1. Zawsze jak mam wstać wcześnie, nie śpię. Znaczy śpię, tylko się co chwilę budzę i sprawdzam która jest godzina. I potem nie mogę zasnąć. Aż budzę się na jakieś czterdzieści minut przed budzikiem i się poddaję. Ale zamiast wstawać, sprawdzam, co się ciekawego wydarzyło. No i wciągnął mnie wykład o historii, jaki Putin wygłosił do Carlsona i jego milionów widzów. Wiem, że to uchodzić może za przykład reductio ad Putinum, ale świetnie się zgrał z tym w czasie nasz kochany premier, atakując republikańskich senatorów.
Stało się coś złego, bo Bóg wie ilu widzów, usłyszało o tym, że Polska współpracowała z Hitlerem i trudno od nich wymagać, żeby podeszli do tych słów krytycznie. A bardzo podobne jest, że im się to złożyło z tamtym dyplomatolskim tweetem. Nie ma co szydzić z Amerykanów, że nie znają historii naszej części Europy, kto z nas wie na przykład skąd się wzięło teksaskie hasło „come and take it”. Powinniśmy jakoś do tych ludzi dotrzeć, a w dyplomacji historycznej zbyt mocni nie jesteśmy. Najlepiej by było, gdyby ktoś sprawny wystąpił szybko u nieszczęsnego Carlsona. Kłopot polega na tym, że nie widać nikogo, kto by się starał, a i tak pewnie gdyby się udało, to głównym tematem rozmowy nie byłby pakt Ribbentrop-Mołotow, tylko nieszczęsny tweet. Ogólnie jest słabo. I to jest zła informacja.
2. No więc z tego wszystkiego wyszedłem z domu późno. No i się okazało, że audi rzuciło palenie. Mam podejrzenie, że to przez stare paliwo. Coś się z tą benzyną dzieje, że jak za długo postoi, to się robi problem. A to paliwo jeszcze z obajtkowej zniżki wakacyjnej. No więc audi nie chciało zapalić. Przeniosłem się do Lawiny. No i jeszcze cały cały czas padało coś zimnego i mokrego. Dojechałem za Kije i dogoniłem kolumnę oflagowanych traktorów. Przed Sulechowem kolumna połączyła się z inną i skręciła na starą drogę do Zielonej przez Cigacice. Udało mi się do sądu zdążyć na minutę przed terminem rozprawy. Po chwili się okazało, że rozprawy nie będzie. Z powodów proceduralnych. Wygrał współoskarżony kolega, któremu rolnicy zablokowali drogę koło domu. Następna rozprawa w kwietniu.
Tyle moje, że posłuchałem sobie rozmów karnistów, o tym, że reformy Ziobry (kodeksowe) wywróciły wszystko do góry nogami, nadając – z tego, co zrozumiałem, przedziwne uprawnienia prokuratorom. Przykład anegdotyczny: świadek oskarża kogoś, że kogoś innego porwał, zawiózł do lasu, zabił i zakopał, prowadzi do lasu i wskazuje miejsce, gdzie zwłoki leżą. Okazuję się, że nie leżą. A nawet nigdy nie było w tym miejscu kopane. Co robi prokurator? Oskarża o porwanie. Innych dowodów, niż słowa świadka nie ma.
Nie wiem, jak się sprawa skończyła, ale mogę sobie łatwo wyobrazić, po uniewinnieniu oskarżonego, konferencję orłów z Ministerstwa Sprawiedliwości, podczas której opowiadają, że z sędziami trzeba w końcu zrobić porządek, bo wypuszczają bandytów. A, no i oczywiście, że porządku nie ma przez hamulcowego z pałacu przy Krakowskim.
Prawie zablokowała mnie demonstracja rolników. Policjant w cywilu o dobrym sercu pozwolił mi w ostatniej chwili wyjechać zamkniętą już ulicą Bohaterów Westerplatte.
Swoją drogą pomysł, że Westerplatte miałoby wrócić do miasta Gdańska to jednak jakieś przegięcie. Byłem tam na chwilę przed nacjonalizacją, było tam trochę jak na poniemieckim cmentarzu u nas na wsi. Z tą różnicą, że u nas nikt tam nie chodzi imprezować, więc nie było tyle pustych flaszek.
Byłem zobaczyć Suburbana. Pan znowu miał logiczne wytłumaczenie, dlaczego się za niego nie zabrał. Gość wygląda i mówi jak biały człowiek, więc mam do niego podobne zaufanie, jak niektórzy do potencjalnych pozapartyjnych kandydatów na stanowisko prezydenta. Mam dzwonić we środę. Może się coś wtedy zmieni. Złą informacją jest, że Lawina też ma jakiś problem z paleniem, tylko, że w jej przypadku albo coś jest nie tak z rozrusznikiem, albo akumulator się żegna.
3. Piesek ma szelki. Takie z idiotycznym napisem, jak te psy służbowe. I smycz, co się zwija. Z dnia na dzień coraz bardziej zaczyna łapać o co chodzi z jej pięciometrowym zasięgiem. Złą informacją jest, że przejął decydowanie dokąd idziemy. Jak mu nie pasuje, to się kładzie. I leży. Na razie wytrzymałem dwadzieścia minut.
Polski akcent w „Masters of the Air”, dobrze, że Apple TV nie jest popularne wśród – excusez le mot – psychoprawicy, bo by były już ogólnopolskie protesty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz