1. Miałem dziś szczęście do gadatliwych taksówkarzy. Zwykle tyle nie mówią. Prawdopodobnie dlatego, że mają na imię Mohammad. Ten, który wiózł mnie do Rozalina, swoją toyotę kupił od Litwina, bo w Polsce nie ma samochodów, które nie jeździły na taksówce. Do tego, po pięćdziesiątce zaczął podróżować. Jeżdżą jeżeli nie w podróże życie, to do Grecji, bo żona lubi. Nawet się po grecku nauczyła mówić. Opel, tego, co mnie wiózł na Okęcie wcale nie brał oleju. Nie to, co volkswageny. Kolega jego, do mercedesa (chyba Sprintera – nie pamiętam), włożył silnik z BMW M50d, dołożył turbinę ze stara, wyszło ponad czterysta koni, a najfajniejszym autem była lancia (ta duża), wcale się nie psuła, ale nie nadawała się na taksówkę, bo była za stara.
Z występu u Mellera nie jestem specjalnie zadowolony. Wciąż nie potrafię dyskutować w panelowy sposób. W znaczeniu: na monologi. Nie jest powiedziane, że się nauczę. I to jest zła informacja.
2. Z pięć lat nie leciałem Lufthansą. Samolot z Warszawy wystartował z półgodzinnym opóźnieniem. Gdzieś nad Brandenburgią przesadzono mnie (i rodzinę z dwójką dzieci) do biznesu, żebyśmy mogli szybciej wysiąść. Biegliśmy przez cały chyba terminal, ja to nic, rodzina miała gorzej, gdyż nie oddano im wózka, więc wieźli dzieci na walizkach. Kidy dobiegliśmy, okazało się, że samolot jest opóźniony o kwadrans. Kiedy wsiedliśmy, okazało się, że samolot opóźniony jest o kolejne dwa kwadranse. Można więc było nie biec. Albo zaczekać na wózek.
Obejrzałem drugą Diunę. Zrobiła mniejsze wrażenie, niż Diuna pierwsza. Nie może chodzić o to, że ją oglądałem na dziesięciocalowym wyświetlaczu. To by było zbyt proste.
Złą informacją jest, że mi się nie udało w samolocie zasnąć.
3. Pan z Homeland Security koniecznie się chciał dowiedzieć na jaką konferencję jadę. To mu dałem do przeczytania mejla z zaproszeniem. Czytał długo i machnął ręką. Nie chciał też odcisków palców. Znaczy, nie zgubili od poprzedniego razu.
Przeczytałem, że walizka będzie na taśmie nr 4. Inni też przeczytali. Staliśmy. Aż jeden z czekających nie zapytał stojącego z boku, w żółtej kamizelce przedstawiciela kultury łacinskoamerykańskiej, kiedy się walizki z Frankfurtu pojawią. Usłyszał, że już są. Na taśmie nr 3. No i wtedy, przedstawiciel kultury łacińskoamerykańskiej zaczął krzyczeć, że Frankfurt jest na trzeciej taśmie.
Porwałem walizkę i wyszedłem. Zamówiłem Ubera. Mohammad miał przyjechać po mnie teslą. Za osiem minut. Po piętnastu minutach stwierdził, że nie przyjedzie. Przyjechał następny Mohammad. Toyotą. Po następnych 15 minutach. Podróż na Brighton Beach kosztowała dwa razy więcej niż samolot z Babimostu do Warszawy. Za to na koniec Mohammad życzył mi, z całkiem niezłym akcentem, спокойной ночи. Brighton Beach zobowiązuje.
Przez te wszystkie opóźnienia było zbyt mało czasu na rozmowy. Złą informacją jest, że jest pierwsza, czyli siódma, czyli nie wiem która.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz