środa, 12 czerwca 2024

11 czerwca 2024


1. No więc zaspałem. Haniebnie. I to jest zła informacja. Obudził mnie telefon od wojewódzkich służb konserwatorskich, które będąc w okolicy, a konkretnie w miejscowym kościele, postanowiły nas nawiedzić. No więc udało mi się w trybie alarmowym zebrać. I wojewódzkie służby konserwatorskie przyjąłem. Wcześniej zamykając w domu pieska. Piesek smutno łypał z okna tarasu, wojewódzkie służby konserwatorskie wezwały do tego, by pieska wypuścić. Piesek wyleciał z domu jak z procy. I zaczął się z wojewódzkimi służbami konserwatorskimi witać. Wszystko było w porządku póki się nie rozochocił tak, że zaczął wojewódzkie służby konserwatorskie podgryzać. Co zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem. Wojewódzkie służby konserwatorskie, mimo wszystko wykazały się zrozumieniem.

2. Przez pół dnia zajmowałem się pracą zawodową, czyli pisaniem tekstu na podstawie amerykańskich notatek. Udało mi się skończyć. Co jest jakimś sukcesem. W międzyczasie odbyłem tzw. calla, z którego wynika, że 1 października rozpocznę nowy etap w zawodowym życiu. Złą informacją jest, że się nie mogę zdecydować czy to jest zła informacja. 
Byłem w Ołoboku nadać paczkę w paczkomacie. W pobliskim przedszkolu trwała jakaś impreza. W znaczeniu: ulica zastawiona była samochodami, przed budynkiem stał tłumek rodziców, napierdalała muzyka, podrygiwały dzieci i co jakiś czas ktoś wypuszczał na te dzieci dym. Uciekając przed hałasem, usłyszałem że Ruda tańczy jak szalona. 

3. Poszliśmy z pieskiem zupełnie inną niż zwykle trasą. Piesek zasadniczo był grzeczny. Zacząłem słuchać rozmowy: Matczak, Gwiazdowski, Mazurek. Matczak potwornie irytujący. Opowiadający ex cathedra straszne w sumie pierdoły. Choć pierdoły, to może nie jest dobre określenie. Opowiadał o nieistniejącej idealnej rzeczywistości. W stylu „Qu’ils mangent de la brioche!”. Choć tego wcale ponoć nie powiedziała Maria Antonina, tylko napisał Jean-Jacques Rousseau. Najbardziej rozwalająca była teza, że gdybyśmy wszystkich migrantów przyjmowali z otwartymi ramionami, to nie rzucaliby kamieniami i żołnierz by nie zginął. Nawet nie chce mi się tego sobie przypominać. 
Gwiazdowski, nieprzyzwyczajony do formuły, nie dawał odpowiedniego odporu. Ktoś zadzwonił, przerwałem. I jakoś nie chciało mi się później do tej dyskusji wracać. 

A złą informacją jest, że z tak się wszystko poukładało, że nie wypiłem piwa z sąsiadem Tomkiem. A jutro też nie wypiję, bo pojutrze zrywać się będę o świcie. 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz