1. Ze zdziwieniem przeczytałem entuzjastyczną recenzję „Yellowstone” w „Wyborczej”. Kolejny dowód na postępujący upadek „Gazety” jako krzewiciela idei.
Kiedyś tak nie było. Kiedyś (naście lat temu) recenzent „Wyborczej” chlastał brzytwą swą „Gran Torino” i „Harry Brown” za propagowanie zwierzęcej przemocy, która nie rozwiąże żadnych problemów.
Pamiętam te recenzje, bo dzięki nim obejrzałem oba filmy. Z dużą – muszę przyznać – przyjemnością. W mojej wersji konserwatyzmu, dobre jest, kiedy dobro wygrywa ze złem. Proste dobro z prostym złem.
W „Wyborczej” pojawił się jeszcze jeden fascynujący tekst. Otóż dziennikarka chwaliła się tym, że dzięki uprawianiu seksu z wykładowcą uzyskała bardzo dobrą ocenę. Siedem lat po tym, jak wybuchło #MeToo.
Ktoś kiedyś napisze książkę o upadku „Gazety”. Jest o czym pisać.
2. Znów prawie pełen samolot. Bilet w cenie kolejowego. 2/3 myta za autostradę. Przed LOT-em wielka przyszłość.
Z okien (prawych) pociągu z lotniska widać siedzibę Collegium Humanum – to przykład wiedzy bezużytecznej.
Małgorzata Wassermann wsparła swoim autorytetem kandydaturę Łukasza Kmity na stanowisko małopolskiego marszałka. Poprzedni, wsparty przez nią kandydat został prezydentem Krakowa. Tym razem nie wyszło. Może to znaczyć, że Małgorzata Wassermann skuteczna jest tylko wtedy, gdy popiera kandydatów Platformy Obywatelskiej.
Poprzednim razem, gdy byłem w Warszawie, w Zbitej Szybce przy Lesznie przyklejono mi folię na Apple Watch. Folia zaczęła mi schodzić. Pewnie nie bez mojego udziału. Przyszedłem tam znowu. I mówię, że bym chciał, żeby mi przykleili, ale bym chciał jakiś rabat, bo poprzednią przyklejałem u nich. Usłyszałem, że mi przykleją za ocenę na Google. Oceniłem na Google, ale napiszę tu też – bardzo porządna firma.
Przez cały dzień bombardowały mnie echa (o ile echa mogą bombardować)(chyba nie mogą)(ale skoro nie chce mi się szukać lepszego słowa – muszą) wizyty kanclerza Scholza. Trudno mi się było w tej sytuacji odnaleźć. Kanclerz Scholz jest – proszę wybaczyć bezpośredniość – powszechnie wyśmiewanym w świecie pajacem, z dość ograniczonym, nawet we własnym kraju, poparciem. A my (w znaczeniu Polska) przyjmujemy go, jakby był Angelą Merkel. Nie jest. O dzisiejszej pozycji Niemiec niech świadczy fakt, że demokratyczny prezydent Stanów Zjednoczonych nie odwiedził ich ni razu (G7 się formalnie nie liczy, podobnie jak międzylądowania w Ramstein). A Polskę zdążył odwiedzić razy dwa. Premier Tusk najwyraźniej nie zauważył, że od 2014 roku świat się nieco zmienił. A minister Sikorski wcale go z tego stanu nie chce wyprowadzić. Złośliwiec.
3. Byłem na Foksal, gdzie usłyszałem, jak dwóch młodych ludzi zastanawia się, po co w Świebodzinie postawiono pomnik Chrystusa. Wymieniłem tam też serię uwag z nadredaktorem Muchą.
Później byłem na kolacji, na Pradze. Rzut beretem od miejsca, gdzie pracowałem w latach 2009–2013. Złą informacją jest, że nie stanąłem na wysokości zadania polegającego na wpisaniu czegoś błyskotliwego do księgi pamiątkowej mieszkania. I trochę czuję w związku z tym zażenowanie.
A mogłem na przykład wpisać cytat z odkrytego ponownie utworu, który słuchałem ćwierć wieku temu.
„That be coming straight at you from the TV screen
I don't really care about who MP shagged
But still they keep feeding me foolishness
To go numb up my mind and fight my progress
But I see through yer crew and my mind's on the circuit
Hot to the 2 on some overtime I'm a stand firm with this roots-fi refined”
No właśnie. Miałem szanse obejrzeć świeżo obdarzone koncesjami TV Republika i wPolsce.pl
Republika lepsza.
Pani Wasserman udziela poparcia zawsze w sposób przewidywalny. Miszalski utrzymal na stołku dyrektora jej chłopaka. Ktoś wie co dostanie za kolejną aktywność? Bo za darmo u Małgorzaty nie ma nic....
OdpowiedzUsuńTo Wassermann ma chłopaka? No coż, każda potwora znajdzie swojego amatora.
Usuń