1. Słuchając rozmowę Mazurka z Dworczykiem, długo nie mogłem dojść do tego, kogo mi Robert przypomina. Nie tyle Robert, co sposób przeprowadzania przez niego rozmowy. Przypomina Monikę Olejnik. I to jest zła informacja. Bo kiedyś potrafił niszczyć rozmówców dając im dojść do głosu.
2. Przyjechał kurier. Znaczy dwóch. Najpierw jeden, później drugi. Przyjechał późno. Bo po pierwszej. Ten pierwszy, bo drugi poźniej. Pierwszy przywiózł router, jedzenie dla psa i żyłkę do beżeniej podkaszarki. Router TP Linka, który może pracować na zewnątrz. W ten sposób odpadnie mi wymówka, że nie mogę robić czegoś na zewnątrz, gdyż mam ważne internetowe spotkanie. Jedzenie dla psa w nowym smaku. Nie był tym smakiem zachwycony. I to jest zła informacja. A żyłka, jak żyłka, tylko nawinięta. Umieściłem router na nieczynnej latarni. Już miałem iść po drabinę, kiedy zauważyłem Lawinę. Okazała się lepsza niż drabina, bo samobieżna. Router działa. Powinienem pewnie jeszcze ze dwa takie kupić. Powiesić jeden na stołówce, a drugi na domu tak, by propagował po parku.
Udało mi się w końcu dodzwonić do kogoś z Orange. W sprawie stojącej na nowym wjeździe szafy ze światłowodem. Powiedział, że nie będzie prosto. I żeby pisać na Berdyczów, przepraszam, do Skierniewic. Bo ta szafa, to podlega pod Wrocław, a na miejscu to się zajmują tym, co z tej szafy wychodzi. I żeby do listu mapkę dołożyć. I nr księgo wieczystej.
Będziem pisać.
Byłem w mieście w aptece i w Lidlu. Nic specjalnie ciekawego nie było. Miasto całe zaplakatowane. Ciekawe to będą wybory, gdyż wydaje się, że większość plakatów powiesiły partie kandydatów bezpartyjnych.
3. Wieczorem obejrzałem tzw. Dwóch Łysych. Mówili – między innymi – o nuclear sharing. Przypomniały mi się dyskusje o F35. Konkretnie: głosy, że to fanaberie. Całkiem poważnych ludzi.
Później obejrzałem recenzję Stanowskiego tekstu „Wyborczej ” o Stanowskim. Tekst przeczytałem wcześniej. Zostawił wrażenie, że się nie mieli do czego przyczepić. A bardzo się chcieli przyczepić. Stanowski prawdę powiedział, że więcej ludzi obejrzy recenzję, niż przeczyta tekst. I to ma sens.
„Wyborcza” ma problem. Przez ostatnie lata zajmowała się waleniem w PiS. Teraz nie bardzo ma w co walić. Więc wali na oślep.
Piesek zażądał prawa, do biegania po nocy. Wypuściłem go więc. Biega i szczeka. I to jest zła informacja, bo póki nie wróci, się nie mogę położyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz