1. Pojechałem do Zielonej. Drogą przez las, obok młyna, co go nie ma. Większości młynów, które jeszcze były w 1945 roku już nie ma. I to jest zła informacja, no młyny nawet jeżeli nie ma zapotrzebowania na mielenie zboża, mogłyby robić prąd.
Odrę forsowałem promem. Forsował ją też elektryczny samochód z Zarządu Dróg Wojewódzkich. Zarząd Dróg Wojewódzkich zarządza też promami. Kierowca przywitał się z panami z obsługi promu, po czym panowie wygnali nas z samochodów, z których zwykle nie gonią. Znaczy samochodem elektrycznym jechał ktoś ważny.
2. Dojechałem do mechanika od skrzyń. Suburban stał w tym samym miejscu, co zwykle, a od prawie tygodnia miał być na podnośniku. Mechanik od skrzyń nie przyjął sugestii, że Suburban był już na podnośniku, a już nie jest. A mógłby. Wszyscy by się lepiej poczuli. Powiedział, że na pewno na podnośniku Suburban będzie w piątek. Trudno mi jakoś uwierzyć, że mechanik od skrzyń pracował będzie w długi weekend. I to jest zła informacja.
3. Byłem w Archiwum Państwowym. Gdzie – jak zasugerował jeden z czytelników Negatywów – jest jednak dokumentacja remontu domu. Złą informacją jest, że nie było w niej inwentaryzacji.
Za to znalazłem tam korespondencję pomiędzy babcią sąsiadki Joli a świebodzińską Radą Narodową, w sprawie zawalonego stropu w chlewiku. Strop zawalił się w związku z budową ośrodka kolonijnego, inwestor obiecał, że naprawi. A nie naprawiał. Ostatecznie wypowiedział się urząd wojewódzki. Żeby naprawił. No i chyba naprawił.
Wg projektu, dom miał być pozbawiony historycznych elementów elewacji. Ktoś musiał tupnąć nogą, bo podjęto decyzję o ich zachowaniu. Z użyciem – cokolwiek by to miało znaczyć – tynku krzeszowickiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz