1. Złą informacją jest, że się położyłem koło czwartej. Gorszą, że niewiele później zadzwonił do mnie kolega, który podróżował przez Polskę drogami szybkiego ruchu i mu się chyba nudziło. W każdym razie, w dzień wszedłem nieprzytomny.
2. U Mazurka występował minister nauki. Złą informacją jest, że to było bardzo śmieszne. Mazurek w pewnym momencie, właściwie przestał zadawać pytania, a pan minister brnął i brnął. Usłyszałem później, że to całkiem sprawny samorządowiec. Typu: z każdym się dogadam. Pytanie: czy jest to wystarczająca kompetencja do pełnienia takiej funkcji. Odpowiedź: po tej rozmowie – nie.
3. Złą informacją jest, że mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jaki kryzys wygenerowała pani minister klimatu i innych podobnych rzeczy. Nazywanie pani Hennig-Kloski w ten sposób, jest oczywiście pretensjonalne, ale nie che mi się sprawdzać, jak się to ministerstwo teraz nazywa.
Pani minister ma szanse na medal odwróconego Midasa. Znaczy kogoś, kto co dotknie, zamienia się nie w złoto, tylko wręcz przeciwnie. Najpierw były wiatraki. Później brukselska zgoda na obniżenie emisji CO2. Teraz mamy problem z lasami. Tymi państwowymi.
Na początek muszę się podzielić doświadczeniem, które nie jest oczywiste dla mieszkańców miast. Otóż las to jest takie pole, jak pszenicy, z różnicą taką, że żniwa się odbywają co kilkadziesiąt lat. No więc nazywana ministrą, pani minister zakazała Lasom Państwowym wycinanie drzew. Zrobiła to bezmyślne, czyli nie sprawdzając wcześniej potencjalnych efektów jej decyzji. Najpierw się okazało, że spora część mieszkańców Bieszczad została w ten sposób pozbawiona środków do życia, gdyż wszyscy pracowali wcześniej w lesie, później się okazało, że zakaz wycinki pozbawiał ludziom taniego, ekologicznego opału. Ekologicznego, gdyż biomasa (czyli drewno) jest z punktu widzenia Komisji Europejskiej neutralna klimatycznie. Ludzie od niej odcięci, będą palić węglem. A węgiel neutralny klimatycznie nie jest.
Jak co dzień, zwiedziłem kilka centralnych instytucji. Niektóre udają, że wciąż mamy święta. Nie udało mi się wejść do Sejmu, gdyż strażnicy nie mogli jakoś zweryfikować mnie po nazwisku. A na koniec dnia wziąłem udział w imprezie byłych funkcjonariuszy rządowej administracji.
Strasznie męcząca ta Warszawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz