1. Nie wyspałem się, gdyż kotek Rudolf – jakby to irracjonalnie nie brzmiało – spychał mnie z łóżka. I to jest zła informacja, bo następną szansę na to, by się wyspać będę miał dopiero w sobotę. O ile nie pojadę do Warszawy, bo w Warszawie się teraz nie wysypiam,
2. Przedpołudnie sponsorowały literki P, S i L. Najpierw w Info jeden – nie znany mi – pan z Peeselu opowiadał o wcześniejszym zaangażowaniu polskich władz w sprawy Ukrainy. Wymienił wizytę Radosława Sikorskiego w Kijowie, w czasie Majdanu. Ten drugi Rachoń dopytywał, czy chodzi o ten wyjazd, podczas którego padły słowa: „Podpiszcie porozumienie, albo wszyscy zginiecie”. Pan z Peeselu odpowiedział coś w stylu: nie będę komentował nieoficjalnie nagranych słów. Przełączyłem się na Rymanowskiego, tam profesor Bartoszewski tłumaczył, że nie da się zrezygnować z rosyjskiego gazu, gdyż gaz przesyłać można wyłącznie gazociągami. Jakoś lubię profesora Bartoszewskiego, więc nie będę tego komentował.
Ale z tego wszystkiego, przełączyłem się na dokument o Burcie Reynoldsie. Miał zagrać w „Pewnego razu w Hollywood”, ale umarł. I to jest zła informacja. Od paru miesięcy czytam „Pewnego razu w Hollywood” i jest to bardzo dobre. Mam tak zabałaganiony czas, że nie mam kiedy dokończyć. Najwyraźniej brakuje mi latania samolotami. Człowiek ma wtedy czas na czytanie. Gorzej, gdy w samolocie jest wifi.
Gdy dokument o Burcie Reynoldsie się skończył przełączyłem na „Lożę prasową”. Występował tam syn ziemi zielonogórskiej Tomasz Lis, więc wyłączyłem. „Loża prasowa” powinna być otoczona ochroną Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
3. Przyciąłem jeszcze jedną jabłonkę, Ta raczej będzie tej wiosny ostatnia. Paliliśmy obcięte gałęzie razem z zeszłorocznymi liśćmi. Nie było łatwo.
Przycinając słuchałem „Mróz” Ciszewskiego. Z Audioteki. Zabawne są twarde dyski, które bohaterowie wyjmują z telefonów. I fascynacja XC90, w czasach, kiedy czteronapęd nie działał.
Ale nie o tym. Kiedyś pisarze książek sensacyjnych mieli łatwiej. Po doświadczeniach paru ostatnich lat, dziś trudno wymyślić coś zaskakującego. I to jest zła informacja.
poniedziałek, 21 marca 2022
20 marca 2022
poniedziałek, 14 lutego 2022
13 lutego 2022
1. „Śniadanie Rymanowskiego” przestałem oglądać, gdy rzeczony zapytał pani Lubnauer, co dzieje się w głowie Putina.
W „Loży Prasowej”, na którą na chwilę wpadłem, Agaton Koziński – cytuję z pamięci – opowiadając o obecności wojsk rosyjskich na Białorusi: Białorusini zadają sobie stare polskie pytanie: wyjdą, czy nie wyjdą. Prawie dobrze. Wyjdą, wejdą – co za różnica. „Loży” też je zmogłem. I to jest zła informacja.
2. Rozleciał mi się amortyzator w Lawinie. Coś się od paru dni tłukło. Zdjąłem koło. I się okazało, że amortyzator w dwóch jest kawałkach. I jest to jakoś zła informacja. Z drugiej strony, Lawina zadziwiająco dobrze się prowadziła, jak na samochód z jednym z przodu amortyzatorem.
Pod stołówką przez liście zaczęły się przebijać lilie.
Posadziłem dwie choinki. Bez specjalnej wiary, że coś z nich będzie. Ważne, że szanse dostały.
