1. Na początku marca pojechałem do Końskich. Beemką. Z Końskich do Chęcin. Z Chęcin do Warszawy. Znaczy kawałek przejechałem. W Warszawie, przy pomniku Lotnika beemka się zagotowała. Dotoczyłem się na Orlen (za Skrą). Tam przez dobrą godzinę ją odpowietrzałem. Stamtąd pojechałem na chwilę do p.p. Zybertowiczów, później do domu. Następnego dnia rano – do Pałacu. Dojechałem, znowu się zagotowała i już się jej nie udało odpalić – woda w cylindrach.
Stała biedaczka na Krakowskim z pół roku, później emerytowany BOR-owik Ryba – człowiek, którego ręka jest wielkości dwóch moich – przywiózł mi ją na wieś. Stanęła pod domem. I stała. A ja nie mogłem znaleźć w sobie energii, żeby ją wepchnąć pod dach. I to jest zła informacja, bo się zaczęła degradować.
Nie wiem, czy to w związku z Nowym Rokiem, czy nową drogą życia, naszła mnie myśl, że raczej nic z nią nie zrobię i biedaczka zgnije. A była z nami 15 lat. Ze trzysta tysięcy nią przejechaliśmy. No i postanowiłem ją sprzedać. Razem z 750, która stoi od jakichś czterech lat tyle, że pod dachem.
2. Zmajstrowałem ogłoszenie na OLX. Zapłaciłem ze 30 złotych. Nawet zdjęcia zrobiłem, choć się ściemniało.
Oglądanie „Wojen samochodowych” idiotycznego na pierwszy rzut oka programu na TVN Turbo, ma jednak jakiś sens. Dwóch panów, jeden bardziej, drugi mniej denerwujący kupują samochody, później je cyzelują, na koniec sprzedają. Ten, który więcej zarobi – wygrywa. Przez cały program słyszymy ich monologi. Później dyskusje z kontrahentami przerywane monologami, w których tłumaczą swoje sprzedażowe strategie.
Przydało mi się to, gdyż łatwiej mi było przebrnąć przez dziesiątki pytań, którymi mnie zarzucono. –Ile za jedną? –Sprzedaję dwie. –A za jedną ile? –A jaka cena ostateczna?
W końcu odezwał się pan Adrian. Chciał przyjechać o 9 rano. Udało mi się go przemówić na południe.
W nocy spadł śnieg. Później też padał. Przyjechał 730d z tych nowszych. Na letnich oponach. Z okolic Gorzowa przyjechał. Opowiadał, że na S3 po rowach leżą samochody. Zima zaskoczyła drogowców. I kierowców. Powiedział, że ma trzy E32: 730, 740 i 750. Od razu było widać, że chce mieć ich pięć. Opowiedziałem mu o wszystkich przypadłościach beemek. Wszystkich, o których pamiętałem. Nie robiło to na nim specjalnego wrażenia. Chciał je kupić. No i kupił. Znaczy prawie, bo się okazało, że ich dokumenty są w Warszawie. Wpłacił więc zaliczkę, a ja muszę polecieć do Warszawy i je znaleźć. I to jest zła informacja, bo się tylko domyślam, gdzie mogą być. Pan Adrian miał drobny problem z wydostaniem się od nas. Letnie opony. Kiedyś były całoroczne i komu to przeszkadzało.
3. Śnieg padał cały dzień. Pojechaliśmy na chwilę do Świebodzina. Ni kawałka czarnego asfaltu. Jestem już w takim wieku, że mogę sobie pozwolić na jeżdżenie jak dziad, więc podróż nam chwilę zajęła.
Kocio chyba nie przepada za śniegiem. Dlaczego więc natura uczyniła go białym? Nikt mu na to pytanie raczej nie odpowie. I to jest zła informacja.
Nie chce mi się komentować afery szczepionkowej. Zacytuję więc Roberta Mazurka, który skonstatował kiedyś, że głupsi od dziennikarzy są tylko aktorzy. Kiedy jedni zaczynają bronić drugich chwilami robi się nawet śmiesznie.
Ale coś czuję, że naprawdę śmiesznie będzie, kiedy poznamy całą listę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz