1. Zwykle mi się nie udaje uruchomić po zimie kosy spalinowej. Podobnie było dzisiaj. Ciągnąłem za sznurek i ciągnąłem, a efekty były żadne. Nie znam się na gaźnikach. Nawet tych bardzo prostych. I to jest zła informacja.
2. Uruchomiłem kosiarkę-traktorek. Zacząłem kosić zeszłoroczną trawę. Z niezłym nawet skutkiem. Skosiłbym cały kawałek między remizą a stołówką, ale się okazało, że mi się ≠ nie wiedzieć czemu – kosiarka zapaliła. Żywym ogniem. Zwarcie jakieś, czy co. Zanim zauważyłem, od płonącej kosiarki zapaliła się trawa sucha. Trawa płonęła, kosiarka płonęła, a ja szukałem gaśnicy. Pierwsza nie działała. Druga działała trochę. Udało się kosiarkę zgasić, zanim się zapalił zbiornik paliwa. Ze dwanaście litrów benzyny. Gaszenie trawy trwało. Część dało się zadeptać. Część musiała się wypalić. Tak, czy inaczej udało się ogień opanować. Złą informacją jest, że w kosiarce spaliła się wiązka i nie da się jej uruchomić, a naprawiacz kosiarek chyba jeszcze nie doszedł do siebie.
Muszę kupić ze dwie gaśnice. Albo lepiej trzy.
3. Znowu zadziwiająco dużo ludzi chciało ze mną koniecznie rozmawiać o moim poprzednim miejscu pracy. A ja, nie mając nic do powiedzenia, mogłem się cieszyć, że nie muszę szukać jakichś wytłumaczeń. Niektórzy nie mają szczęścia. Niektórzy mają pecha. Niektórzy mają pecha gigantycznego. W tym przypadku rozmiar pecha jest taki, że bym się nie zdziwił, gdyby Watykan w przyszłym roku wypowiedział nam konkordat.
Złą informacją jest, że nasze gwiazdy dziennikarstwa już winią – Bogu ducha w tym przypadku winne – Służby.
Tu link do mojego wczorajszego tekstu z Kyiv Post:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz