1. Mastalerek nie potrafił wyjaśnić Mazurkowi dlaczego Prezydent w taki, a nie inny sposób doprowadził do uwolnienia Wąsika i Kamińskiego. I nie chodzi o to, że się tego nie da wyjaśnić, chodzi o to, że z tym wyjaśnieniem sobie nie poradził. Prawda jest taka, że u Mazurka nie jest łatwo, ale w związku z tym, nie każdy się decyduje, by do Mazurka iść. Mastalerek poszedł. A – jak wiedzą prawnicy, chyba, że się nazywają Kaleta i nie mieli łaciny – volenti non fit iniuria.
Prezydent ma dwie drogi ułaskawienia. Jedną wskazuje Konstytucja, drugą Kodeks Postępowania Karnego. W 2015 roku ułaskawił drogą pierwszą. Wybaczą Państwo eufemizm – nie wszystkim się to spodobało. Teraz, po osadzeniu panów, wzywano Prezydenta, by to ułaskawienie powtórzył. Problem polega na tym, że skoro Konstytucja nie przewiduje żadnego ograniczenia (poza tym, że nie można ułaskawiać skazanych przez Trybunał Stanu) tej prerogatywy, a postanowiono ją ograniczać, nie było żadnej gwarancji, że po powtórnym ułaskawieniu panowie by wyszli na wolność. Prezydent zdecydował się na drug drogę. Tę opisaną w Kodeksie, gdyż wymaga ona uczestnictwa Prokuratora Generalnego, trwa ona dłużej – jak długo, zależy od chęci rzeczonego prokuratora, ale w związku z jego w niej udziałem, trudno by mu było opowiadać o tym, że jest nieważna.
Innymi słowy, skoro nie zadziałała jedna procedura, zamiast ją bez gwarancji sukcesu powtarzać, wybrano drugą, która jak widać, okazała się skuteczna.
Pod koniec rozmowy Mazurek zaczął cisnąć w kwestii krystaliczności Kamińskiego. Że wiceministra W., w sprawie wiz, policja zatrzymała dopiero, kiedy Kamińskiego przestał być ministrem. Mastalerek słusznie, choć nieprzekonująco, tłumaczył, że to właśnie nadzorowane przez Kamińskiego służby sprawę wykryły. Nie powiedział oczywistej rzeczy: wiceminister W. miał immunitet, więc go zatrzymać nie można było. A Sejm pod koniec kadencji pracował w taki sposób, że mało prawdopodobne by było, żeby zdążył go tego immunitetu pozbawić. Zresztą wniosek o pozbawienie immunitetu składa Prokurator Generalny, który się nie nazywał Kamiński. Więc pretensje zupełnie nie w tym powinny być kierowane kierunku.
Nie była z punktu widzenia Pałacu najlepsza rozmowa. I to jest zła informacja, bo niby mnie to nic nie powinno obchodzić, a jednak obchodzi.
2. Cały dzień spędziłem chodząc po różnych ważnych miejscach i rozmawiając o polityce. Złą informacją jest, że nie za bardzo mogę o tych rozmowach pisać. Napiszę tylko pikantną plotkę o pewnej państwowej instytucji, którą demokratyczna władza chciała praworządnie odzyskać. Miała nawet poważnego kandydata, by tą instytucją kierował. Miał kompetencje, gdyż kierował nią już wcześniej. Prawie się udało, jednak w ostatniej chwili wyszło, że został skazany prawomocnym wyrokiem, za malwersacje, jakich dokonał kierując tą instytucją wcześniej. I to przez paleosędziego, więc trudno uznawać wyroku za nieobowiązujący. Do tego jakiś państwowiec (jakże inaczej nazwać kogoś, kto ratuje właściwego ministra przed kompromitacją) przypomniał historię zdjęć przyrodzenia, które rzeczony kandydat wysyłał swojej pracownicy, a ta pracownica postanowiła się tymi zdjęciami podzielić ze światem. W każdym razie poważny kandydat przestał być kandydatem, a instytucją wciąż kierują pisowskie złogi. Choć w tym akurat przypadku z PiS-em nie mają one (te złogi) specjalnie wiele wspólnego.
Swoją drogą naprawdę nie mogę zrozumieć, jak dorosły człowiek może komuś wysyłać zdjęcia swojego siusiaka. To nie jest kraj dla starych ludzi.
3. W innej instytucji widziałem fragment konferencji premiera Tuska. Mówił, że PiS jak przejął władzę, to natychmiast upolitycznił media, a że koalicja je odpolitycznia. Akurat chwilę wcześniej usłyszałem o kilku likwidatorach regionalnych rozgłośni radiowych. I ich apolityczności. Na przykład Radio Zachód likwiduje były prasowiec pani marszałek (dziś poseł) Polak, działacz Platformy Obywatelskiej.
Mamy więc kilka możliwości:
– Donald Tusk uważa, że politycy PO to nie są politycy, że politycy to są wyłącznie politycy związani z PiS;
– Donald Tusk nie wie, jak wygląda obsada stanowisk likwidatorów regionalnych rozgłośni;
– Donald Tusk wie, jak wygląda obsada stanowisk likwidatorów regionalnych rozgłośni, ale uważa, że jego wyborcy mają do niego zaufanie i nie będą tego sprawdzać.
Nie wiem, co wybrać i to jest zła informacja.
Strasznie męcząca ta Warszawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz