1. Jak się wybiję z rytmu, to nie mogą zacząć pisać. I to jest zła informacja. Zbiera mi się tylko lista poważnych tematów nad którymi powinienem się pochylić. I im lista dłuższa, tym trudniej się zabrać. Odkreślam więc grubą linią i mam nadzieję, że pretekst do opisania wcześniejszych poważnych tematów jeszcze się pojawi.
2. Obejrzeliśmy wczoraj nowego „Gliniarza z Beverly Hills”. Niby żaden film, a ile dostarczał radości. Takiej z lat osiemdziesiątych. Twórcy „South Parku” genialnie wyjaśnili kiedyś, dlaczego Trump wygrał wybory. Amerykanie tęsknili za czasami Reagana. Za wspomnieniem rozwijającej się gospodarki, za siłą Stanów Zjednoczonych no i za ówczesną popkulturą. No Trump dawał im jakąś obietnicę powrotu do tamtych czasów.
Teraz Axel Foley szydzi z politycznej poprawności i człowiek czuje się znowu jak wtedy.
Z rozpędu zaczęliśmy oglądać poprzednie wersje. Były wyraźnie lepsze. Pierwsza i druga. Trzeciej jeszcze nie obejrzeliśmy.
Coraz bardziej się upodabniam do mieszkańca Midwestu. Mam bejsbolówkę i pick-up'a. Nie mam tylko czerwonego karku i kowbojskich butów. Złą informacją jest, że nie jestem pewien, czy to jest zła informacja.
3. Krótki spacer z pieskiem. Poszczekali na siebie z koleżanką zza ogrodzenia, doszliśmy do połowy drogi w kierunku Dębniaka, piesek wylazł na rżysko postanowił tam z dziesięć minut posiedzieć, po czym wróciliśmy w kierunku domu. Na drodze siedział zając. Piesek bardzo chciał za nim pobiec. Tak bardzo, że aż mnie ręce bolą.
Wyniki francuskich wyborów przypomniały mi „Uległość”. Nie jestem amatorem literatury erotycznej, ale reszta książki bardzo jest dobra.
to wygląda na powolny koniec motywacji do pisania.
OdpowiedzUsuń