1. Kocio nocował w domu. Postanowił o tym przypomnieć przed piątą. Skutecznie udawałem, że mnie nie ma. Bożena wykazała się wrażliwością i wstała, żeby się nim zająć. Ponoć nie chciał nic specjalnego. Po prostu mu się nudziło.
2. Przez cały dzień byłem jak dętka. Średnio przytomny. Ani spać, ani czytać, ani pisać. Nic się nie chce, wszystko boli. Jedyny pozytyw: skoro się tak czuję, znaczy, że szczepionka działa.
Wyniosłem leżak pod lipę. Zacząłem drzemać słuchając „Dżumy”. Nadaje się ta powieść do drzemania, bo – mimo iż się zasypiając gubi wątki – napisana jest tak, że jak się człowiek obudzi, natychmiast go znowu wciąga. Ciekawe, dlaczego tłumacz z uporem wartym lepszej sprawy zamiast „liczby” używa słowa „cyfry”. We francuskim jest tak samo jak po polsku i Camus tak pisał?
Najpierw zainteresowały się mną muchy. Starość nie radość. Chwilę później pojawiły się komary. Gdyby tylko gryzły. Niestety bzyczały koło uszu. Próbowałem wziąć je na przeczekanie. Nie starczyło sił.
Obejrzałem świeży odcinek „Last week tonight”. Z rok chyba nie oglądałem. Przestali szydzić z Trumpa. Rozjechali promowany jeszcze przez Obamę program kredytów na eko-modernizację budynków. Program, który teoretycznie miał pomagać ludziom, których nie stać na inwestycje, doprowadza do tego, że ludzie tracą domy.
Swoją drogą, ciekaw jestem, dlaczego żadne z naszych telewizji nie przymierzyła się do zrobienia czegoś takiego, jak „Last week tonight”. Boją się przeklinania? Dziś rano, ta pani, co to występuje u Rachonia, powiedziała, że coś jest popieprzone. Rachoń zaczął szybko tłumaczyć, że chodzi o przyprawianie. Strasznieśmy purytańscy.
Jakiś czas temu, w parku pod płotem, zasadziliśmy z Tośką ziemniaki, które przed garnkiem uciekły w kiełkowanie. Całkiem słuszne rośliny z nich wyrosły.
3. Wyciągnąłem Kociu kleszcza. Rano wyjęliśmy dwa. Chyba skończy się na obróżce, bo te nakrapiania jakoś nie działają. Ciekawe, czy robią antykleszczowe obróżki z brylancikami.
Doświadczeni drugą dawką Pfizera mówią, że jutro już powinno być dobrze. Zobaczymy.
Patrząc na foto zastanawiałam się co to za rośliny. Liście podobne do ziemniaka ale łodyga szukająca słońca wyciągnęła się bardzo. Ciekawa jestem co z tego wyrośnie, ale nie spodziewam się rewelacji. Ziemniak lubi słońce, wilgoć, ale nie za wiele - dlatego jest podsypywany, a i oborniczek, najlepiej bydlęcy, przydałby się.
OdpowiedzUsuń