1. Multitasking. Śniadanie, tzw. call (chyba, ludzie mówią „mam kola”, więc chyba o to chodzi”) a nawet trzy, do tego rozładowywanie auta, które z Berlina przywiozło likwidowane mieszkanie prababci tzw. dziewczynek. Mileny „dziewczynką” raczej nie należy nazywać. Złą informacją jest, że mnie za to można już nazywać dziadem.
Wcześniej. Dużo. O świcie. Kocio miał scysję z czarnobiałym kotem. Tym, co zwykle. Wyszedłem na balkon. Kot czarnobiały się wycofał. Kocio później wylazł na górę. Wbił się do łóżka i zasnął.
2. Lawiną do Zielonej. W Sulechowie, na Orlenie obok Shella, koło MacDonalda LPG w autostradowej cenie. W Tesco, można to było łączyć z widokiem na Chrystusa. Tu – nie wiem.
W Zielonej poznałem Parlamentarzystę. Kolejnego już. Porozmawialiśmy o geopolityce. Kiedy dorosnę, chciałbym zostać telewizyjnym specjalistą od geopolityki. Złą informacją jest, że będzie to trudne. Dorośnięcie. Bo – jak widać – zostanie telewizyjnym specjalistą od geopolityki, jest nawet zbyt proste.
3. W jutrzejszej Gazecie: ciąg dalszy protestu gorzowskich ratowników. Skarb sprzed czterech tysięcy lat znaleziony przez rolnika, któremu przeszkadzała kamieni kupa. Chciałem dać tytuł – „Kobiety wolą brąz”, ale nie pasował. Wszystkie skarby z epoki brązu znajdują u nas ostatnio mężczyźni. No i o tym, co zrobić, żeby nie stać pół godziny przed kolejowym przejazdem.
Przez dom przewinęła się Rudzia. Coś tam dziubnęła i poszła. Kocięcia nie było.
Dooglądaliśmy „Home before dark”. Pierwowzór bohaterki miał na nazwisko Lysiak. Złą informacją jest, że to jednak zły jest film.
środa, 18 sierpnia 2021
17 sierpnia 2021
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz