czwartek, 18 lipca 2024

15–17 lipca 2024


1. Usłyszałem, że gdyby mecenas Giertych zagłosował w piątek jak trzeba, dziś by był ministrem sprawiedliwości. Nie mógł zagłosować. Źli ludzie mający pojęcie o jego interesach mówią, że do sporej ich części potrzebne są dobre kontakty z przedstawicielami watykańskiego establishmentu. Inni źli ludzie mówią, że przedstawiciele watykańskiego establishmentu zabezpieczyli panu mecenasowi swego rodzaju immunitet (popularne słowo) na terenie Włoch, gdzie pan mecenas przebywał, nim uzyskał immunitet (popularne słowo) w Polsce. No więc pan mecenas zagłosował, znaczy, nie zagłosował, więc nie jest ministrem sprawiedliwości. 

Ministrem sprawiedliwości jest wciąż pan profesor Bodnar. Postać tragiczna. Nadaje się na bohatera filmu. Ubóstwiany przez wrażliwe panie z trzeciego sektora specjalista od praw człowieka, który coraz bardziej się staje symbolem łamania praw. Również człowieka. Źli ludzie (inni niż ci wyżej wymieniani) mówią że stało się tak, że nie wiadomo kiedy profesor Bodnar wpadł po uszy. W znaczeniu, zaczął firmować rzeczy, które legalne nie są. I kiedy się władza zmieni, a przecież kiedyś się zmieni, będzie musiał za to odpowiedzieć. Jedyne, co może go przed tym uchronić, to immunitet (popularne słowo) sędziego TSUE. A do tego, że mieć ten immunitet, musi profesor Bodnar tym sędzią zostać. A to, czy ma na to szanse czy nie zależy, w pierwszej kolejności od niemiłościwie nam panującego premiera Donalda Tuska. Niemiłościwie nam panujący premier Donald Tusk korzysta z tej sytuacji. Efekty tego są takie, że gdy profesor Bodnar mówi, że czegoś nie zrobi, że coś się nigdy nie stanie, to później jest wzywany koło pierwszej w nocy, na kwadrans przed oblicze niemiłościwie nam panującego premiera Donalda Tuska i następnie się staje to, co się nigdy nie miało stać. 

Film skończyć się może na przykład tak, że niemiłościwie nam panujący premier Donald Tusk na sędziego TSUE wyznacza kogoś innego. Jakiś na przykład autorytet prawniczy. Bezdyskusyjnie prawy autorytet. Może się też skończyć inaczej. Że niemiłościwie nam panujący premier Donald Tusk wyznacza profesora Bodnara, tymczasem europejskie elity mówią, że niekoniecznie. Że jednak wolą kogoś innego, bo niekoniecznie chcą się tłumaczyć przed swoimi mediami z człowieka, który firmował łamanie europejskiego prawa, a to, że Donald Tusk kogoś zaproponował, nie ma specjalnego znaczenia. 

I w finałowej scenie profesor Bodnar zwołuje ubóstwiające go wrażliwe panie z trzeciego sektora, wygłasza tyradę, że zbłądził. Po czym jako prokurator Bodnar przedstawia zarzuty ministrowi Bodnarowi, minister przyznaje się do winy, wrażliwe panie z trzeciego sektora płaczą. Zbliżenie na zasłonięte oczy brązowej Temidy na biurku, napisy, koniec. 

Szekspir by to jednak lepiej napisał. A może już napisał. Znam go wybiórczo i to jest zła informacja. 


2. Przebywający na wakacjach niemiłosiernie nam panujący premier Donald Tusk zaczął tweetować w sprawie immunitetu (popularne słowo). Zanotowałem dwa tweety. 

Pierwszy: „Sceny jak z gangsterskiego filmu. Podejrzany wychodzi z aresztu dzięki prawnym kruczkom, zasłaniając się wątpliwym immunitetem. Na stróży prawa spada lawina krytyki, publiczność jest rozczarowana. W walce z przestępczością zdarzają się i takie momenty. Ale jedenaście zarzutów, w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej, nie znika. To nie jest koniec filmu. Państwo prawa ma same zalety, oprócz jednej: nie jest proste i tak jak w gangsterskich filmach, źli też potrafią to wykorzystać. Ale tylko na krótki czas. Prokuratura dobrze wykonała swoją robotę, gromadząc rzetelne dowody. A więc: co się odwlecze, to nie uciecze.”

I drugi: „PiS powołujący się na niezależne sądy i europejski wymiar sprawiedliwości to prawdziwe świadectwo zmiany i Waszego zwycięstwa. Smakujcie to.”

Po pierwszym odniosłem wrażenie, że panu premierowi (już nie będę powtarzał, że niemiłosiernie nam panującemu) odjeżdża peron. Jak w „Top Secret”. I nie chodzi o to, że goniący w „Top Secret” peron człowiek ubrany jest w niemiecki mundur. Chodzi o odjeżdżający peron. Przez sporą część dnia najpopularniejszym na polskim Twitterze słowem była „Kompromitacja”. Pan premier wielokrotnie udowadniał, że nie ma zbyt wysokiego zdania o poziomie intelektualnym własnych wyborców, nawet gdyby się w tej sprawie nie mylił, ludzie, którzy się naoglądali filmów potrafią rozpoznać wątki komediowe. W tej historii nie chodzi o „prawne kruczki”, tylko o stróży prawa, którzy potykają się o własne nogi. I nie dość, że cię pociesznie wywracają, to jeszcze utrudniają sobie pociągnięcie złoczyńcy do odpowiedzialności. Zanim się pan premier obejrzy, pozytywnym bohaterem będzie adwokat, który to wszystko ogarnia. 

Po drugim odkryłem, że pan premier wierzy, że jego wyborcy głosowali nie za tym, żeby prawa europejskiego nie łamać, tylko, żeby to prawo łamał ktoś inny niż PiS. 

Pan premier miał dziś odebrać poważną nagrodę poważnego brytyjskiego instytutu. „Za przestrzeganie zasad praworządności”. Nie odebrał. Wysłał ministra Sikorskiego. W sumie dobrze to o nim świadczy, bo gdyby się osobiście pojawił, dziennikarze mogliby go pytać o kwestię immunitetu (popularne słowo) i europejskiego prawa. Brytyjscy dziennikarze znani są z dociekliwości. Legenda głosi, że jeden z nich, na konferencji von Brauna o programie Apollo, zapytał, jaka jest gwarancja, że pierwszy człon rakiety Juno 1 nie spadnie na Londyn. A gdyby pytali, gospodarze, czyli Chatham House, mogliby się czuć nieswojo.

Chatham House, Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych, niby poważna instytucja, a cała sytuacja, jak ze skeczu Monty Pythona. 

3. No więc byłem w Warszawie. Odwiedziłem stojącą w kolejce do naprawy Lawinę, dwa poważne urzędy, spotkałem się z przedstawicielem władzy wykonawczej (jednak wyborów na wiosnę raczej nie będzie), podlałem dracenę i wróciłem w Lubuskie (choć Babimost to bardziej jednak Wielkopolska). Kupiłem jeszcze kości pieskowi. Z prosciutto. Bardzo je lubi. Pani od heimanna na lotnisku zdziwiła się te kości widząc. Ale tylko trochę, gdyż nie takie rzeczy ludzie w walizkach wożą. 





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz