1. Jedyny pożytek ze zmiany czasu to to, że się wyspałem. Innych nie ma. I to jest zła informacja.
2. Darek, były operator ładowarki w największym na świecie producencie srebra, zawiózł mnie za Leszno, gdzie brat mój, zaocznie, postanowił kupić samochód seicento. Samochód czerwony. Z białym dachem i śladami Małysza na klapie silnika. Do tego z mocno przechodzonym wnętrzem.
No więc wracałem tym pojazdem. Okazał się być zadziwiająco sprawny. Skręcał, hamował, przyspieszał. (To ostanie, w pewnych granicach) Po stu kilometrach się okazało, że spalił 6,2 litra LPG.
Ze dwa razy po drodze próbowałem wyprzedzać. Mimo iż te próby były skuteczne, sam proces był bardzo dotkliwy.
W każdym razie podróż zakończyłem z konstatacją, że muszę codziennie dziękować Bogu, że nie muszę na co dzień jeździć samochodem takim jak seicento.
Przed Lesznem, przy tzw. wahadełku, czerwone złapało mnie przed drogowskazem na Górzno. Potraktowałem to czerwone jako znak i skręciłem, żeby zobaczyć, jak dziś wygląda pałac, w którym spędziłem parę tygodni, chyba w siódmej klasie. A może szóstej. A może piątej. Choć raczej później. W sanatorium.
To było drugie sanatorium w moim życiu. Pierwsze było w Szklarskiej Porębie. I chyba lepiej pamiętam to pierwsze. Najwyraźniej było bardziej traumatyczne. 1978. Wtedy miałem lat sześć. Pamiętam jak autobus nas przywiózł koło pierwszej w nocy. Z sanatorium wyszła pielęgniarka. Wyszła i zakrzyknęła: na chuj mi te dzieci.
W sanatorium w Górznie personel takich słów nie używał. W przeciwieństwie do pensjonariuszy.
3. Obejrzeliśmy najnowszy odcinek „Pingwina”. Bardzo jest to porządne. Po raz pierwszy dotarło do mnie, że skoro to Gotham, to powinien się pojawić Batman.
Brat mój przyjechał spóźnionym pół godziny pociągiem, by zabrać seicento i dojechać do pracy na ósmą. Złą informacją jest, że seicento nie ma kontrolki ręcznego, więc jechał dobre sto kilometrów z zaciągniętym ręcznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz