1. Okazuje się, że trzy dni w Warszawie to dla mnie już przesada. I jest to zła informacja.
2. Znowu dzień rozmów, o których raczej nic nie mogę napisać. I to jest zła informacja, bo rozmowy były bardzo ciekawe. Cóż, gdybym je opisał, pewnie niemiałbym szans na przeprowadzenie następnych takich. Właściwie o jednej mogę coś napisać. W Sejmie rozmawiałem z jednym z moich ulubionych operatorów. Operatorem z TVN24. Operatorzy telewizji informacyjnych to dość specyficzni ludzie. Widzą bardzo dużo, a zwykle mają do tego bardzo spokojny stosunek. A jeżeli coś komentują, to raczej półsłówkami. My akurat rozmawialiśmy pełnymi zdaniami, z tym że o geopolityce. O perspektywie wygranej Trumpa, do której nie podchodzę tak histerycznie, jak większość komentatorów, opowiadających, że stanie się wtedy coś strasznego. Uważam, że nie wiemy co się stanie. A doświadczenie z lat poprzedniej Trumpa prezydentury wcale nie jest dla nas takie złe. Per saldo – dla Polski był to prezydent nie tak ważny, jak Wilson, ale co najmniej na poziomie Reagana. Ilość nierozwiązywalnych spraw, które udało się za jego czasów załatwić, jest naprawdę wielka. Wystarczy, że gdyby nie podpisane wtedy umowy, Amerykanie nie mogliby, w takim tempie, przerzucić do Polski takiej liczby żołnierzy, jak w lutym 2022 roku. A te opowieści o niszczeniu przez Trumpa NATO… są prawdziwe o tyle, o ile NATO ma służyć do tego, by niemiecka gospodarka była chroniona za pieniądze amerykańskiego podatnika. Wyłącznie amerykańskiego.
Jest taki żart o tym, jak Trump negocjował podniesienie wydatków na bezpieczeństwo, na jednym ze szczytów. Pierwszego dnia zapytał: Niemcy, ile wydajecie na obronność? Niemcy: jeden procent. Trump: Jeżeli nie będziecie płacić 10% PKB, wyprowadzam wojsko z Europy. I wyszedł z sali. Niemcy poleciały do mediów, by jęczeć, że Trump niszczy NATO, że koniec świata etc. Następnego dnia Trump pyta: No jak, podnosicie wydatki na bezpieczeństwo? Niemcy: Na tak, ale możemy tylko do 1,5% PKB. Trump: OK. I w taki sposób doprowadził do zwiększenia wydatków o połowę. Niby żart, ale nie bez oparcia w faktach.
3. Później, ale to już w Mordorze, jeszcze widziałem załamanie nerwowe jednego z kolegów redaktorów. Rozmawialiśmy, w tle szemrała telewizja informacyjna. Szemrała na temat usunięcia znaku Polski Walczącej ze ściany Ministerstwa Środowiska. Szemrała zastanawiając się, czy to celowe, czy przypadek, czy to zbrodnia na miarę zdrady stanu, czy nieodpowiednie zachowanie technicznego pracownika. Trwało to szemranie i trwało. W pewnym momencie kolega redaktor nie wytrzymał i zakrzyknął: Czym my się zajmujemy! Bo on akurat zajmował się kwestiami bezpieczeństwa. Ryzykiem rosyjskiego ataku na wschodnią flankę NATO, dyskusją na ten temat w krajach, które zaczynają przygotowywać swoich obywateli na wypadek wojny, mimo iż nie graniczą z Obwodem Królewieckim.
U nas tymczasem – jak usłyszałem gdzie indziej, i to jest zła informacja – w Ministerstwie Obrony Narodowej nie podzielono obowiązków, nie osadzono wielu ważnych stanowisk. Za to wojsko zaangażuje się w WOŚP. Siema!
Miałem wyjechać wcześnie. Wyjechałem późno. Do tego, przez sporą część drogi, próbowało mnie z niej zwiać. Nieskutecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz