1. Nim zdążyłem na dobre zasnąć, już mnie obudziło. I to jest zła informacja. W związku z tym nie będę opisywał czym zajmowałem się przed piętnastą.
2. Chwilę po piętnastej usiadłem w fotelu golibrody. Siadając, byłem przekonany, że wstanę zeń w trzy kwadranse. Niestety, golibroda stanął w jednym szeregu w utrudniającym poprzez praktykowanie szwedzkiego strajku, przyjazd do Warszawy, potencjalnym uczestnikom marszu Prawa i Srawiedliwości, funkcjonariuszom Inspekcji Ruchu Drogowego. Golibroda trzymał mnie na fotelu prawie dwie godziny. Bardzo się swoimi działaniami przejmował, nie zdając sobie sprawy z tego, że się przez pięćdziesiąt z okładem lat nauczyłem tego, że włosy odrastają, więc do efektów pracy golibrody mam wynikający z tego dystans.
W każdym razie, na marsz dotarłem z godzinnym prawie opóźnieniem. Nie będę dam się namówić na dyskusję: ilu ludzi brało udział. Otóż brało bardzo dużo. Złą informacją jest, że – jak zauważył Krzysztof Stanowski – nie ma dziś w Polsce ni jednej służby, która by była na tyle wiarygodna, by bezdyskusyjnie stwierdzić, ilu ludzi brało w manifestacji udział. W każdym razie, z mojego pubktu widzenia, dużo.
W czasie, gdy siedziała na golibrodzkim fotelu, Głowa Państwa ogłosił, że rozpoczyna procedurę ułaskawienia Kamińskiego, wąsika et consortes. Przez moment poczułem się zagubiony. Przez moment, nim dotarło do mnie, że w ten sposób PAD testuję rząd. Stwierdzili, że nie honorują ułaskawienia w trybie abolicji indywidualnej, to w takim razie rozpocznie procedurę w trybie, który nie budzi ich wątpliwości, by sprawdzić o co chodzi. Jeżeli o praworządność, to osadzeni zostaną natychmiast zwolnieni, jeżeli o politykę, to niekoniecznie.
3. Spod KPRM udałem się do Muzeum Powstania Warszawskiego, na promocję „Transnarodu” dr. Sokołowskiego. Dyskusja była interesująca, choć nie będę jej tu przytaczał. W każdym razie dyr Ołdakowski zawiózł nas po niej do Beirutu. Złą informacją jest, że dr Sokołowski bardzo szybko odpadł. Ale nim odpadł, przyznał się do tego, że opisywany kiedyś przeze mnie napis naprzeciw naszego liceum onże własnoręcznie dokonał. Wrócę jeszcze do tego tematu.
Dr Sokołowski odpadł, a ja najpierw – jak to częściej niż czasem bywa – wszedłem w dyskusję z byłym pracownikiem Komisji Europejskiej, o polskim Deep State (był niż ja trzeźwiejszy i mówił mądrze). Później, w zupełnie innej knajpie, rozmawiałem z prawdziwym oenerowcem, a w każdym razie człowiekiem o postoenerowskich poglądach. Życie miejskie dostarcza wiele rzadko spotykanych na wsi doznań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz