1. Godzinę chodziłem w kółko po pokoju słuchając „Śniadania w Polsat News”. Zasmucająca strata czasu. Choć z drugiej strony Piotrek Witwicki tłumaczący Czarzastemu czym powinny się zajmować elity polityczne – jakoś było budujące.
Chyba się nauczyłem kleić elektrody tak, żeby monitorowi się nie wydawało, że stanęło mi serce. Widza przydatna, która z drugiej strony lepiej by nie była do niczego potrzebna. Podobnie jak z obsługą MP-5.
2. Raczej wyjdę we środę. Czyli zaraz. Resztę terapii mogę przejść w domu, a tu potrzeba miejsc. Helikopter znów lata. Ratownik 24.
3. Nie ma już żadnego z kotów, przy których porodzie asystowałem w styczniu 2010 roku. Ostatnia była Kaśka mojego ojca. Też nerki. Kociąt było pięć. Drugiego Miśka nie zdążyła wylizać, bo zaczęła rodzić trzecie. Próbowałem je resuscytować, ale było już za późno.
Miśka i Stary były rodzeństwem. Z Bełchatowa. Z dziwnej hodowli na najwyższym piętrze bloku. Jechaliśmy po Miśkę. Stanęliśmy w Jankach, żeby kupić wyprawkę. Dwóch gejów w zoologicznym było tak zbulwersowanych pomysłem brania od matki tak małego kotka, że wzięliśmy również Starego. Żeby Miśka nie była sama. Chwilę później się okazało, że kocięta zarażone są katarem. Jakoś z tego wyszły. Potem się zagapiliśmy i Miśka zaszła w ciążę. Było zupełnie inaczej niż opowiadał słynny weterynarz z Książęcej. Stary włączył się w wychowywanie kociąt. Miśka najpierw trzymała je w szafie z bielizną, ale dość szybko przyniosła do łóżka. Życie z dużą kocią rodziną było – muszę przyznać – fascynujące.
Pierwszy kot, duży, biały trafił do koleżanki Bożeny. Mój ojciec wziął Szymka (identycznego jak Pawełek) i Kasię. Pawełek został u nas. Koty podróżowały między Warszawą a Rokitnicą nic sobie z tego nie robiąc. Ciężko się więc nam przyzwyczaić do niezadowolenia z podróżowania Kocia. Koty potrafiły współpracować. Kiedyś do histerii doprowadziły Beagle'a znajomych. Zachodziły go z trzech stron, w końcu w piskiem zaczął się ładować na kolana właściciela.
Najpierw się okazało, że Miśka ma jedną nerkę. I ta nerka przestała pracować. Później Staremu przerosło serce. Na koniec Pawełek miał problem i z nerkami i z sercem. Pierwszy – Aleksander – serce. Szymek i Kasia – nerki. Zła hodowla pomnożona przez chów wsobny. Genetyki się nie oszuka. Z jednej strony człowiek myśli, że już nigdy nie będzie mieć przerasowionych kotów, z drugiej – były to koty niesamowite. Miśka, zanim jej nie przeszło potrafiła rzucać mi się na szyję. Z podłogi wskakiwała na mnie jednym susem i obejmowała za szyję przednimi łapami. Stary za to sikał na stojąco. Opierając się o ścianę. A Pawełek… Ech.
Teraz jest Kocio. Ktoś zupełnie inny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz