1. Jak zwykle w Warszawie, zbyt krótko spałem. I to jest zła informacja. Do tego, rano nie działał twitterowy link do rozmowy Mazurka z Suskim.
Pojechałem odzyskać felgi od beemki. Trzy lata temu zostawiłem je na przechowanie i jakoś później nie było okazji ich odebrać. Zapłaciłem trzy stówki. Ech, ta inflacja. Za to zutylizowano opony. Były na tyle stare, że nie powinno się na nich jeździć i na tyle młode, że nie miały jeszcze wartości muzealnej. Dwie kupiłem jeszcze do Supry, która przestała jeździć w 2005 roku.
Kiedy czekałem na felgi zadzwonił brat mój, by się pochwalić, że kupił subaru. Legacy. Trzy litry. Automat. 2004 rok. Jakże ja się cieszę, że nie zapadłem na chorobę subaru. Jedyne, do jakiego się przymierzałem, to był Outback w słynnym warszawsko-praskim komisie przy Marsa. Komisie, który blokował budowę wielkiego wielopoziomowego skrzyżowania. Outback był w naprawdę złym stanie. Pan z komisu bardzo mi chciał go sprzedać. Poza wszystkimi innymi problemami nie działał ABS. Pan z komisu utrzymywał, że działa (wyjęta była kontrolka). Wsiadł rozpędził się, zahamował. Pojechał po śniegu na zablokowanych kołach. –Widzi pan, działa. –Nie, nie działa. –Ale wie pan, że ABS tak naprawdę jest bez sensu. Kiedy się żegnałem, był przekonany, że negocjuję. A ja już nie chciałem tego auta.
W każdym razie brat mój jest zachwycony. Przez ostatnie lata jeździł nissanami. A wcześniejsze jego subaru były dość dotkliwie tuningowane. Teraz ma normalny samochód.
2. Z alei Krakowskiej pojechałem do Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie z zachowaniem wszelkich epidemicznych obostrzeń spotkałem się z panami dyrektorami. Złą informacją jest, że nie dało się z nimi jakoś specjalnie pogadać, bo – jak grom z jasnego nieba – spadła na nich informacja, że od poniedziałku być może będą się mogli otworzyć dla zwiedzających.
Kiedy ruszałem z Muzeum skończył mi się gaz. 460 kilometrów. Bardzo dobry wynik. Zapomniałem już, że Warszawa w ciągu dnia bywa zakorkowana. Pojechałem zatankować na stację obok ronda Dżochara Dudajewa. 76 litrów. Suburban przyjmował 110. I robił na nich ze 420 km. Jednak istnieje jakiś postęp w motoryzacji.
3. Reszta dnia zeszła mi na plotkowaniu w różnych formach i konfiguracjach. Napisałbym, ze chłopcy plotkują bardziej niż dziewczęta. Ale byłoby to chyba seksistowskie. Bezpiecznie będzie napisać, że jedne osoby plotkują bardziej niż inne osoby.
Parę dni tamu, korzystając z Elektronicznej Skrzynki Podawczej Systemu Pojazd i Kierowca złożyłem wniosek o rejestrację pojazdu. Wniosek otrzymał status „przyjęte”. Rubryka „Etap realizacji wniosku” jest pusta. I to jest zła informacja, bo nie wiem co teraz. Sprawdzam co jakiś czas, czy coś się nie zmieni.
Przez cały dzień nie mogłem się pozbyć wspomnienia fragmentu wczorajszego wieczornego występu pani profesor Płatek. W TVN24. Swoją drogą pod Prawem na UW musi być jakiś ciek wodny, jak inaczej tłumaczyć nadreprezentację dziwnych postaci wśród tamtejszej kadry profesorskiej.
Otóż dziennikarz zapytał panią Profesor o głosy mówiące, że nacisk [w uzasadnieniu TK] na przesłankę dotyczącą zdrowia kobiety – również zdrowia psychicznego – może wbrew pozorom ułatwiać przeprowadzanie legalnych aborcji.
Pani Profesor zachowała się jakby tego pytania nie usłyszała. Kontynuowała tyradę o tym, że prawo do aborcji jest prawem człowieka. A kobiety, nie mogące usunąć ciąży są narażone na depresje etc.
Mimbla, siostra Małej Mi, po wizycie w rekwizytorni, gdzie „kwiaty były kwiatami papierowymi, skrzypce nie miały strun, pudełka – dna, a książki nie dawały się otworzyć” powiedziała, że jest tak, jak gdyby wszystko było niczym. Od paru dni, coraz częściej mam takie samo wrażenie.
niestety przy rejestracji trzeba sie osobiście stawić bo trzeba zdać tablice dowód rej umowę a jak przez elektoroniczna skrzynkę to bedzie pan wzywany przez urząd do uzupełnienia wniosku
OdpowiedzUsuńMasz Pan słuszną rację z tym wszystkim,co coraz częściej staje się niczym...
OdpowiedzUsuń