1. Złapałem Kocia na jedzeniu zwłok pisklęcia. Siedział pod drzewem i coś jadł. Podszedłem sprawdzić co. Łypnął na mnie i jadł dalej. Nie był to na pewno ten dziwny ptaszek, którego zauważyłem parę dni temu. To, co Kocio jadł było mniejsze. I nie dlatego, że już większą część zjadł.
–My, w Pałacu Prezydenckim żałujemy, że Donald Tusk nie wystartował w wyborach prezydenckich, bo dostałby łomot – powiedział u Rymanowskiego Łukasz Rzepecki. Szczery chłopak.
Z porannej publicystyki wynika, że raczej nikt na Tuska nie czeka. Poza dziennikarzami.
Nie doczekałem do momentu, w którym Stankiewicz wyrzucił Brauna. Cóż, jest to dobry znak. Wciąż uważam, że Stankiewicz bez gości byłby lepszy.
2. Wyprawiłem rodzinę do Warszawy. I Łodzi (to najpierw). Przy okazji, wyprowadzając Lawinę, zamknąłem Kocia w stołówce. Coś mnie tknęło. Poszedłem sprawdzić. Gdyby nie to, pewnie by do jutra tam – biedaczek – siedział. Wrócił do domu i poszedł spać. Przespał cały dzień.
On spał, ja – na Netfliksie – oglądałem „Startup”. Nawet mnie wciągnęło. Oglądałem póki nie zadzwonił kolega. Zadzwonił, by opowiedzieć, że trzeba kupować kosę Stihla. Czterosuwową, bo prawie nie ma wibracji. I – ogólnie – lepiej kosi niż inne, nawet większej mocy. Jak już zadzwonił, to się chwilę pokręciłem po obejściu. Coś tam pograbiłem, posadziłem dwie magnolie z Lidla. I podlałem pomidory.
3. Magnolie koło domu to nieszczęście – skomentowała Kamila (córka sąsiada Gienka). Może dlatego posadziłem je niezbyt blisko domu.
Sąsiad Gienek ze swoim szwagrem, przez cały długi weekend odświeżali dom. Malowali, szpachlowali, oklejali, choć w innej kolejności. Tłumaczyłem, że w porządnych domach w Krakowie nie maluje się częściej niż raz na sto lat. U koleżanki mojej z podstawówki, kiedy się przesunęło Kossaka widać było oryginalny kolor ścian. Kossak, zamówiony u autora, zawisł chwilę po malowaniu.
W mieszkaniu naszym przy Filareckiej szyby o oknie pokoju były z dwóch kawałków, bo – gdy Niemcy wysadzili most Dębnicki wyleciały szyby w połowie miasta – szkło w większych kawałkach było trudne do zdobycia.
Zauważyłem, że ten rodzaj konserwatyzmu nie jest popularny w reszcie Polski.
Kocio, gdy się wyspał – zniknął. A ja zauważyłem, że wkręcony przeze mnie w miejsce kranu korek nie stanął na wysokości zadania. Cieknie, więc będę musiał go wykręcić. I wkręcić. Może tym razem nie z tą białą taśmą, tylko z klasycznymi pakułami.
Kilku moich kumpli mieszkało na Filareckiej. A nasza podstawówka była na Prusa:) wspaniałe czasy!
OdpowiedzUsuńKiedyś stosowano tylko pakuły, ale trzeba tak zawijać aby przy wkręcaniu korka nie odwijały się. Kiedyś widziałam ją dodatkowo pakuły były sparowane tłuszczem aby nie zgniły za szybko. Ale może są i inne szkoły.
OdpowiedzUsuń