1. Zacznę od informacji najgorszej. Dzień zakończyliśmy z jednym kocim oseskiem. Choć wcześniej nic na to nie wskazywało.
Rudzia się wciąż zachowuje, jak na kocią matkę przystało. Czyli leży. Z przerwami na posiłki
2. Cały dzień wybierałem się do miasta. Wybrałem się dopiero późnym popołudniem. I to jest zła informacja. Lepiej, gdybym panował nad czasem.
Wjeżdżając do Chociul, zauważyłem ciągnik. Nie jestem amatorem ciągników, więc nie rozpoznałem marki. W każdym razie: ciągnik z tych mniejszych. Ciągnik miał, od frontu, założoną łyżkę ładowarki. Czy jak się tam to nazywa. Łyżka była maksymalnie podniesiona. W łyżce stał pan. Po prostu stał. Można się było domyślać, że coś z tej łyżki majstrował z linią energetyczną nad nim. Majstrował wcześniej, bądź miał majstrować, bo w momencie, gdy go zauważyłem po prostu stał. I był to dość irracjonalny widok.
W sklepie „Action” wciąż przygotowania do Bożego Narodzenia. Wszystkich Świętych pominięto. Odważna biznesowo decyzja.
W „Mrówce” kupiłem pellet. W „Lidlu” mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Za to drogich. Chciałem odwiedzić naprawiacza kosiarek. Miał już zamknięte. Nic dziwnego.
Sporą część drogi do domu przejechałem za jakimś talibem bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Po niezabudowanym jechał 50 km/godz.
3. Jestem pod stałym wrażeniem „Morning Show”. Szczerze polecam tego allegrowicza.
„Inwazja” też fajna. Choć, jeżeli następny odcinek będzie jak poprzednie – zmienię zdanie.
Uciekam w seriale, żeby nie napisać o tym, że zadzwonił kolega z Warszawy i opowiedział dwie tak smutne historie, że lepiej niż je rozpamiętywać jest się skoncentrować na serialach.
Smutna wiadomość
OdpowiedzUsuńA co tam dzisiaj w pracy, panie Kędryna? Znowu zdalnie?
OdpowiedzUsuń