1. Mazurek czepiał się Matysiakównej. Spałem, więc nie jestem w stanie przytoczyć. Zarzucał jej brak logiki w działaniu Razemków. Ale coś mi nie pasowało w jego logice. Do nich miał pretensje, że głosują z rządem, którego nie popierają, a nie miał pretensji do PSL-u, który częściowo nie głosował z rządem, który popiera. Ale w sumie nie jestem pewien, czy to było tak, bo spałem.
Złą informacją jest, że się nie wyspałem.
2. Postanowiłem rozpocząć nowy rozdział w życiu. Nie napiszę o co chodzi, bo to dopiero za dwa tygodnie. Istnieje spora szansa na to, że będę sobie pluł w brodę, a na mnie pluć będą tysiące ludzi. Ale co tam.
Pojeździłem po Warszawie. Boltami (nawet mi się raz rodak kierowca trafił), tramwajem, potem jeszcze samochodem własnym. Jakoś mnie tym razem miasto do siebie nie przekonało. Przez pół dnia przyglądałem się twitterowej dyskusji, jaką wzbudził mój felieton o Pegasusie. Rozwalają mnie – muszę przyznać – ciągi logiczne, typu: skoro poseł Brejza mówi, że na tvp.info pokazano jego sfałszowany SMS-y, to jest niezbity dowód na to, że służby wgrały coś na jego telefon. Albo: skoro sędziowie wydawali zgody na użycie technik operacyjnych, to musi znaczyć, że Służby ich oszukiwały.
No i sędzia Tuleya. Najśmieszniejsze by było, gdyby się okazało, że to on się podpisał pod zgodą na inwigilację posła Brejzy. Cóż, nawet gdyby tak było, to się tego nie dowiemy. I to jest zła informacja.
3. Korki, później ruch na autostradzie. Jak to w piątek. Dopiero za Łodzią zaczęło się Ground Zero z ekscelencją Cichockim. Bardzo to było dobre. Sporo historii znałem. Tej o prezydencie Komorowskim, który nie wszedł do formatu Normandzkiego, bo… nie wszedł, nie znałem. Ubawiłem się, jak panowie sprawnie ominęli działalność (sprzed dekady) ministra Sikorskiego. Może dlatego, że zachowuje się on teraz niewiarygodnie wprost porządnie, odpowiedzialnie etc. Jakby był zupełnie kimś innym. Nie doszedłem do końca, bo dojechałem. Dosłucham może jutro.
Zaczęło samo się z siebie włączać ogrzewanie fotela kierowcy. To może być wina chińskiego włącznika. Ale może też innych rzeczy.
Przypomniało mi to dykteryjkę połowy lat dziewięćdziesiątych, którą usłyszałem od mojego ciut starszego kolegi, który pracował wtedy w firmie fonograficznej. Otóż lider zespołu muzycznego (bardzo popularnego) kupił sobie S-Klasę. To było bardzo upalne lato Przyjechał nią a był na jakimś strasznym poalkoholowo-narkotykowym kacu. Mówił, że chory jest, bo się z niego pot strumieniami leje. Mieli gdzieś z tym moim ciut starszym kolegą pojechać. Wsiadają do auta, lider zespołu muzycznego narzeka. Że umrze zaraz mówi. A mój ciut starszy kolega pyta: a czemu masz włączone ogrzewanie foteli. A tamten: Jakie ogrzewanie?
U nas też idzie lato. I to jest w tym kontekście zła informacja.
sobota, 24 lutego 2024
23 lutego 2024
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz