1. Plan był taki, że wcześnie wyjadę do Warszawy. Plan spalił na panewce. I to jest zła informacja. Jestem posiadaczem broni czarnoprochowej, więc wiem, co to za panewka. Z literatury, gdyż w moich czarnoprochowych broniach takiej nie ma.
2. Najpierw seria zebrań. Z przerwą na Żukowską u Mazurka. Nie pamiętam co było. Pamiętam, że było jak zwykle. Po serii zebrań udałem się do stołówki, żeby dokonać wymiany gum stabilizatora i łączników stabilizatora. Proste. Z tego wszystkiego zrobił się wieczór. Ruszyłem do Warszawy. No i chwilę po tym, jak ruszyłem, zawieszenie zaczęło się tłuc. Miałem zestaw kluczy i żabkę. Stanąłem, dokręciłem. Tłukło się mniej. Stanąłem, dokręciłem. Tłukło się mniej. Na BP, za Wrześnią, kupiłem komplet płasko-oczkowych. Udało się skręcić bardziej. Ale przez cały czas się dalej się coś tłukło. Muszę więc podjechać na stację jakąś diagnostyczną, żeby mi sprawdzili, co się tłucze. I to jest zła informacja, bo zrobię to dopiero w piątek. Czyli po powrocie.
3. Kolejną złą wiadomością jest, że jeżeli chcę dalej udawać mechanika – muszę sobie kupić narzędzie. A to nie są tanie rzeczy.
Po drodze słuchałem Stanowskiego, Mazurka i Mazurka ze Stanowskim. Jechałem powoli, więc miałem czas nadrobić zaległości. Mazurek ma respekt do profesora Krasnodębskiego. Profesor Krasnodębski ma tego świadomość i to wykorzystuje. Mazurek też ma tego świadomość, więc po Krasnodębskim zaprasza kogoś, z kim nie ma takiego problemu. W tym przypadku panią Kidawę-Błońską.
Ani Stanowski sam, ani z Mazurkiem nic nie powiedział o tym, kiedy wyślą mi „Kmioty Polskie”. Ileż można czekać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz