dobrze by było, żeby kolega Kapla kiedyś się zdecydował na opisanie tej historii, bo tylko prawda jest ciekawa.
Niestety, jak go znam może nie chcieć, bo by musiał napisać, jak się wtedy zachowywali Czarek Łazarewicz, czy Czarkowa żona. I to jest zła informacja.
W każdym razie kolega Kapla jest zdecydowanym zwolennikiem zmian w sądownictwie. W przeciwieństwie do znakomitej większości tych zmian przeciwników – miał z sądownictwem do czynienia.
1. No i niestety praca mi się znowu przyśniła tak, jak mi się śni w Warszawie. I to jest zła informacja.
2. Pojechaliśmy do Świebodzina. Najpierw na targ zwany rynkiem, później do Lidla. Na targu zwanym rynkiem brzydki bób po pięć złotych za pół kilograma.
Ładny bób w Lidlu po siedem złotych. I to jest zła informacja.
Najmłodsza z córek Druha Podsekretarza fascynuje się Martyną Wojciechowską. Kolega Kapla przyszpanował, że Wojciechowską Martyną zna. Kolejne punkty nabił przyznając się do znajomości z Marcinem Mellerem, choć zna go nie tak dobrze jak Martynę Wojciechowską.
Najmłodsza z córek Druha Podsekretarza chodziła z książką o zwierzętach brendowaną Martyną Wojciechowską i „National Geographic”.
W czasach mojego dzieciństwa magazyn „National Geographic” to było coś, co ciocie z Ameryki prenumerowały swoim polskim bratankom. Dobre zdjęcia, porządnie robione materiały popularno-naukowe. Komuna upadła, pojawiła się polska edycja „National Geographic” – niezbyt wysokich lotów magazyn podróżniczy. Nikt nie czyta magazynów podróżniczych, więc mało kto zdaje sobie sprawę z tego jak niewysokich jest lotów.
Książka o zwierzętach, której zaczęliśmy czytać wyrywki przy kolacji, jest niestety na poziomie gimnazjalnym. W znaczeniu tego słowa takim, jakie dominowało w dyskusji o gimnazjów likwidacji.
W książce wydawca promował inne książki brendowane „National Geographic” i Martyną Wojciechowską. Bożena zauważyła pewną niezręczność okładek książek „Dzieciaki świata” i „Zwierzaki świata”. Wrzuciłem zdjęcie tych okładek na Twittera. Posądzono mnie o wykreowanie fejkniusa. Niesłusznie. I to jest zła informacja. Zachodni wydawca powinien mieć jednak większą wrażliwość.
3. Kolega Kapla z kolegą Wojciechem znaleźli wspólny temat. Kolega Wojciech, jako fotoreporter Gazety, fotografował kolegę kolegi Kapli w Świnoujściu. Po tym, jak ten kolega razem z kolegą Kaplą odkryli spisek, który kosztował Skarb Państwa miliony złotych. Grupa związanych z wojskiem złych ludzi wrzucała do wody fałszywe niewybuchy, które potem za państwowe pieniądze wyciągali i na niby detonowali. Potem znów wrzucali, znów wyciągali, znów detonowali.
W ten sposób kolega Kapla ze swoim kolegą uniemożliwili złym ludziom zarabianie milionów złotych, co się tym złym ludziom bardzo nie podobało. Kolega Kapla, razem ze swoim kolegą stali się obiektem poważniej akcji deflamacyjnej (do której użyto również zdjęć kolegi Wojciecha).
Rozpisywała się o nich ogólnopolska prasa. Robiono z nich wariatów. Koledze Kapli próbowano podpalić mieszkanie. Do tego wielokrotnie stawał przed sądem.
Dobrze by było, żeby kolega Kapla kiedyś się zdecydował na opisanie tej historii, bo tylko prawda jest ciekawa.
Niestety, jak go znam może nie chcieć, bo by musiał napisać, jak się wtedy zachowywali Czarek Łazarewicz, czy Czarkowa żona. I to jest zła informacja.
W każdym razie kolega Kapla jest zdecydowanym zwolennikiem zmian w sądownictwie. W przeciwieństwie do znakomitej większości tych zmian przeciwników – miał z sądownictwem do czynienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz