1. Tak, jak przewidywałem – obudziłem się nieprzytomny. Budzikiem się obudziłem. Okazało się, że chwilę wcześniej dzwonił Misiek. Rudzia zaczęła rodzić. Rodziła i noworodki porzucała w różnych miejscach domu. Ich piski obudziły Miśka. Jeden (pewnie pierwszy) był zimny. Misiek go rozcierał. Później wsadził na chwilę do piekarnika. Noworodek się zrestartował. Urodziły się w sumie trzy. Zostały wsadzone do pudła. Rudzia nie była jakoś specjalnie nimi zainteresowana. I to jest zła informacja. Zobaczymy, co będzie jutro.
2. Byłem – wciąż nieprzytomny – na śniadaniu z Ważną Postacią. Postać z rodziną. Rozmawiamy. Dzwoni Misiek. W sprawie pokrwawionej podłogi. Mówię, żeby krew zbierał papierowym ręcznikiem i do pieca wrzucił. Rodzina Ważnej Postaci mówi, że gdyby się nie domyśliło, że o ślady kocie poporodowe chodzi, by się mogła poczuć niepewnie.
Turcja wyrzuciła wczoraj kilku ambasadorów. Z amerykańskim na czele. Niemieckim na dodatek. I jeszcze paroma unijnymi. Napisali list otwarty, w którym stwierdzili, że się im nie podoba jakiś wyrok tureckiego sądu. Turcy zachowali się w sposób zrozumiały. Złą informacją jest, że dla sporej części krajowych, naszych bliźnich – nie. Słowo „suwerenność” jakoś znikło z programu wychowania obywatelskiego (o ile taki przedmiot w ogóle istnieje)
3. W Beirucie nie ma już ulubionego piwa byłego kanclerza Niemiec. Było jeszcze wczoraj. I to jest zła informacja, bo nie udało mi się w tym roku go spróbować. Nie licząc dwóch butelek z Lidla. A to butelkowe jednak inaczej smakuje.
Ciężki i długotrwały wieczór w pracy. Żeby nie to, że doświadczenie mówi, że dzięki takim wieczorom nabywa się doświadczenia byłbym zły bardzo.
A, no i rano przeczytałem, że Andrzej Saramonowicz napisał, że nie należy się ode mnie domagać wrażliwości. Cytując klasyka: Mocna słowa, jak na twórcę „Lejdis”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz