1. No więc noga prawie że przestała mnie boleć. Mam jakiś problem z pisaniem, że boli mnie stopa. Ciekawe dlaczego. No więc prawie mnie nie bolało. Ale i tak przez większość dnia kuśtykałem, nie mogąc się do tego przyzwyczaić. Nie, żeby przestała mnie boleć zupełnie. Ważne, że się dało wytrzymać.
Kurier w dwóch osobach, druga osoba pewnie na szkoleniu, przywiózł paczkę z ameryki z częściami. Z dużą radością wymieniłem wentylator dmuchawy. Stary silnik działał. Niestety, wydawał z siebie przy tym dość dotkliwe dźwięki. Przy okazji, okazało się, że w moim samochodzie nie ma filtra kabinowego. Jest niby miejsce, gdzie by się zmieścił, ale nie da się do tego miejsca dostać. Wymieniłem również to coś, co się po angielsku nazywa Window Regulator & Motor Assembly, a służy do otwierania, a zwłaszcza zamykania okna. Kiedyś uzbrajanie drzwi samochodowych jakoś mnie przerażało. Dziś wiem, że to nie jest nic skomplikowanego. Zwłaszcza, kiedy amerykańcy inżynierowie sposób montowania tapicerki drzwi, zaprojektowali w sposób niewymagający spinek.
Złą informacją jest, że znowu nie działa klimatyzacja. I mam poważne podejrzenia, że to znowu cewka sprzęgła. W zeszłym roku, wymieniłem taką ze trzy razy. Z czego dwa, własnoręcznie. Nie jest to jakoś specjalnie skomplikowane. Interesujące jest dlaczego się psuje.
2. Pojechałem do miasta po czosnek. I tabletkę na kleszcze dla pieska. W związku z tym, że w samochodzie spał kot Rudolf, dodatkowym celem podróży okazało się zaszczepienie go na różne rzeczy. Kot Rudolf, pomysłem szczepienia, kiedy dotarł do niego, nie był zachwycony. Objawiał to, poprzez linienie. Pan weterynarz potwierdził, że jego syn startował w wyborach. Skutecznie startował.
Usłyszałem, że jakieś dziwne się dzieją rzeczy w naszej radzie powiatu. Ledwo co wybranej. I to jest zła informacja. Wiadomo, że im bardziej lokalnie, tym polityka bardziej bezwzględna, jednocześnie jednak wybrani dużo bliżej mają do wyborców. A wyborcy potrafią być pamiętliwi.
Wciąż nie mam siły, by podsumować wybory. Może zrobię to jutro.
3. Zaczęliśmy oglądać „Palm Royale” na Applu. Nie daliśmy rady. Apple robi czasem strasznie amerykańsko wsobne seriale.
Poźniej obejrzeliśmy „Mississippi Burning”. Ciekawe dlaczego z tych wszystkich podwójnych liter w polskiej wersji zostawiono tylko pierwsze dwa s. Film daje radę, choć kiedyś robił jednak większe wrażenie. Choć kiedyś jakoś nie zwróciłem specjalnej uwagi na agentów FBI łażących po pas w błocie, w tych swoich czarnych garniturach.
Będę musiał jutro wstać o siódmej. I to jest zła informacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz