1. 7:30. Najpierw pojechałem na kontrol do doktora. Należę do promila ludzkości, który na sam widok lekarskiego fartucha czuje się lepiej. W tym przypadku doktor był profesorem, więc jeszcze przyjemniej. Generalnie wszystko ze mną w porządku. I to jest zła informacja, bo to, że się tak źle czuję musi wynikać z wieku.
2. Obowiązki przytrzymały mnie w Pałacu na tyle, że nie mogłem pojechać z ekipą na północ Mazowsza. Wysłali mi googlową pinezkę, wybrałem trasę i ruszyłem ich śladem. Z niewiadomych przyczyn inżynierowie z Ingolstadt uzbroili audi w szyby, które słabo przepuszczają fale radiowe. Tak słabo, że na przykład by przejechać bramki na państwowej części A2, urządzenie viatoll trzeba wystawać przez okno. Jechałem na północ i im bardziej jechałem, tym bardziej nawigacja w telefonie mi nie działała. O tym, że trzeba było skręcić dowiadywałem się dwa kilometry za skrętem. No i kiedy wyjeżdżałem z komórkowego zasięgu, musiałem wystawiać telefon za okno, żeby wiedzieć, gdzie jestem. W pewnym momencie skręciłem w drogę, która z bitej zmieniła się w niebitą. A później – zasadniczo – w żadną. Nawigacja nie była specjalnie przekonująca w kwestii miejsca, gdzie byłem. Mniej–więcej wskazywała kierunek. Więc jechałem, starając się nie powiesić na garbie między koleinami. Audi jest zdecydowanie niżej zawieszonym samochodem, niż te, którymi jeździłem przez ostatnie lata, więc niepowieszenie się wymagało nie lada ekwilibrystyki. No i muszę przyznać, że w końcu doceniłem czteronapęd. Wykopał mnie ze dwa razy. Ratując przed koniecznością poszukiwania traktora. W końcu, bez większych szkód wróciłem na asfalt. Inżynierowie z Ingolstadt antenę nawigacji umieścili na klapie bagażnika. Gdybym adres z pinezki wpisał w fabryczną nawigację raczej bym w polu nie wylądował. Nie zrobiłem tego z lenistwa. I to jest zła informacja.
2. Obowiązki przytrzymały mnie w Pałacu na tyle, że nie mogłem pojechać z ekipą na północ Mazowsza. Wysłali mi googlową pinezkę, wybrałem trasę i ruszyłem ich śladem. Z niewiadomych przyczyn inżynierowie z Ingolstadt uzbroili audi w szyby, które słabo przepuszczają fale radiowe. Tak słabo, że na przykład by przejechać bramki na państwowej części A2, urządzenie viatoll trzeba wystawać przez okno. Jechałem na północ i im bardziej jechałem, tym bardziej nawigacja w telefonie mi nie działała. O tym, że trzeba było skręcić dowiadywałem się dwa kilometry za skrętem. No i kiedy wyjeżdżałem z komórkowego zasięgu, musiałem wystawiać telefon za okno, żeby wiedzieć, gdzie jestem. W pewnym momencie skręciłem w drogę, która z bitej zmieniła się w niebitą. A później – zasadniczo – w żadną. Nawigacja nie była specjalnie przekonująca w kwestii miejsca, gdzie byłem. Mniej–więcej wskazywała kierunek. Więc jechałem, starając się nie powiesić na garbie między koleinami. Audi jest zdecydowanie niżej zawieszonym samochodem, niż te, którymi jeździłem przez ostatnie lata, więc niepowieszenie się wymagało nie lada ekwilibrystyki. No i muszę przyznać, że w końcu doceniłem czteronapęd. Wykopał mnie ze dwa razy. Ratując przed koniecznością poszukiwania traktora. W końcu, bez większych szkód wróciłem na asfalt. Inżynierowie z Ingolstadt antenę nawigacji umieścili na klapie bagażnika. Gdybym adres z pinezki wpisał w fabryczną nawigację raczej bym w polu nie wylądował. Nie zrobiłem tego z lenistwa. I to jest zła informacja.
3. Dojechałem. Służba Ochrony Państwa sprawdziła pirotechnicznie samochód, przy okazji zwracając uwagę na korozję osłony silnika wentylatora chłodnicy. Wyrażono wątpliwość, co do przeglądu rejestracyjnego. Udowadniając, że obowiązuje, zauważyłem, że tylko przez jeden dzień, więc po pracy pojechałem przegląd zrobić. Diagnosta był służbistą. (Może lepszym określenie by było – purystą). Wykonywanie rejestracyjnego przeglądu w COVIDowym reżimie nie jest proste. W każdym razie samochód jest w porządku. Trzeba tylko będzie niedługo wymienić lewy dolny ukośny wahacz (cokolwiek by to miało znaczyć). I to jest zła informacja.
.
Dzieki za relacje:) W podróży może i bagażnik od http://www.amos.auto.pl nie raz się przydać.
OdpowiedzUsuń