3. Wieczór przed Flightradarem. Ściągnąłem sobie aplikację do podsłuchiwania rozmów pilotów z wieżą. Nudne, choć fascynujące. Cztery Globemastery przyleciały do Jasionki. Amerykanie jak mówią, że przerzucają, to przerzucają. Samoloty się wypakowały i poleciały do Ramstein. Ze Stanów lecą jeszcze dwa. Dolecą pewnie nad ranem.
Nad Ukrainą lata Global Hawk. Z Sigonelli. Byliśmy tam dwa lata temu. Amerykanie prosili, żeby dziennikarze nie widzieli świeżo tam przebazowanych dronów. Specjalnie przesłanialiśmy część hangaru, w której stał taki jeden.
Później, kiedy czekaliśmy na przylot, przed kamerami wylądował inny. I tyle by było z tajemnic.
Złą informacją jest, że mnie kusi, żeby zaczekać, aż kolejny Globemaster wyląduje.
niedziela, 23 stycznia 2022
23 stycznia 2021
1. Śniło mi się, że coś robiłem. I potem to opisywałem w negatywach. No i się ucieszyłem, że już mam coś gotowego do negatywów. Złą informacją jest, że jak się obudziłem, to nie pamiętałem o co chodzi.
2. Wstałem i włączyłem śniadanie u Rymanowskiego. Akurat w momencie w którym Paweł Szrot mówił, że PiS nie korzystał z informacji ze służb podczas kampanii wyborczych, a wie, bo pracował. Wie co mówi.
Potem słuchałem piąte przez dziesiąte, ale mam wrażenie, że profesor Bartoszewski z rezerwą podszedł do podróży Mariana Banasia na Białoruś. Przy jakiejś przegadywance pani poseł chyba z Platformy, powiedziała, że nie będzie mówić, tylko się napije. Kukiz (w swetrze) skomentował, że sam by się napił, ale jest za wcześnie. Pani poseł chyba z Platformy mówiła, że podsłuchiwanie dziennikarzy za Platformy to fejknius, bo Dominika Długosz mówiła, że nikt jej nie przesłuchiwał, a była na liście. Rymanowski sprostował, że dziennikarze byli przesłuchiwani. Ale pani poseł, chyba z Platformy, go nie słuchała. Pani poseł na pewno była z Platformy, bo z Lewicy był Gawkowski.
Potem przez moment oglądałem Piaseckiego, ale już mnie polityka zmęczyła, więc zrezygnowałem.
Cały dzień zszedł na niewiadomo czym. Udało mi się tylko włożyć do Lawiny patent umożliwiający podłączenie iPhone'a. Złą informacją jest, że moduł bluetooth jak nie działał, tak nie działa. Trzeba więc będzie kabelkiem. Poprzedni patent, ten w którym bluetooth działał, się wziął i zbuntował, przy okazji zawieszając pół samochodowej elektroniki.
3. Wczoraj, wracając z miasta, zobaczyliśmy spadającą gwiazdę. Byłbym o tym zupełnie zapomniał, ale przeczytałem na stornie mojej gazety, że nie tylko myśmy widzieli. A niektórzy to nawet nagrali na swoje samochodowe kamerki.
Zainstalowałem sobie na Pro 2.1 archaiczną wersję Twittera. Nie mogę na niej nic zrobić, ani kliknąć w link, ani wysłać tweeta. Mogę tylko zalajkować. Za to timeline się sam przewija. Siedzę teraz jak głupi i się gapię drugą już godzinę. I to jest zła informacja, bo w piecyku już wygasło, więc zimno się zaczyna robić.
niedziela, 21 listopada 2021
21 listopada 2021
1. Śniło mi się amerykańskie wojsko. W Polsce. A wcześniej Andrzej Zybertowicz. Amerykańskiemu wojsku zwinąłem dwa okolicznościowe ołówki. Złą informacją jest, że jeszcze nikt nie stworzył urządzenia, które by przenosiło przedmioty ze snu do jawy. Jeżeli ktoś będzie nad takim urządzeniem pracował, powinien uważać, żeby przypadkiem przedmioty te nie lądowały na Jawie.
2. Włączyłem telewizor, a tam Andrzej Zybertowicz. Jakieś więc związki pomiędzy snem a jawą istnieją. Trafiłem na moment, w którym marszałek Czarzasty perorował, o braku działań polskiej dyplomacji: zamknęliście tylko jeden kanał. Samoloty wciąż latają.
Odpowiedział mu Fogiel: już trzy Państwa, kilkanaście linii lotniczych.
Czarzasty: Czyli mówi pan, że nic nie lata…
To wszystko u Rymanowskiego. Oglądanie takich programów to zdecydowanie strata czasu. I to jest zła informacja.
Strata czasu z jednym wyjątkiem. Bez piętnastu sekund z marszałkiem Zgorzelskim mógłbym sobie nie utrwalić dlaczego PSL należy omijać dużym łukiem.
3. „Trotyl na wraku tupolewa”. Przejrzałem tamten numer „Rzeczpospolitej”. Bardzo porządnie zrobiona gazeta. W październiku będzie dziesięć lat. Już taka nie jest.
Nie chce mi się sprawdzać – wydaje mi się, że już o tym pisałem. W zimie chyba 2016 roku, przyjechałem na wojskowe Okęcie. Lecieliśmy do Kijowa. Standardowa kontrola bezpieczeństwa. Bramka wylosowała mnie do sprawdzenia śladów. SOL-owiec zebrał je z rąk, paską, torby. Papierek wsadzono do maszyny. Próbę powtórzono dwa razy. Przy narastającej konsternacji. Postawiono mnie z boku, żebym nie blokował kolejki. Nikt mi nic nie chciał powiedzieć. Dokładnie sprawdzono bagaż. Napięcie narastało. Zbliżał się czas odlotu. Puścili mnie, kiedy prezydencka kolumna wjeżdżała na lotnisko. Decyzję podjęto na wysokim szczeblu. Usłyszałem, że ślady trotylu, jakie mam na sobie są większe, niż kiedykolwiek widzieli na szkoleniach. Jakbym się trotylem obłożył i ten trotyl zdetonował.
Chwilę mi zeszło, nim doszedłem do tego, skąd się te ślady mogły wziąć. Otóż przed wylotem byłem w JW na przedświątecznym spotkaniu. Nikt tam trotylu nie detonował, ale uścisnąłem kilkanaście rąk, a mój płaszczyk wisiał w szatni, obok mundurów ludzi, którzy mogli robić bardzo różne rzeczy.
Dlaczego o tym piszę? Żeby się podzielić uzasadnioną opinią, że obecność śladów trotylu na tupolewie naprawdę niewiele znaczy. Dużo więcej znaczyła reakcja na tekst na ten temat.
Stałem parę dni później pod Rzepą w grupie ludzi, którzy chcieli wyrazić solidarność z wyrzucanymi z pracy w tej sprawie.
Jeszcze jedna mnie nachodzi konstatacja, otóż tym, którzy wywarli presję na właścicielu Rzepy nie tyle chodziło o ukrycie jakichś faktów. Im chodziło o wyciszenie sprawy. Tak samo, jak pewnemu panu nie tyle zależało na wyjaśnieniu sprawy, co jej nagłaśnianiu. A przede wszystkim – nagłośnieniu jego uczestnictwa w jej wyjaśnianiu. No i na tym polu osiągnął wielki sukcesem. I to jest zła informacja.
poniedziałek, 6 września 2021
5 września 2021
1. Wcześniejszy brak połączenia pomiędzy konwerterem satelitarnej anteny a tunerem odzwyczaił mnie od oglądania niedzielnej publicystyki. „Siódmy dzień tygodnia” zupełnie wyparłem ze świadomości. Zobaczyłem migawkę „Woronicza 17” i przełączyłem na Rymanowskiego, u którego było nudno. Zapamiętałem tylko, że Kanthak jeździ z dziewczyną po dożynkach. Tak właściwie, to Jan Kanthak mógłby być moim synem. I to jest zła informacja, bo chyba jeszcze nie jestem gotowy na to, by być w wieku kogoś, kto jest ojcem posła na Sejm. U Piaseckiego zobaczyłem Leszczynę i natychmiast wyłączyłem telewizor.
2. Dużo ciekawiej było na ClubHouse. Przysłuchiwałem się rozmowie na temat pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Przy okazji wyciągnąłem z Suburbana akumulator. Wciąż się ładuje. Próbowałem też rozebrać sprzęgło kompresora klimatyzacji. Prawie mi się udało. Jak na kilku youtubowych filmach – odkręciłem śrubę, po której odkręceniu zejść powinien element, który sprzęgło dociska. Nie zszedł. I to jest zła informacja. Udało mi się tylko zalać wszystko WD40. No i się teraz obraca mniej protestując.
3. Później się spotykałem. Najpierw w Krakenie. Później pojechałem w gości. Na Pragę. Giorgi wiózł mnie Chryslerem Sebringiem. Giorgi marynarkę miał nawet. Przy Palmie nie przejął się zupełnie nadjeżdżającym na sygnale radiowozem. Dżygit. W gościach niestety wszedłem w tryb narzekania. Istnieje niebezpieczeństwo, że mi tak do jutra zostanie.
Wróciłem do domu Astrą z Anvarim. W domu zacząłem oglądać „Czterdziestolatka”. Ciekaw jestem, czy gdybym był trzydzieści lat młodszy, to by mnie też wciągnął. Gdybym dziś był trzydzieści lat młodszy. Chyba jednak nie. I to jest zła informacja.
niedziela, 25 lipca 2021
25 lipca 2021
1. Kilka dni temu satelitarny tuner zerwał kontakty z konwerterem (anteną). Trudno mi ustalić kto na kogo się obraził. W każdym razie – nie mamy telewizji. Znaczy mamy te wszystkie netfliksy, prajmy, habeo. Normalną telewizję możemy na komputerze. Ale tylko tę, która przez komputer nadaje. Więc mam próbkę świata bez TVN-u. Głównego. Tematyczne – na komputerze. I z komputera nie można ich przerzucić na telewizor. Niby całe świadome dzieciństwo spędziłem przy telewizorze, który miał w porywach czternaście cali, ale już się odzwyczaiłem.
2. Na telewizor z komputera udało mi się wrzucić „Śniadanie Rymanowskiego”. Mentzen, imputował Schetynie, że ten mógł samochodem pozabijać ludzi. Jadąc do Polsatu. Ale ważniejsze, iż stwierdził też, że szczepienia drastycznie ograniczają śmiertelność i hospitalizacje wśród zaszczepionych. Odważnie.
Zybertowicz zgadzał się ze Schetyną, z Zybertowiczem zgadzała się Scheuring-Wielgus. Program Rymanowskiego jest jedyny w swoim rodzaju.
Dooglądaliśmy na Netfliksie „Łasucha”. Scena, gdy sąsiedzi – patrząc na palący się dom z gospodarzem w środku – śpiewają „Auld Lang Syne”, jest jeszcze zabawniejsza, gdy się zna polską wersję tekstu: „Przy innym ogniu, w inną noc do zobaczenia znów”.
3. Wieczorem przyszły chmury i się zrobiło tak chłodno, jakby chłodno było przez cały dzień.
Wrzuciłem cytat z Mentzena na Twitter. Część publiczności, próbując się ratować przed dysonansem poznawczym, zaczęła sobie tłumaczyć, że to manipulacja. Ciekawe, jak sobie będą tłumaczyć, gdy obejrzą cały program.
Kocio trzy razy przyprowadzał Rudzię. Przestała już jeść dużą puszkę naraz. No i zainteresowała się suchą karmą.