1. Śniła mi się lubuska pani kurator. Briefing. Nad jakąś rzeką. Nie wiedziałem, kto to jest. Zapytałem, ktoś podpowiedział. I dotarło do mnie, że jest nawet całkiem do siebie podobna, choć ubrana zadziwiająco, jak na siebie, byle jak.
Złą informacją jest, że nie pamiętam, czego briefing dotyczył. A mogło to być coś ważnego.
2. Pojechałem do Zielonej. Promem. Skrótem przez las. Lasy by mogły coś z tą drogą zrobić, gdyż zbytnio jest ona dziurawa. Wody w Odrze wciąż dużo.
Suburban nadawał się do tego, by kontynuować przerwany w październiku proces rejestrowania go. Przez całą swoją dotychczasową historię, jeździł z masą własną w dowodzie wynoszącą zero, Rzeczywistość się zmieniła. Teraz zero już być nie może. Pojechałem na wagę. Do Centrozłomu. Zapłaciłem sześćdziesiąt parę złotych. Wyszło dwie tony sześćset. Później pojechałem do stacji kontroli pojazdów. Gdzie było bardzo miło, lecz czasochłonnie, gdyż pan diagnosta opowiadał całe swoje życie. Zaczął od końca. Doszedł do wojska, w którym czarną wołgą woził jakiegoś generała.
W każdym razie, mam już komplet dokumentów.
Złą informacją jest, że skrzynia ciąż działa na tylko dwóch biegach.
3. Wieczorem pojechaliśmy do Lidla. Po raz pierwszy, od uruchomienia automatycznych kas była zainteresowana rozwiązywaniem problemów generowanych przez te kasy pani. A Lidl jakby sankcjami dotknięty. Półki pustawe. Asortyment ograniczony. Ciężkie czasy. I to jest zła informacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz