środa, 2 czerwca 2021

1 czerwca 2021

 


1. Kocio wpadł na sposób – jak nie musieć czekać na tarasie, aż ktoś się obudzi, wstanie i go wpuści. Otóż stanął pod otwartym oknem sypialni i się zaczął drzeć. Wstałem, wpuściłem. Zjadł. I nie poszedł – jak zwykle – spać, tylko wypruł na zewnątrz. 
No i później go zdybałem z jego trójkolorową koleżanką. Na środku drogi do stołówki. Ech ta dzisiejsza młodzież. Za grosz skrępowania nie ma. 
Cóż, czerwiec to jednak nowy marzec. 

2. Wczoraj zapowiadano u Mazurka Szułdrzyńskiego (tego, który się uczciwą robotą zajmuje – doktora). A pojawił się Ryszard Petru. Cóż, mamy dziś dzień dziecka. Pan Ryszard mówił dużo. Nazwał PiS partią narodowo-socjalistyczną. Po jęku Mazurka zrobił autopoprawkę – socjalistyczno-narodową. wPolityce.pl i tak zrobiło o tym tekst. Mnie rozbawiło, jak mówił, że się nauczył, że w polityce nie można nikomu ufać. Parę lat temu – pewnie z pięć – rozmawiałem z jednym ze sponsorów pana Ryszarda. Sponsorów bardziej w amerykańskim znaczeniu. Bo nie tylko finansowo pana Ryszarda wspierał, ale też organizacyjnie i intelektualnie. Wspierał do czasu. Kiedy po – jakby na to nie patrzeć – sukcesie w wyborach, tłumaczył panu Ryszardowi, że trzeba natychmiast budować struktury, by – jakby na to nie patrzeć – sukces w wyborach przekuwać w sukces nowej siły politycznej. Usłyszał, że pan Ryszard nie będzie budował struktur, bo nie można mieć zaufania, bo nie wiadomo, kto by te struktury miał budować. I, że raczej pan Ryszard sam to będzie robił. Tłumaczono, że jest moment na tworzenie dużej partii, że Platforma ledwo zipie i sporo z niej można wyciągnąć. Pan Ryszard nie miał zaufania. Dziś też nie ma.

3. Dzień koszenia. Odkryłem, że maksymalne obniżenie kosiska zwiększa efektywność, a aż tak bardzo nie wpływa na bezpieczeństwo noży. Kosiłem słuchając „Biesów”. 
Lat temu z siedem, w Sopocie piłem wódkę z Rosjaninem, który przez chwilę kierował w naszej części Europy dystrybucją jednej z marek samochodowych. Siedzibę miał na Węgrzech, centralę w Paryżu. Narzekał, że strasznie go trzepią na lotnisku w Budapeszcie. A w Paryżu nie. Wyjaśniłem mu to w prosty sposób. Zapytałem, w którym roku rosyjskie wojsko ostatnio było w Paryżu. 
Dwa wieki temu – odpowiedział. 
A kiedy w Budapeszcie? 
W 1945. 
Którym? 
Eeee… 1956
Widzisz, istnieje szansa, że babcia tego pogranicznika opowiadała mu co się wtedy działo. 
Rozmawialiśmy też o literaturze. Powiedział, że Rosjanie dziś wolą czytać Tołstoja niż Dostojewskiego. I że to nie jest dobrze. 



1 komentarz: