1. Dzień zacząłem od nieprzyjemnej rozmowy. I to jest zła informacja, gdyż lepiej dni zaczynać od rozmów przyjemnych. Tak to bywa, gdy się człowiek w złym momencie dodzwoni do gwiazdy.
2. Generalnie niezbyt przyjemny dzień. Zimno i mżawka. I to jest zła informacja. Byłem w Mordorze. Poźniej w dwóch urzędach.W Mordorze widziałem grupę szczęśliwych ludzi. Szczęśliwych, bo wraca stare. I drugą grupę. Mniejszą. Nieszczęśliwych, bo wraca stare. W mordorowej Żabce nie było „Rzepy”. Trafiłem na nią dopiero w pierwszym z urzędów.
W piątek – jak już tu pisałem – w „Rzeczpospolitej” pojawił się ważny tekst o Pegasusie, o tym, że większość rzeczy, które o Pegasusie od zajmujących się nim polityków słyszymy, mówiąc delikatnia, nie polega na prawdzie. Usłyszałem wtedy, że w poniedziałek pojawi się jego druga część. Jeszcze mocniejsza niż pierwsza. Cóż, nie pojawiła się. Ale zamiast tego pojawił się list pani Brejzowej. Polemiczny wobec piątkowego tekstu. Można powiedzieć, że wrócił porządek, gdyż rozprawiający się z mitem Pegasusa tekst w „Rzeczpospolitej” był jednak jakąś aberracją.
Ciekawe, czy powrót tego porządku poprzedzony był przez jakieś spotkanie koło śmietnika.
3. Kupiłem sobie rano bilet na samolot. Kiedy się postanowiłem odprawić, zauważyłem, że – nie wiedzieć czemu – kupiłem ten bilet na środę. Niewiele myśląc, napisałem z prośbą o pomoc do prezesa linii lotniczej, którego znałem chyba ze spopularyzowanej przez red. Jadczaka whatsappowej grupy „Greenberg”. Prezes nie odpisał. Zaczekałem chwilę. Dalej nie odpisał. Kupiłem więc drugi bilet. Z dobrą datą. Napisałem o tym rzeczonemu prezesowi, dodając, że to będzie mój wkład w rozwój naszego narodowego przewoźnika. Po chwili wrzucił kciuk w górę. To najwyraźniej bardzo dobry prezes. Dbający o interesy spółki.
Na właściwy lot i tek się o mało nie spóźniłem. I to jest zła informacja. W Kancelarii nie pracuję już ponad trzy lata, a wciąż nie mogę zapamiętać, że nie powinienem się koncentrować na godzinie wylotu, tylko na godzinie boardingu. I pamiętać, że jeszcze jest kolejka do kontroli bezpieczeństwa.
Z lotniska pojechałem do Zielonej po Lawinę, którą Misiek wrócił z doglądania Józki.
Zielona by night ist gut. Po krakowskich doświadczeniach, puste ulice działają uspokajająco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz