1. Cyrulik – lwowiak, choć zupełnie bez zaśpiewu, przez sporą część swoich czynności przekonywał nie do elektrycznej obroży. Odpowiadałem półsłówkami. Mam z niewiadomych przyczyn tak, że na fryzjerskim fotelu głuchnę, a najchętniej bym zasnął. Potem zaczął mi serwować wykład z politycznej historii Ukrainy. I to było na tyle ciekawe, że muszę kogoś dopytać, o co chodziło z zamordowanym kandydatem na prezydenta.
Po wyjściu od cyrulika zwykle wyglądam młodziej, ale wcale tak się nie czuję. I to jest zła informacja.
2. Już tu kiedyś pisałem, że IKEA to zło. Pojechałem tam, żeby kupić stelaż łóżka. Na Targówek.
Najpierw musiałem ikeowskim labiryntem dojść do łóżek. Tam odczekać swoje, gdyż jacyś państwo kupowali, ale nie byli pewni, czy się zmieści. W końcu zajął się mną sympatyczny pan. Powiedział, że muszę kupić dwa stelaże po 70 cm każdy i belkę podpierającą. Stelaże w magazynie na miejscu, belkę w tym drugim magazynie. Potwierdził, że elementy do mocowania belki do ramy łóżka są w zestawie. Ikeowskim labiryntem dotarłem do magazynu. Znalazłem stelaże. Okazało się, że wyglądają zupełnie inaczej niż na wystawie i nie rozwiążą problemu. Poszedłem do kasy, opłaciłem zamówienie na belkę. Wróciłem do samochodu. Przejechałem pod drugi magazyn. Wziąłem numerek i czekałem. Zadzwoniło, idę do pana, daję zamówienie. On mnie pyta o paragon. Szukam, nie ma. Mówię, że widzi w systemie, że opłacone. On, że widzi, ale procedura wymaga okazania paragonu. Ja: no nie mam. On: wyjątkowo mogę odstąpić od procedury. Podziękowałem mu bardzo, biorę belkę, a ta nie ma elementów mocujących. Pytam. On, że nie wie. Proszę o pomoc. On odmawia. Wrzuciłem belkę do auta i wracam (piechotą) do właściwej Ikei. Labirynt do łóżek. W łóżkach kolejka. Dwie przestawicielki mniejszości seksualnych zastanawiają się nad twardością materaca. W końcu biorą twardy. Inna pani szuka sposobu, żeby jej się materace nie rozjeżdżały. Okazuje się, że patent na to jest, ale nie taki, jak sobie wyobrażała. Moja kolej. Opowiadam pani na czym polega problem. Pokazuję jej na przykładzie. Okazuje się, że mocowania są w zestawie z ramą. Ale mogę je kupić, jako część zamienną. Albo przez stronę (wysyłka gratis), albo na miejscu, w punkcie obsługi za kasami. Znowu przez labirynt. Najgorzej trafić na małżeństwo z wózkiem. Ciężko ominąć. Za kasy. Biorę numerek. Czekam. Element kosztuje 7 zł. Ale nie ma śrub mocujących. Trudno. Biorę. Wyjeżdżam. Wszystko zajęło mi dwie godziny. I jeszcze zmarzłem łażąc między że tak powiem lokacjami.
A potem jeszcze musiałem wrócić na europejską stronę.
Na skrzyżowaniu Wilczej z Marszałkowską jakaś pani obrzuciła mnie wyrazami, gdyż zostawiłem jej zbyt mało miejsca do skrętu w prawo. No i zabrałem orłów Trzaskowskiego. Tych od ruchu drogowego. Organizacja tam (też) jest idiotyczna. Dwa pasy. Jeden do skrętu w lewo, drugi do jazdy prosto i skrętu w prawo. I zielona strzałka. Wystarczyłoby ruch prosto przerzucić na pas do skrętu w lewo. I od razu by się zrobiło płynnie. Ale najwyraźniej nie o to chodzi.
Nim wyjechałem z Warszawy, podrzuciłem Milenę do Złotych Tarasów. Proces skrętu z Emilii Plater w Jerozolimskie zajął mi piętnaście minut. Jeszcze parę wizyt w Warszawie i będę pisał petycje do Donalda Tuska, by wystawił Trzaskowskiego. A potem na niego zagłosuję. Mam pomysł na hasło kampanii: Rodacy, ratujmy Warszawę!
3. Przez całą właściwie drogę do domu słuchałem Stanowskiego, który zbierał pieniądze dla tej dziewczynki, która potrzebuje ośmiu milionów. Ludzie dzwonili. Pytali. Stanowski odpowiadał.
Rano oglądałem Stanowskiego o Elizie Michalik. Pracowałem z nią w Ozonie, ale teraz nie będę o tym pisał. Pada tam zdanie, że plagiat to zwykła kradzież. Wieczorem zadzwonił pan i pytał Stanowskiego, jak, uważając, że plagiatowanie to zło, może promować Bartosiaka.
Stanowski odpowiadał, że szanuje Bartosiaka za to jakim jest człowiekiem i inne takie. I w sumie, w kontekście materiału o Michalik, jest to jakoś śmieszne. Bo można wyciągnąć wniosek, że szanuje go jako złodzieja.
Ale w sumie program budujący. Przez trzy godziny udało się zebrać kupę kasy. Chciałem nawet zostać dawcą szpiku, ale się okazało, że zbytnio chorowity jestem.
Wieczorem dotarła do mnie imba z Sikorskim u Olejnik. Pani Monika zacytowała Tygodnik Powszechny, cytujący anonimowych członków Koalicji Obywatelskiej, dla których pochodzenie małżonki Sikorskiego jest problemem. Gremialnie rzucono się na Olejnik. Tygodnik został pominięty. Podobnie jak antysemityzm partyjnych kolegów pana Radka.
W każdym razie, prawybory w Platformie dostarczą nam jeszcze wiele wzruszeń.
środa, 13 listopada 2024
12 listopada 2024
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zarówno Trzaskowski jak też Sikorski nie są z mojej "bajki", ale tak sobie myślę że Polska Pierwsza Dama powinna władać piękną polszczyzną i nie może być to dla Niej problemem.
OdpowiedzUsuń