1. Pojechałem Uberem do dawno niewidzianego doktora. Profesora – zasadniczo. Profesor zlecił badania, przejrzał wyniki na koniec skonstatował, że całe życie zawodowe mówi ludziom, żeby ograniczali alkohol, by im się wyniki poprawiły. No i pierwszy raz w zawodowym życiu spotkał się z przypadkiem kogoś, kto ograniczył alkohol i naprawdę mu się poprawiły wyniki. I raczej nie chodzi o to, że spotykał ograniczających alkohol, którym się wyniki nie poprawiły. Chodzi o to, że nie spotkał nikogo, kto by alkohol naprawdę ograniczył.
Zrobimy badanie kliniczne – ja zacznę w kontrolowany sposób pić, później sprawdzimy, jaki będzie to mieć wpływ na wyniki.
Generalnie – jestem zdrów jak ryba, więc kończy się pretekst do nicnierobienia.
2. Kamil zawiózł mnie do Pomiechówka. Przez Nowy Dwór, w którym odbierał dowód rejestracyjny. Nie było kolejki. Audi z nowym wahaczem, nowym olejem, po zbieżności. Kamil się przejechał, powiedział, że jest ok. Powinienem jeszcze wymienić olej w skrzyni. Trzeba to zrobić – cokolwiek by to miało znaczyć – dynamicznie.
Wróciłem do Warszawy. Zaczęło się robić ciemno. W końcu lunęło. Udało mi się zmoknąć tylko trochę.
Umówiłem się w „Krakenie” z kolegą Modelskim. Deszcz przesuwał spotkanie. W końcu deszcz zelżał. Usiedliśmy w mokrym ogródku. Mokrym, ale za to pustym.
Kolega Modelski zamówił hummus z chrzanem. Interesujący. Ja – to takie, w trzech smakach. Niestety strasznie się przy jedzeniu uwalałem. Gdyż ciągle coś mi leciało.
Przyszli filozof Mazur z kolegą. Tematy dyskusji nam się mieszały. Rozmowa jedna była o polityce, druga o serialach. Druga – rzecz jasna – ciekawsza. Mamy z kolegą Modelskim gusty odwrotne. Co się jaki serial podoba mojej osobie, nie podoba się osobie Modelskiego. I vice versa.
Rozmów o polityce przytaczał nie będę. Z perspektywy trzech godzin przestały być interesujące. Filozof Mazur z kolegą poszli. Myśmy też poszli. Później. Na Placyk, na którym siedział człowiek, który naprawia cmentarz. Też chciał rozmawiać o polityce. Monologować. Na Placyku byli też filozof Mazur z kolegą. Wciąż rozmawiali o polityce. A nawet Geopolityce. Kiedy, zacząłem na koniec upraszczać, usłyszałem, że mówię jak Bartosiak. Najwyższa więc była pora, iść do domu. Na rogu Marszałkowskiej i Pięknej jest nocny sklep – gdyby ktoś nie wiedział.
3. Tymczasem w Rokitnicy: Kocia koleżanka nazywa się już Rudzia i robi go jak chce. Wielu widziałem chłopców, których koleżanki pozbawiały rozsądku. Żaden dotychczas nie był kotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz