1. Jak nigdy chyba, udało mi się wyjechać z Warszawy zgodnie z planem. Trasa przyjemna, śnieg, deszcz, deszcz ze śniegiem. Normalka. Niestety pasażer palący i to jest zła informacja, bo trzeba było robić dodatkowe postoje.
2. Zadzwonił mój ojciec. Podzielić się wrażeniami po wywiadzie premiera Tuska. A konkretnie wątpliwością, która się wzbudziła u niego, gdy usłyszał, że Jacek Rostowski powiedział panu premierowi, że w Wielkiej Brytanii za przedstawianie sądowi fałszywych dokumentów grozi nawet dożywocie. Ojciec mówił, że przecież niemożliwe jest, by brytyjskie służby specjalne, nie mogły swojemu agentowi wypisać fałszywego paszportu.
Można odnieść wrażenie, że większość komentujących sprawę panów Kamińskiego, Wąsika et consortes, powtarza bezwiednie, że odpowiadają oni za fałszowanie dowodów w sprawie, a to nieprawda. Fałszywe dokumenty potrzebne były agentom do prowokacji. Dla sądu problemem nie było istnienie tych dokumentów, problem polegał na tym, że wytworzyła je CBA, która wtedy nie miała takich uprawnień. Gdyby dla CBA wykonała je inna służba, nie byłoby problemu. Donald Tusk, podczas wywiadu, przy milczeniu rozmawiających z nim dziennikarzy, mijał się w tej sprawie z prawdą. I raczej nie tylko w tej, bo trudno uwierzyć, że prof. Bodnar się przejęzyczył, mówiąc, że prokurator krajowy powołany został decyzją premiera.
Ludzie jednak lubią być okłamywani. I to jest zła informacja.
3. Za Ołobokiem, za zakrętem śmierci (gdzie już za mojej świadomości zginęło parę osób), w zadymce, na środku drogi stał człowiek. Po przepakowaniu auta udało się zrobić miejsce i wepchnąć go do środka. Bogu dzięki, trzeźwy był na tyle, by pokazać, gdzie mieszka. Pasażer mój przekonany jest, że uratowaliśmy mu życie, bo i samochód jakiś mógł go trafić, i w rowie by mógł zasnąć przysypany śniegiem. Mnie tam się wydaje, że pijanym zwykle Bóg krzywdy nie daje zrobić.
W domu się okazało, że piesek od dwóch dni, na spacerach daje excusez le mot w dupę, wchodząc w niepotrzebne awantury z innymi, przebywającymi za ogrodzeniami, pieskami. I to jest zła informacja, bo teraz ja będę musiał brać w tym udział.
Czytam Pana od dawna (gdy pracował Pan w KP RP), ale dopiero niedawno zorientowałem się, że jest Pan człowiekiem z mojej dzielni - czyli Lubuskiego, zwanego dawniej Środkowym Nadodrzem :-)
OdpowiedzUsuńJako Gubiniak, pozdrawiami!