1. Lewicki u Mazurka. Mam wrażenie, że w pewnym momencie do Roberta dotarło, że Lewicki to jednak amerykanista, więc to, co ma do powiedzenia nie ma specjalnego znaczenia. I skończył rozmowę.
W związku z niewyraźnym samopoczuciem zrobiłem sobie test. Wyszedł negatywny. Złą informacją jest, że po raz pierwszy – a testów robionych miałem kilkanaście – rozkrwawiłem sobie nos. Taka przygoda na koniec pandemii.
2. Po serii porannych urzędowych spotkań udałem się z Einarem do Muzeum Powstania Warszawskiego. Przyjęło mnie aż trzech dyrektorów. Było, jak zwykle, interesująco. Dyrektorowi Ołdakowskiemu przybyło pamiątkowych desek. Pochwalił się oprawioną jedną trzecią przeciwpancernego pocisku z Leoparda. Ale nie ma wciąż dedykowanej armatki z odłamków.
Odkryłem, że naprzeciw Muzeum jest Muzeum Nurkowania. Dyrektor Ołdakowski powiedział że Muzeum Nurkowania korzysta z lokalizacji – często trafiają tam goście, którzy się nie dostaną do jego muzeum.
Do domu wróciłem z Azamatem. Ciekawe, czy istnieje lingua franca Środkowej Azji. I nie chodzi mi o rosyjski. Czy są jakieś (arabskie?) słowa, które wszyscy rozumieją. Azamat zapytał, że może odebrać telefon. Dzwoniła jakaś pani. Wcześniej Einar rozmawiał bez pytania. Z jakimś panem. Kolejny język, z którego nic nie rozumiem. I to jest zła informacja.
3. Wywiązałem się z ubiegłorocznego zobowiązania. Z rok temu prawie, głupio się założyłem z Konradem Piaseckim i przegrałem.
Później spotkałem się z urzędnikiem wysokiego szczebla, który wpadł na chwilę w drodze na pogrzeb. Dość nietypowy, gdyż nieboszczyk zmarł był dwa lata temu. Później z urzędnikiem nieco niższego szczebla zjedliśmy po placku w „Prodiżu Warszawskim”. Jadałem lepsze. I to jest zła informacja, gdyż restaurację poleca TripAdvisor.
A naprawdę złą informacją jest, że zamiast iść spać, oglądam „Siedem”. A to nie ma sensu, bo i tak za chwilę przerwę, bo nie chcę oglądać finału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz