1. Wstałem za bardzo rano. Przeniosłem meble ogrodowe z betonu, na drugą stronę, przed połamane drzewo. Meble ogrodowe po parkowej stronie domu to nowa jakość.
Wziąłem udział w dwóch onlajnowych zebraniach i pojechałem do Zielonej. Spory kawałek wlokłem się za lorą wiozącą minikoparkę. Od pewnego czasu łapię się na tym, że nie chce mi się wyprzedzać. Starość nie radość.
2. W związku z najazdem gości udałem się do „Bagietki” po jagodzianki, serniczek i szarlotkę. Jako że udałem się po szesnastej – jagodzianek już nie było. Nabyłem serniczek i szarlotkę. Sprzedająca pani okazała się odessyjką. Powiedziała, że na Ukrainie są trzy miasta Lwów, Kijów i Odessa. We Lwowie wciąż nie byłem. Zmarnowałem okazję do wjechania bez kolejki na granicy.
3. Przyjechali goście. Usiedliśmy na ogrodowych meblach po parkowej stronie. I była to nowa jakość. Przyszedł Kocio. Siedział nawet na kolanach. Ale się przez cały czas rozglądał. W końcu poszedł szukać Rudzi. Po jakimś czasie przyszli oboje. Kocio był tym faktem tak podekscytowany, że wręcz uniemożliwiał jej jedzenie. Jakoś sobie radziła. Choć muszę przyznać, że nie wychowaliśmy Kocia na porządnego chłopca.
Przez cały dzień narastała żniwna akcja. Chwilami ruch na drodze wokół parku był jak na nieprzymierzając Marszałkowskiej.
sobota, 24 lipca 2021
23 lipca 2021
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz