poniedziałek, 27 maja 2024

26 maja 2024


1. Miałem bardzo fabularnie bogaty sen. Jakieś wędrówki po górach, pościgi elektrycznymi hulajnogami, strzelaniny, dośniłem od momentu, w którym spotkałem się z ojcem. Moim. I jego świętej pamięci ojcem, czyli moim świętej pamięci dziadkiem. Już mieliśmy zacząć rozmawiać, ale zadzwonił telefon. Na jawie. Postanowiłem się obudzić. Dzwonił ojciec. Taka, proszę państwa, koincydencja. Pogadaliśmy. Kiedy skończyliśmy, to się okazało, że się zbliża jedenasta. I to była zła informacja, gdyż nie mogłem kontynuować snu. 

2. Cały dzień, z przerwami, słuchałem Śniadania Mellera. I tak jeszcze nie dosłuchałem do końca.
Wzruszające jest przekonanie w własnej wszechwiedzy Jakuba Dymka. Zwłaszcza w kwestiach transatlantyckich. Cały dzień obiecywałem sobie, że się tym tematem tu zajmę, a jak przychodzi co do czego, to się okazuje, że mi się tego pisać nie chce. I to jest w sumie zła informacja, bo by to mogło ociekać sarkazmem. Wskaźnik: miejsce i wielkość artykułów na temat jakiegoś kraju w „New York Timesie”. Muszę to zapamiętać. 

3. Byliśmy na pierwszej komunii najmłodszego syna sąsiadów. Bardzo było miło. Począwszy od piknikowej atmosfery wokół kościoła, w którym trwała msza, po obiad w Złotym Potoku.

Później byłem z psem. Bardzo był grzeczny. W pewnym momencie spod łap wyskoczył mu mały ptaszek. Zaczął go ścigać, co nie było specjalnie trudne. Dorwał. Jakoś mi się udało wyjąć go mu z gęby. Wziąłem ptaszka w ręce. Piesek po chwili stracił zainteresowanie. Wokół nie było widać rodziców ptaszka. Przez chwilę wiercił mi się w ręce. W końcu przestał. I to jest zła informacja, bo nie już nie zaczął. A ja się zastanawiam, czy nie powinienem był go tam gdzieś zostawić. Ale gdybym go zostawił, to by się nim znowu pies zajął. Bez sensu. 




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz