1. Nie chciało się mojej osobie wstawać, więc nie wziąłem pasywnie udziału w niedzielnych politycznych nawalankach. Swoją drogą, ciekawe, czy krzyczenie na telewizor nie zmienia sytuacji. Czy już nie jest to udział aktywny.
W ogóle dziwny dzień, gdyż i od Twitterów sobie wziąłem wolne. Więc nie wiem, co się na świecie dzieje. I nawet nie wiem, czy mi to przeszkadza, a to jest akurat zła informacja.
2. Zawieźliśmy Józkę na dworzec. Pociąg spóźniony był tylko o cztery minuty.
Na dworcu stoją kosze na śmieci. Z pleksi. Jak urny. Wyborcze urny. Logicznym uzasadnieniem przeźroczystości śmietników jest zagrożenie terrorystyczne.
–Wrzucił pan ładunek wybuchowy do śmietnika?
–Tak
–Dlaczego pan to zrobił?
–Bo go już nie potrzebowałem.
Albo: Sprawcę ukarano mandatem karnym, w kwocie 250 złotych. Wrzucił bombę biologiczną do zmieszanych.
Na dworcu, spod farby, wyszło parę liter, z których można wnioskować, że Świebodzin był przez chwilę Świebodzinem Wielkopolskim. Wydaje mi się, że historycznie powinien raczej być Śląskim. W 1945 najwyraźniej inaczej na to patrzono.
Na stacji stał pociąg. Elektrowóz Deutsche Bahn, czerwony. Richtung: Niemcy. Za nim, po horyzont (w związku z zamgleniem, nie było to zbyt daleko) wagony z volkswagenami. Z tym, że te volkswageny przodem w stronę Poznania.
Opowieści o tym, że w związku z przerwaniem łańcuchów dostaw zatrzymano w Europie produkcję samochodów są najwyraźniej przesadzone.
Znikły tabliczki zabraniające przechodzenia przez tory. Pojawiły się nowe, sugerujące, by się strzec pociągu. Polska w coraz większym stopniu staje się oazą wolności.
Piszę te wszystkie rzeczy, bo liczę na to, że mi się przypomni coś, co koniecznie miałem napisać. Raczej mi się nie przypomni. I to jest zła informacja.
3. Z niewiadomych przyczyn doznałem przypływu energii. Zdjąłem drzwi z górnej łazienki i zestrugałem je od spodu. Przez ostatnich z dziesięć lat się zamykając, wydawały w związku z podłogą denerwujący dźwięk. (Najwyraźniej nie aż tak denerwujący). Udało mi się je również założyć. Nie dostrugałem ich wystarczająco. Znaczy słychać ich związki z podłogą bezpośrednio przed samym zamknięciem. Do tego bardzo cicho. Porównując sytuacje sprzed i po struganiu, obawiam się, że energia, by dostrugać do końca zbierze się we mnie za jakieś tysiąc lat. I to jest zła informacja, gdyż nie jest powiedziane, że elektryczny strug z Lidla wcześniej się nie popsuje.
Kupiony w nieodżałowanym Tesco żeliwny garnek świetnie się sprawdza w duszeniu pieczarek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz