wtorek, 20 lutego 2024

20 lutego 2024


 1. Od świtu hałasowano za okniem. Panowie ustawili kontener. Taki z drzwiami. I toi toi'a. Po 10:00 pozamykali się w szoferkach i zaczęli jeść. Koło 12:00 pojechali. Tym razem zostawili jeszcze koparko-ładowarkę. Zobaczymy co zostawią jutro. 

U Mazurka, Wipler powiedział, że Putin ma milionową armię na terenie Ukrainy. Chyba jednak nie ma. Swoją drogą, w radio, Wipler brzmi bardzo podobnie do Mastalerka. Ciekawe, czy nauki pobierali u tego samego mistrza, czy to jest pokoleniowe. 

Próbowałem posłuchać wczorajszych obrad Pegasusowej komisji. Jakoś nie dałem rady. Było zbyt nudno. I to jest zła informacja, bo może później było coś sensacyjnego. 

Na i.pl trafiła rozmowa z generałem Kraszewskim. Jeżeli ktoś nerwowo potrzebuje przeczytać, że wojny nie będzie, polecam. Tu link.


2. Próbowałem uruchomić kosiarkę. Najpierw spuściłem paliwo z gaźnika, później zalałem zbiornik dziewięćdziesiątką ósemką. Później naładowałem akumulator. Później podpiąłem kablami do akumulatora odpalonej Lawiny. Wszystko na nic. Rozrusznik nie chce nawet ruszyć. 
Kosiarka jest już z nami prawie siedemnaście lat. Wydawało mi się, że jest wieczna. Znaczy wiecznie nie do końca sprawna, ale użyteczna. Przyjdzie władować ją na przyczepkę i zawieźć do fachowca. I to jest zła informacja, bo wyraźnie skracają się interwały pomiędzy kolejnymi jej u fachowca wizytami. 

3. Obejrzeliśmy dwa filmy. Pierwszy właściwie wyparłem. Szwedzki na Netfliksie. O tym, że się przez szkody górnicze zapada Kiruna. Amerykanie by tego tak nie spierdolili. W każdym razie, jeżeli w Szwecji jest jak na filmie, znaczy, że nie opanowali tam sztuki zbrojenia betonu.
Później był drugi. Z tym amerykańskim aktorem, który ma siostrę, która grała w filmie o początku branży porno w Nowym Jorku i się jakoś tak dziwnie nazywa. Film pod tytułem „Demolition”, o panu, któremu żona ginie w wypadku samochodowym, na chwilę przed śmiercią czepiając się w kwestii lodówki, w której cieknie woda. Swoją drogą, ta woda, bo później ją widzimy, kapie w dziwnym jak na lodówkę miejscu. Woda w lodówce pojawia się, kiedy grzałka zaczyna odszraniać parownik. Parownik zwykle jest z tyłu, a tam ciekło z góry. Niby zamrażalnik był u góry, czyli musiał mieś swoją grzałkę. Czyli się musiał zapchać odpływ. Bohater nie znał się na lodówkach. Swoją rozwalił na kawałki, jak i różne inne rzeczy. Łącznie z domem. Jedna rzecz nie trzymała się kupy – nie rozwalił porsche, którym jeździł. 
Złą informacją jest, że – wstyd się przyznać – lubię takie amerykańskie filmy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz