1. Warszawa pozbawia mnie sił. Wyjeżdżam z niej od wtorku. Nieskutecznie.
We wtorek u Mazurka był Kukiz. Jedyna ciekawą ciekawą rzeczą, o której chciał powiedzieć był projekt ustawy o dostępie do broni. Mazurek skutecznie mu to uniemożliwił, mówiąc, że nikogo to nie interesuje. I to jest zła informacja, bo wszyscy, z którymi o tym rozmawiałem byli niepocieszeni. We środę u Mazurka była Kidawa-Błońska. Można było odnieść wrażenie, że Mazurka wyprowadziła z równowagi bezsilność. Nie był w stanie wyegzekwować odpowiedzi na chyba żadne pytanie. Rozmowa miejscami była śmieszna, choć bardziej jednak smutna. I to jest zła informacja.
We czwartek był dr Dębski. Złą informacją jest, że nie miałem czasu całej rozmowy wysłuchać.
2. We wtorek byłem w Centrali – w Mordorze. We środę też byłem. Jeździłem tam metrem i tramwajem. Czyli robiłem coś, czego unikałem przez lata. Wyjedzie człowiek na prowincję i nagle zmienia mu się stosunek do zdobyczy cywilizacji. W nocy z wtorku na środę pisałem komentarz, to premierowego „Pulsu“ – dodatku do naszych gazet. Jestem z tego komentarza zadowolony. O przemówieniu Bidena jest. Złą informacją jest, że się nie da go raczej przetłumaczyć na angielski. Zbyt wielu przypisów wymaga. Tak czy inaczej, raczej się skończą zaproszenia do amerykańskiej ambasady.
Byłem w saunie. I na siłowni. Na siłowni – do towarzystwa. Ale jak już tam siedziałem, to zacząłem ruszać jakąś maszyną. I od tego ruszania przestały mnie boleć plecy. Plecy przestały. Zaczęły ręce. I to jest zła informacja, bo dalej bolą.
No oglądałem też mecz. Ten mecz. W Elektrowni na Powiślu oglądałem. Elektrownia lepsza niż Koszyki. Nie wiem dlaczego tak mi się wydaje. I nie chce mi się tego analizować. Mecz był interesujący. Zwłaszcza pod koniec. Zastanawiałem się, czy piłka zamieni się boks, czy się zamieni w zapasy.
Dwa dni z polityką. Na koniec drugiego zaczął padać śnieg. Powinienem zacząć pisać pamiętniki. Choć nie ma to sensu, bo gdybym napisał i opublikował – nikt by nie uwierzył.
3. Jechałem dziś (we czwartek) rano na wywiad. Pod Raszyn. Ruszyłem auto. Najpierw próbowałem skręcić w Niepodległości. Nim skręciłem dotarło do mnie, że nie jadę do Mordoru. Później pojechałem w aleje Jerozolimskie. Koło Zachodniej dotarło do mnie, że nie jadę do domu. W końcu dojechałem. Bardzo ciekawa rozmowa. Później spóźniony jechałem do Muzeum Powstania, by wywiadować Dyrektorów. Też ciekawa rozmowa. Perfidny plan, by Dyrektorzy rozmawiali ze sobą prawie się udał.
Złą informacją jest, że nie udało mi się dziś wyjechać. Ale przynajmniej zapakowałem samochód.
Na zdjęciu: dedykowana armatka z odłamków.
Odcinek pt. Codziennie jeden negatyw.
OdpowiedzUsuń