wtorek, 14 września 2021

13 września 2021


1. –Im więcej słów pan wypowiada, tym bardziej widać, że nie ma pan nic do powiedzenia – powiedział Mazurek do Cymańskiego. Trudno się z nim nie zgodzić. I to jest zła informacja. 

Koty czekały w kuchni przy swoich miskach. Okazało się, że poza suchym (które i tak było w misce) i resztką jakiejś starej „Doliny Noteci” nie mam im co dać. Pokręciły się chwilę i poszły. 
Chwilę później pod drzwiami na tarasie znalazłem martwą mysz. Bożena uważała, że koty w ten sposób chciały pokazać, że głodząc zmuszamy je do polowania, ja zaś pomyślałem, że koty widząc, że się w domu nie przelewa, postanowiły się podzielić zdobyczą.

2. Pojechałem do miasta, żeby zrobić zakupy kotom. Amazon już chyba prawie gotowy. Ani chybi zaczną likwidować zaraz kontenerowy biurowiec. Informacje o naborach pracowników wyciekają nawet z zamkniętej lodówki. Właściwie, gdyby szukali kogoś do prowadzenia mediów społecznościowych, to bym mógł aplikować. Mam jakąś praktykę. Swoją drogą, to że się tak ostro reklamują chyba znaczy, że mają problem z zebraniem załogi. Ciekawe co zrobią najpierw: podniosą stawki, czy zaczną się reklamować po ukraińsku. Chyba, że już się po ukraińsku reklamują, tylko dobrze targetują ten przekaz. 

Kupiłem w Rossmanie saszetek mnóstwo, w jakimś dziwnym sklepie typu dyskont kupiłem mnóstwo baterii za jakieś grosze. W Tesco, którego zaraz nie będzie, ptasie serca dla kotów. No i się musiałem chwilę po mieście pokręcić, bo czekałem aż mi przyjdzie e-recepta. Chwila trwała godzinę z kawałkiem. Mam wrażenie, że dwie na trzy spotykane osoby mówiły po ukraińsku lub rosyjsku. 
Byłem na targu zwanym rynkiem. Kupiłem śliwki. I wieszak, który Bożena zarezerwowała w „Atelier u Iwonki”. W końcu przyszła recepta. Lek trafiłem w drugiej aptece. I w ten prosty sposób z 45 minut, które miał trwać wyjazd, zrobiło się godzin trzy. I to jest zła informacja. 

3. Wróciłem do domu. Nakarmiłem Kocia. Kocię, które spało jak zabite, jak tylko usłyszało mlaskanie – zerwało się na równe nogi. Znikąd pojawiła się też Rudzia. 
Złą informacją jest, że najedzone Kocię zaczęło się bawić martwą myszą. I nie robiło tego w czysty sposób. 
Ruszyłem do Warszawy. Omijając Kulczyka udało mi się nawet całkiem sprawnie dojechać. W Warszawie bardzo ciekawa rozmowa, z – ze spotkania, na spotkanie – coraz bardziej interesującym rozmówcą. 



2 komentarze:

  1. Przynoszenie myszy to nie jest kwestia głodu. Moja Mama opowiadała o kocie którego kiedyś miała - któregoś ranka kot głośnym miałczeniem chwalił się ułożonymi jak pod linijkę kilkunastoma myszami.

    OdpowiedzUsuń
  2. W prawdzie jedzenie przez koty surowego mięsa, a zwłaszcza wieprzowiny , nie jest polecane przez znających się na rzeczy, ja od wielu lat karmię swoje koty sercami wieprzowymi.
    Żadnemu z moich kotów nie zaszkodziły.
    Polecam.

    OdpowiedzUsuń